czwartek, 17 października 2013

11 - Przebiegle i zwinnie...niczym kot.

Zatrzymał się przed moim domem. Zgasił silnik i nie patrząc na mnie, siedział tak przez chwilę w ciszy.
Nieco niezręcznie...Powiedz coś, cokolwiek. Błagałam w myślach. Nie chciałam przejmować inicjatywy. Jeszcze nie teraz. Nie byłam na to gotowa, szczególnie, że nigdy nie dawał mi do tego prawa.
- Wejdziesz ? Zapytałam po chwili, dając dojść do słowa mojej wewnętrznej bogini.
- Jeśli chcesz. Odparł cicho.
- Wiesz...świetnie się bawiłam.
- Wyglądałaś na nieobecną.
- Martwię się o rodziców. Chyba jeszcze nie przywykłam. Kolejne kłamstwo. Kiedy w końcu przestanę to robić ?
Uśmiechając się lekko, wysiadł z auta. Również to zrobiłam, kierując się do domu, ostrożnie by nie wywinąć orła na oblodzonym chodniku.
Szczęk otwieranego zamka i przyjemne ciepło po otwarciu drzwi frontowych.
- Kiedy wracają ? Zdejmując płaszcz i rzucając go na kanapę, skierował się w stronę półki z rodzinnymi zdjęciami.
- W sobotę. Stanęłam obok niego, wpatrując się w jedno, szczególne dla mnie zdjęcie. - Wakacje u babci. Pamiętam, że płakałam, kiedy miałam jechać do domu. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie o tym.
- Twoja mama jest piękna. Przyjrzał się zdjęciu, dokładnie, jakby wetował każdą klatkę.
- To prawda. Rzucając w niego spokojnym spojrzeniem, zdjęłam buty i odwracając się na pięcie, podążyłam do kuchni.
- Nie myślałaś, żeby zamieszkać sama ?
- Ciągle o tym myślę. Na razie tato nie chce słyszeć o tym, że mogłabym przyjąć jakąkolwiek inną posadę, niż ta która czeka na mnie w jego firmie.
- Jesteś ustawiona. Czego chcieć więcej ?
- Czego ? Odrobiny wolności w podejmowaniu decyzji. Odparłam, podając chłopakowi kubek z gorącą herbatą. - Ty możesz wszystko. Sam doszedłeś do tego, co masz.
- Nie całkiem, ale wolna wola, to coś dobrego. Odrzekł, uśmiechając się lekko.
- Na pewno. Oddałam jego uśmiech, po czym oboje skierowaliśmy się na górę.
Postawiłam kubek z herbatą na półce, wchodząc do łazienki i sięgając po gumkę do włosów.
Upięłam je w koński ogon i rzuciłam przelotne spojrzenie na Gregora. Usiadł wygodnie na fotelu, na tym, na którym siedział będąc tutaj po raz pierwszy. Przeszył mnie dziwny dreszcz. Mimo tego, usiadłam spokojnie na łóżku spoglądając na chłopaka.
- Mniemam, że miałeś już kiedyś dziewczynę...
- Jesteśmy tu sami, nie chcesz chyba rozmawiać o naszych ex ? Obrzucił mnie rozbawionym spojrzeniem, jakby coś sugerował.
Co ja właściwie sobie myślałam pytając go o to ? Co do jasnej ciasnej mnie to obchodzi ?
- Masz rację. Przepraszam. Rzuciłam cicho, kładąc się i odwracając plecami do niego. - W zasadzie, to nie chciałam o to pytać. Dodałam, po chwili karcąc się w duchu.
Dźwięk odstawianego na parapet, kubka i odsuwanego fotela. Dotyk jego ciepłej dłoni sunącej po moim ramieniu. Gęsia skórka na całym moim ciele. Przez chwilę czułam się, jakbym spała.
Położył się obok mnie, przyciągając do siebie. Moje odczucia mieszały się między sobą, powodując kompletny brak rozeznania w sytuacji. Ustami wymierzając poszczególne muśnięcia w okolicach mojej szyi, sprawiał, że odlatywałam.
Nie potrafiłam określić, w której chwili przymknęłam oczy i zapadłam w błogi sen...


- Napiszę smsa. Wyjęła telefon z torebki i naciskając 'utwórz wiadomość', zaczęła stukać palcami w poszczególne klawisze.
"Właśnie wsiadamy do samolotu. Będziemy rankiem. Kochamy Cię córciu."
- Mam nadzieje, że nie puściła domu z dymem.


Zapomniałam zasunąć rolety. Światło słoneczne grzało niemiłosiernie. Zrobiło się strasznie gorąco.
Otworzyłam oczy. Gregor spał jak dziecko, wtulony w poduszkę. Uśmiechnęłam się na ten widok, po czym po cichutku ześlizgnęłam się z łóżka, przeciągając w miejscu.
Sukienka nadawała się już tylko do pralki. Poszłam więc do łazienki i zakładając na siebie komplet dresowy, wykonałam codzienną toaletę począwszy od umycia zębów, do rozczesania włosów, które znów lekko falowały się przy końcach.
Zeszłam na dół, przymykając drzwi, by hałasem nie obudzić chłopaka. Otwierając lodówkę, wyjęłam z niej karton mleka i dżem. Bułki, niestety nie dzisiejsze, wyciągnęłam z szafki obok.
Przekrawając je na pół, smarowałam dżemem, ciągle myśląc o osobniku śpiącym słodko w moim pokoju.
Dwie szklanki do połowy napełniłam mlekiem i widząc tę ucztę przygotowaną własnoręcznie, uśmiechnęłam się triumfalnie.
Już miałam iść obudzić Grega, kiedy do moich uszu dotarł dość nietypowy dźwięk. Wyjrzałam przez okno.
To co zobaczyłam...Nie opisałaby tego żadna dziwna mina.
- Rodzice ?  Co do ...?
Olśniło mnie. Gregor !! Zostawiając śniadanie nietknięte, ruszyłam biegiem na górę. Klamka mało nie została wyrwana z drzwi, kiedy próbowałam jednym ruchem ręki je otworzyć.
- Gregor ! Wskoczyłam na łóżko i okładając biedaka poduszką, sapałam, jak pies. - Moi rodzice !
Chłopak otworzył oczy i spojrzał na mnie mglistym wzrokiem.
- Moi rodzice przyjechali ! Musisz iść ! Wrzasnęłam. Dopiero teraz dotarła do niego powaga sytuacji.
- Mieli być w sobotę ! Wstał natychmiast, rzucając mi przelotne spojrzenie.
- Tak ! Ale są dziś. Zagadam ich, pójdę z nimi do sypialni, a ty w tym czasie...
- Wisisz mi kolejną przysługę. Roześmiał się, przeczesując włosy palcami.
- Jasne, zacznę zapisywać. Odparłam szybko, po czym znów wybiegłam z pokoju. Będąc już na schodach, dostrzegłam tatę w drzwiach. - Tato !! Wrzasnęłam, ruszając na niego z całą mocą. Rzuciłam mu się na szyję, mocno przytulając.
- Witaj córciu. Jak widzę, dom nadal stoi. Roześmiał się w głos i również mnie przytulił.
- A co miałoby się z nim stać ? Uśmiechnęłam się uroczo, wyglądając zza jego ramienia. Mama, szukając czegoś w torebce, właśnie wchodziła do środka. - Cześć mamo ! Posłałam jej szeroki uśmiech.
- Cześć kochanie. Podeszła do mnie i ucałowała w czoło, oglądając zarazem ze wszystkich stron, czy aby na pewno jestem cała i zdrowa.
- Muszę z wami porozmawiać. Powiedziałam stanowczo. - Może w sypialni ? Nie czekając ani chwili na ich odpowiedź, ruszyłam na górę. Na szczęście oboje posłusznie podążyli za mną.
Czas zacząć akcję 'Sonja ratuje skórę'. Stąpając już na ostatni stopień schodów, zakaszlałam głośno, by w jakikolwiek sposób dać znak Gregorowi.
- Chyba złapałam jakiegoś wirusa. Bąknęłam, po czym wepchnęłam moich rodzicieli do sypialni, zamykając za sobą drzwi. - Jak było ?! Stanęłam w drzwiach, opierając się o nie i patrząc na nich głupkowato.
- Coś nie tak kochanie ?
- Ależ skąd mamo. Po prostu rzadko wspólnie rozmawiamy. Obiecaliście mi pizze, pamiętasz ?
- Oczywiście. Choć plany uległy małej zmianie. Co powiesz na kolację w domu ? Tato uśmiechnął się tajemniczo, sprawdzając skrzynkę mailową w swoim telefonie.
- Wszystko jedno. Rzuciłam w pośpiechu, zapominając o uroczym uśmiechu, którym obdarzam ich od samego wejścia.
- Jesteś jakaś rozkojarzona. Mama nie dawała za wygraną. W końcu znała mnie najlepiej. Bóg jeden wie co stałoby się, gdyby zobaczyła Gregora w moim pokoju o tej porze.
- Ale co ty mamo, zdaje ci się. Wytrzeszczyłam oczy w jej kierunku. Mając szczerą nadzieję, że chłopak już dawno się ulotnił, otworzyłam drzwi i znów czarująco się do nich uśmiechnęłam. - Fajnie, że jesteście. Mówiąc to, w błyskawicznym tempie pognałam do mojego pokoju. Na szczęście jego już w nim nie było. Znalazłam jednak kartkę na moim łóżku.
"Dwa pokaźne długi. Możesz się nie wypłacić."  Westchnęłam głośno. Strach pomyśleć, o czym myślał pisząc to. Swoją drogą...niezła ze mnie aktorka. Uśmiechnęłam się przebiegle, będąc dumną z siebie, że choć raz mój plan nie spalił na panewce.
Czując się już o wiele pewniej, opuściłam mój pokój i znów zeszłam na dół. Moi rodzice już z apetytem zajadali bułki z dżemem, które jeszcze niedawno szykowałam dla mnie i Gregora.
- Co to za zmiana planów ?
- Będziemy mieli gościa. Wydukał tato, mało nie dławiąc się mlekiem, które chyba nie było pierwszej świeżości.
- Kogo ?
- To syn naszej bardzo dobrej znajomej z firmy. Pamiętam chłopaka, jak był taki o...malutki. Mówiąc to mama wskazała na niski stołek kuchenny. Dziwne, że wcześniej o nim nie słyszałam.
Wzruszyłam ramionami. - Włóż coś ładnego. Spojrzała na mnie znacząco. Poczułam, jak oblewa mnie rumieniec...



Rozdział krótki z braku czasu. Następny będzie dłuższy ;-)

1 komentarz: