sobota, 12 października 2013

7 - Call me maybe i żółty, plastikowy kubek !

 od :Sonja.Zah@.com
do : Grette232@.com


Mam ci powiedzieć prawdę ? Dobrze...jestem cholernie zauroczona. Bez odbioru.


Czy powierzenie komuś swoich uczuć, działa w ten sposób ? Nie mogę się na niczym skupić. Wszystko wydaje mi się całkiem odmienne, jakbym była zupełnie w innym, nieznanym mi miejscu. Nawet rodzice nie są tacy sami. Nie mogę sobie tego wszystkiego poukładać w jedną logiczną całość. Może lepiej nie próbować skoro jest to niewykonalne.
Siedząc z nosem w laptopie, usłyszałam jakieś ciche szepty za drzwiami mojego pokoju.
Zmarszczyłam czoło, odkładając komputer na bok i przygotowując się do niespodziewanej wizyty. W tej samej chwili klamka drgnęła, a w drzwiach pojawili się rodzice.
- Sonju ? Musimy porozmawiać. Mama i ten jej stanowczy, oficjalny ton, obwieszczający zazwyczaj, że mam szlaban. - Wiemy, że możesz być zła, ale musisz nam wybaczyć. Jęknął z nutą rezygnacji, Tata.
- Możecie powiedzieć o co chodzi ?  Zniecierpliwiłam się, bo przecież tymi podchodami nic dobrego nie zdziałają.
- Tak. Musimy z tatą wyjechać na kilka dni.
- Dokąd ?
- Pewne sprawy w firmie się pokomplikowały i konieczna jest interwencja.
- Mówicie, jakby chodziło o jakąś zarazę, która ma niebawem opanować świat. Wstałam gwałtownie, spoglądając na nich kątem oka.
- Kochanie, to tylko kilka dni...
I w tym momencie dotarło do mnie...Dlaczego ja się właściwie zezłościłam ? Przecież to okazja, żeby dość solidnie poimprezować.
- No dobrze, już dobrze. Dzwońcie. Poradzę sobie. Oznajmiłam szybko, starając się nie wzbudzić podejrzeń. Tym samym na mojej twarzy pojawił się uśmiech, nad którym musiałam panować aby nie zamienił się w żabi rechot świadczący o tym "jak strasznie mi przykro", że wyjeżdżają.
- Widzisz ? Mówiłam ci, że przyjmie to, jak na dorosłą osobę przystało. Mama skierowała promienny uśmiech na Ojca, po czym podchodząc, ucałowała moje czoło.
- Kiedy wyjeżdżacie ?
- Dziś wieczorem. Na góra trzy dni. Słysząc to, miałam ochotę skakać, lecz, jak na dorosłą osobę przystało, przybrałam oficjalny głos prezesa rady dzieci zostających sam na sam ze swoim domem i milionem pomysłów.
- Spakowani ?
- Owszem. Nie rozrabiaj. Ojciec spojrzał na mnie dość srogim wzrokiem, po czym wesoło się roześmiał.
- Oh tatku ! Wiesz przecież, że jestem najgrzeczniejszą córką na świecie. Wyszczerzyłam się w sztucznym, ale zarazem szczerym uśmiechu.
Taka szansa mogła się już nie powtórzyć. W głowie zaroiło się od tych figlarnych myśli, jakby ten czas dobrze wykorzystać.
Dzień przeleciał niczym woda w dłoniach, siedziałam na kanapie z pilotem do TV w ręce, zastanawiając się czy Gregor jest w domu. Tata mozolnie wynosił walizki, pakując je do auta. Mama natomiast zwróciła się w moją stronę, zakładając płaszcz.
- Klucze masz tam gdzie zawsze, zamykaj drzwi i uważaj na siebie. Mam nadzieje, że mam rozsądną córkę.
- Tak...tak mamo.
Ohhh ! Niech ona już idzie.
Podeszła jeszcze i ująwszy moją twarz w dłonie, ucałowała mnie kilkakrotnie.
- Odżywiaj się dobrze. Wracamy niebawem.
- Do zobaczenia. Odrzekłam szybko, odprowadzając ją do drzwi.
Odstawiając kolejną szopkę typu wyglądania przez okno i kiwania im jeszcze przez kolejne dziesięć minut, wreszcie straciłam ich z pola widzenia.
- Co by tu ....
Wpadając na genialny pomysł, podążyłam do lodówki, wyjmując z niej pudełko lodów. Znów zasiadłam na kanapie, przed telewizorem i już miałam zacząć je pałaszować, kiedy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Znowu czegoś zapomniała ? Westchnęłam głośno, ospale drepcząc w kierunku drzwi.
Otworzywszy je, nie zobaczyłam mamy, ale wysokiego bruneta.
- Gregor ?
- Pomyślałem, że pewnie jak zwykle nie masz co robić. Mika organizuje małą posiadówkę u niego i..
- Wejdź. Powiedziałam stanowczo, po czym widząc jego dość zmieszaną i niepewną minę, szeroko się uśmiechnęłam. - Potrzebuję jakieś pół godzinki. Rozgość się. Skoczę tylko na górę i zaraz wracam. Dodałam, po czym biegiem pognałam na piętro.
Mając niewiele czasu, założyłam jeansy i czarną bokserkę, przywdziewając jeszcze mój ulubiony rozlazły, wełniany sweter. Włosy zostawiłam w spokoju, spryskując końcówki mgiełką perfum. Usta naznaczyłam brzoskwiniową szminką, po czym wybiegłam z pokoju.
Porównując mój bieg do galopu stada dzikich koni, migiem zjawiłam się na dole.
- Jestem gotowa. Odparłam, próbując uspokoić oddech.
- No nieźle. Czasowo może nie jesteś bolidem formuły 1, ale ujdzie. Oznajmił, oglądając mnie ze wszystkich stron i śmiejąc się szelmowsko.
- Daruj sobie. Roześmiałam się, wystawiając język w jego kierunku. - Więc..mówiłeś coś o posiadówce u Miki.
- Gdzie Twoi rodzice ? Widziałem jak wyjeżdżają.
- Coś w rodzaju delegacji. Ważne, że ich nie ma i mam dla siebie caaały dom. Roześmiałam się ze szczęścia. Dzikie roztargnienie w moich oczach bardzo zaciekawiło chłopaka, który szybko zjawił się przy mnie.
- Tylko dla siebie ? Pochylił się lekko, jego usta powędrowały w kącik moich, paraliżując mnie tym samym. Nie mogąc zebrać się w sobie by odpowiedzieć, niezdarnie pokiwałam głową, trzymając dłonie na jego torsie.
- Chodź już. Pewnie się niecierpliwią. Powiedział stanowczo, po czym sięgnął z wieszaka mój płaszcz i nie podając mi go, pociągnął za rękę.
- Kto ma się niecierpliwić ? Zapytałam, posłusznie idąc za nim do samochodu. O mało nie zapomniałam zamknąć drzwi na klucz, więc wbrew grymasom Gregora, cofnęłam się jeszcze.
Dziwne, bo chyba nie miał zamiaru odpowiadać na moje pytania. A zadałam ich jeszcze kilka. Nie wiedziałam dokąd dokładnie jedziemy, ani kto będzie na tej 'posiadówce'. Wydawało mi się to podejrzane.

W związku z tym, że było ciemno i mgliście, nic nie widziałam, więc to gdzie się obecnie znajdujemy nadal było dla mnie zagadką.
Wysiedliśmy z auta. Moim oczom ukazał się duży drewniany dom. Coś na miarę małego pałacu.
Czy tu wszyscy są tak nieziemsko bogaci ? Pokręciłam głową i niepewnie spojrzałam na Gregora.
- No chyba mi nie powiesz, że nie bywałaś na domówkach ?..Greg spojrzał na mnie badawczo, po czym podszedł i powtórnie chwycił mnie za rękę. Nie dodało mi to jednak otuchy.
Lubiłam imprezy, ale zazwyczaj znałam na nich więcej, niż dwie osoby. Mimo moich obaw, weszliśmy do środka, po drodze mijając grupkę ludzi. Gregor oczywiście ich znał. Serdecznie się z nimi przywitał, po chwili wymieniając moje imię. Zorientowałam się, że miło by było gdybym przestała w końcu rozmyślać o za i przeciw i przywitała się z nowo poznanymi.
- Miło mi was poznać. Odparłam lekko zachrypłym głosem.
- Nie widziałem cię tu wcześniej. Swój zaciekawiony wręcz pragnący się dowiedzieć więcej, wzrok skierował na mnie blondyn o dość śmiesznej, pyzowatej twarzy.
- Mieszkam tu od niedawna. Uśmiechnęłam się. No cóż, było dość niezręcznie.
- Będziemy w środku. Gregor wyczuwając gęstwinę tej sytuacji, uratował ją jednym zdaniem.
Podążyliśmy więc do środka. Panowało tam przyjemne ciepło oddawane przez nadmiar ludzkich ciał.
Muzyka biła z głośników. Mój żołądek zaczął skakać w rytm basów http://www.youtube.com/watch?v=LINcm2SAMhE .
Większość z przybyłych była już nieźle podpita. Rozglądałam się dookoła, szukając jakiejś znajomej twarzy, ale poza Gregorem, który dalej lustrował mnie wzrokiem, nie znałam tu dosłownie nikogo.
- Pójdę po coś do picia. Poczekaj tu. Słysząc z ust Gregora, chciałam go zatrzymać, ale....no właśnie, ale...
Nie chciałam okazać się wrogiem dusz towarzystwa. Usiadłam więc na jednym z wolnych stołków w kuchni. Obok mnie kręcili się różni ludzie. Tylko się nie upijaj...rzuciłam w myślach w swoją osobę.
- KOGO JA WIDZĘ ?!! Ktoś z impetem wrzasnął mi do ucha, wyrywając mnie z letargu.
- Mika ! Cześć. Postanowiłam wpaść z Gregorem. Uśmiechnęłam się szeroko do chłopaka, którego bądź co bądź polubiłam już na samym początku.
- Dużo mi o tobie opowiadał. Uśmiechnął się zawadiacko. - Swoja drogą...Gdzie go wcięło ?
- Poszedł po coś do picia, zaraz wróci...mam nadzieje. Dodałam cicho, odwracając wzrok.
- Chodź !
- Ale Mika on kazał mi....
- Nie przesiedzisz całego wieczoru na mojej imprezie !  Wrzasnął mi powtórnie do ucha, po czym chwycił za ramię i pociągnął w stronę salonu, centrum, apogeum walki nieśmiałych o życie.
Nim się zorientowałam w mojej lewej dłoni pojawił się żółty, plastikowy kubek z podejrzanym, niebieskim płynem. Mika szeroko się do mnie uśmiechając, stuknął swoim drinkiem o mój i krzycząc na całe gardło 'DO DNA !' Praktycznie zmusił mnie do reakcji. Wciągnęłam powietrze do nozdrzy nie chcąc czuć zapachu tego ...czegoś, po czym łyk za łykiem pozwoliłam wpłynąć lazurowemu czemuś do mojego organizmu.
- I jak ?! Wrzasnął Mika próbując przekrzyczeć muzykę.
Czując wreszcie smak drinka, stwierdziłam, że jest nawet dobry.
- Świetnie ! Krzyknęłam, uśmiechając się.
- Zatańczysz ?!!
- Jasne ! Odparłam zbliżając się do chłopaka.
Wszystkie opory nagle minęły, zapomniałam o wszystkim, nawet o Gregorze. Z Miką bawiłam się, jak małe dziecko. Był wyluzowany i zabawny, świetny nowy przyjaciel !
Słysząc odbijające się od całego domu Call me maybe, śpiewaliśmy na całe gardło, rechocząc, jak pięcioletnie bachory.
Po chwili jednak za plecami Miki pojawił się Gregor, popychając go i śmiejąc się przy tym.
Mika zrewanżował się wymierzając mu kuksańca w bok.
- Gregor !! Gdzie cię wcięło ?! Wrzasnęłam, patrząc na niego z uśmiechem.
Podszedł do mnie, trzymając w dłoniach takie same żółte, plastikowe kubki, z którymi poznałam się już wcześniej. Podał mi jeden z nich i uśmiechając się zachęcająco, spojrzał na mnie.
- Za co pijemy ?!
- Za Mike !!! Wrzasnęłam, po czym roześmiałam się w głos. Gregor uśmiechnął się zawadiacko, po czym przechylił swój kubek, wypijając całą zawartość. Również oddałam się tej przyjemności, po czym odstawiłam pusty już pojemnik na jakiś stolik.
Gregor jednym ruchem ręki, przyciągnął mnie do siebie, splatając dłonie na mojej talii. Lekko ucałował mój policzek, a potem w pełni oddaliśmy się muzyce.
Zabawa była nieziemska. Straciłam rachubę jeśli chodzi o żółte, plastikowe kubki. Gregor rzecz jasna też ich sobie nie żałował.
- Przeeepraszam na chwilę ! Wrzasnęłam nagle, nie kontrolując już swojego głosu. Wymierzyłam jeden dość celny pocałunek w skraj ust Gregora, po czym ruszyłam w poszukiwaniu łazienki.
- Przepraszam....przepraszam. Szłam chwiejnym krokiem, mijając nieznane mi twarze. - ..przepraszam.
Dochodząc do wielkiego, łukowatego przejścia oddzielającego salon od głównego holu, odbiłam się od framugi, wpadając na kolejną nieznaną mi twarz. - Przepraszam !! Wrzasnęłam i chcąc już iść dalej, rozglądałam się na wszystkie strony. Ktoś jednak przytrzymał mnie w miejscu.
- Nie za dużo powerade'a ?!! Dodał po chwili, śmiejąc się. Ten śmiech...o zgrozo, sama mogłabym zacząć się z niego śmiać, gdybym tak pilnie nie potrzebowała skorzystać z toalety.
- Słucham ?!  Spojrzałam na tego kogoś, rzucając mu dość pretensjonalne spojrzenie....

1 komentarz:

  1. Uuuuu nareszcie wróciłaś :) Stęskniłam się ,serio. Fajny powrót, mega part , aż chce następny już :) :) :)

    OdpowiedzUsuń