środa, 6 listopada 2013

15 - Nie mogę uwierzyć, że to moje życie.

Biały van zatrzymał się przy podjeździe mojego domu. Rodziców na całe moje szczęście nie było.
- Dzięki Mika. Uśmiechnęłam się nikle, wysiadając i próbując wyciągnąć walizkę z samochodu, zrobiła się cięższa, niż dotychczas. Może dlatego, że opuściła mnie cała towarzysząca mi dotąd adrenalina.
- Pomogę ci. Zastąpił mnie i bez większych trudów wygramolił ją, szanując mój nastrój i cały czas milcząc.
- Mika...Spojrzałam na niego badawczym spojrzeniem. - Nie mów nic Gregorowi. Niech to zostanie między nami, dobrze ?
- Cokolwiek się tam stało, będę milczał jak grób. Uśmiechnął się
i przytulił mnie do siebie.
- Dziękuje za wszystko.
Chwyciłam rączkę walizki i wąską, zaśnieżoną ścieżką zmierzyłam do domu. Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze. Szeptałam cicho, przekręcając klucz w drzwiach.
Wszystko stało na swoim miejscu. Tak jak to zostawiłam. Nie było mnie niespełna dwie godziny, a jakby minęła cała wieczność.
Zostawiając walizkę na środku holu, weszłam do kuchni i biorąc do ręki mój list do rodziców, podarłam go w drobny maczek, wyrzucając skrawki do kosza na śmieci.
Wróciłam do domu. Chciałabym wiedzieć, co się stało. Naprawdę. Jednak brak chęci do powrotu do tych wydarzeń, nie pozwolił mi na głębsze się nad nimi zastanowienie. Wybierając numer Gregora, ciągnęłam walizkę po schodach, wsłuchując się w sygnał nadchodzącego połączenia.
Gdy tylko odebrał, wzięłam głęboki wdech, zatrzymując się na jednym z ostatnich stopni.
- Możemy się spotkać ?
- Co się stało ? Stęskniłaś się ? Usłyszałam jego chichot. Przełknęłam ślinę i ruszając naprzód, wciągnęłam walizkę do pokoju, zamykając się w nim.
- Przyjedź, proszę. Wymamrotałam, urywając połączenie. Uklękłam
i wsuwając bagaż pod łóżko, położyłam się na podłodze, wgapiając w kiwający się za oknem czubek świerku. Niczym nie musiał się przejmować, kiwał się w lewo i w prawo, nie mając tak głupkowatych, egzystencjalnych tyrad.
Nie chciałam być teraz sama. Chciałam wrócić do Madrytu, tam nie miałam tego typu problemów. Grette miała rację. Jestem wariatką. Obiecałam, że nigdy się nie zakocham. A teraz ? Sama nie wiem, co czuję i, do kogo.
To takie irytujące ! Dlaczego choć raz rozwiązanie nie może samo się pojawić, ciągle trzeba go szukać, a połowa z nas, chorobliwie naiwnych nastolatków, nie wie od czego zacząć.
Nie mam zamiaru się poddać. Już postanowiłam. To przeszłość, koniec przygody z Tomem, to już historia. Nagły przypływ emocji po zbyt długim wpatrywaniu się w jego czy.
Westchnęłam cicho, wstając i chwytając bandanę chłopaka, która niezmiennie zajmowała swoje miejsce na moim łóżku.
- To koniec. Powiedziałam stanowczo. Już po chwili wylądowała
w wiklinowym koszu na stare rupiecie, których już dawno nie używałam. Był tam też stary aparat, ochraniacze na kolana z czasów, kiedy jeszcze interesowała mnie siatkówka i pamiętnik, który dawno już powinnam spalić.
Podłączyłam Ipoda do wieży stereo i podkręciłam muzykę na cały regulator.
http://www.youtube.com/watch?v=RbtPXFlZlHg Powoli wczuwając się w muzykę płynącą z głośników, zaczęłam tańczyć, wymownie kręcąc biodrami. Zamykając oczy, kompletnie się zatraciłam. Utwór Jasona odbijał się echem w całym domu. Przez chwilę poczułam się, jak
w domu, jak w Madrycie, kiedy moich rodziców nie było, a ja wraz
z Grette tańczyłyśmy do wszystkiego, co było szybkie i hiszpańskie.
Nie słysząc niczego poza jego głosem, nie miałam pojęcia, że Gregor stoi w drzwiach i uważnie mi się przygląda z uśmiechem i niemałym zdziwieniem na twarzy.
Nawet nie miałam pojęcia, że potrafię tak kręcić tyłkiem. Nie przerywałam ani na chwilę. Chciałam pozbyć się złych emocji, złości
i żalu. I całkiem nieźle mi szło.
Gregor drapiąc się po głowie, wyciągnął z kieszeni telefon
i nakierowując go na mnie, włączył opcję video.
Przy każdym silniejszym bicie, moja pupa odbijała się na boki, jak piłeczka pingpongowa.
Rozpuszczając włosy, zaczęłam nimi wymachiwać na wszystkie strony, wciąż mając zaciśnięte powieki.
Po chwili jednak poczułam coś dziwnego. To nie są moje perfumy.
Stanęłam w miejscu i jeszcze raz zaciągnęłam się powietrzem. W pokoju nagle zapanowała cisza.
- Jak długo tam stoisz ? Zapytałam, nawet się nie odwracając. Purpura na twarzy nie świadczyła o zmęczeniu, ale o ogromnym wstydzie. Tańczyłam, jak striptizerka, a on się temu przyglądał.
Gregor słysząc to, szybko schował telefon i stanął prawie na baczność.
- Od...jakiegoś czasu. Odwróciłam się i widząc jego minę, schowałam twarz w dłoniach, znów odwracając się na pięcie,
plecami do niego. - To było...Westchnął. - Coś ! Dodał, po czym podszedł do mnie i chwytając za ramiona, zmusił mnie do ponownego odwrócenia się i spojrzenia na niego.
Było mi głupio. Cholernie głupio !
- Udawaj chociaż, że tego nie widziałeś. Spojrzałam na niego, po czasie parskając śmiechem.
- Zatrzymam to dla siebie. Również się roześmiał, przytulając mnie do siebie. - Chciałaś pogadać ?
- Nie, po prostu chciałam, żebyś był. Uśmiechnęłam się, przykładając skroń do jego torsu.

Rozmawialiśmy przez całe popołudnie. O wszystkim i o niczym. Poczułam się sto razy lepiej, mogąc wreszcie zapomnieć o złych chwilach.
- Za kilka dni rozpoczyna się sezon zimowy.
- Tak ? I co ? Spojrzałam na niego, opierając się brodą o jego ramię
i przykrywając kocem.
- Będę musiał wyjechać.
- Na ile ? Podparłam się na łokciach, patrząc na niego posępnym wzrokiem.
- Sezon trwa kilka miesięcy.
- Co ?! Zerwałam się nagle. Nie chciałam być sama. Nie w takim momencie.
- Nie martw się, jakoś to będzie. Zagarnął mnie do siebie
i ucałował w czoło.
- Nie chcę żebyś wyjeżdżał.
Wywinęłam się z jego objęć i wstałam z łóżka, zamykając się w łazience. Zawsze muszę tak dramatyzować ? Zachowujesz się, jak idiotka ! Moja wewnętrzna wojowniczka wyraźnie podjęła bunt.
- Zamknij się. Wycedziłam przez zęby, natychmiast robiąc w tył zwrot. W tym stanie nie mogłam być sama. Zaczynałam rozmawiać ze sobą,
a to nie wróżyło najlepiej. - Przepraszam cię. Spojrzałam na Grega, który nie wyglądał teraz na zbyt pewnego siebie. - Chciałam właściwie
o coś zapytać.
Wzruszył ramionami i zsuwając się z łóżka, usiadł na jego skraju. Podeszłam do okna i nie patrząc na chłopaka, przymknęłam oczy, by dodać sobie otuchy. - Jak to właściwie między nami jest ?
- Ale...co masz na myśli ?
- Nie wiem, jak mam to interpretować. Spotykamy się, całujemy, przytulamy...mam nazywać to przyjaźnią ?  Odwróciłam się
i skierowałam na niego zasadnicze spojrzenie.
Czy każda kobieta musi stawiać pierwszy krok ? Czy mężczyźni są aż tak opóźnieni ? Czy ja czasem nie przesadzam, chcąc na siłę odejść od wspomnień, zapełniając je nowymi ? A mówią, że to blondynki są głupie.
Gregor, drapiąc po czole, uśmiechnął się wymownie, podchodząc do mnie tym pewnym swego krokiem.
- Chcesz mnie usidlić ? Zachichotał zawadiacko, nosem muskając moją szyję. Położyłam dłonie na jego torsie, odpychając lekko, chcąc zachować bezpieczny dystans.
- Nic takiego nie powiedziałam. Nie mam zamia..
- Więc oficjalnie jesteś moją dziewczyną. Roześmiał się i chwytając jedną ręką moje nadgarstki, unieruchomił je, po chwili bez uprzedzenia wpijając się w moje usta.
Mimo zaskoczenia, czując jego język łaskoczący moje podniebienie, całkowicie się poddałam.
Gdyby tylko wiedział, jakim jest narzędziem w moich rękach. Jak bardzo go wykorzystuję dla celów własnych. Tom nabałaganił mi
w głowie, a Gregor miał służyć jako mój prywatny odkurzacz
i posprzątać całe to pobojowisko.
Jak na razie mój plan działał doskonale.
Oderwałam się od niego na chwilę, łapczywie łapiąc oddech.
- Kiedy zawody w Innsbrucku ? Chcę móc ci kibicować.
- Za miesiąc. Wymruczał, błądząc nosem po mojej szyi i dekolcie. Rzuciłam okiem na moje ręce, na których ciemne włoski stanęły dęba za sprawą jego oddechu, który czułam na poszczególnych obszarach ciała.
- Gregor...Próbując uwolnić się z jego uścisków, dyszałam
z podniecenia. - Moi rodzice za chwilę wrócą ! Powiedziałam przejmująco, wyczuwając dobry moment do wyswobodzenia się.
- A ja już niedługo nie będę mógł się do ciebie zbliżyć. Odparł szybko, przewracając oczyma.
- Nie tutaj i nie teraz. Skarciłam go wzrokiem, kiwając mu palcem przed nosem.
- A gdzie i kiedy ?
- Porozmawiamy o tym bliżej terminu wyjazdu. Uśmiechnęłam się słodko, mijając go i wychodząc z pokoju.
Od dziś miałam chłopaka. A jeszcze kilka godzin temu miało mnie tu nie być. Tempo mojego życia przyprawiało mnie o zawroty głowy.

4 komentarze:

  1. Tom? Jak się już rozkręcam to ty kończysz parta ,no nie ....Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo grunt to urwać w najmniej odpowiednim momencie ;D Jak w telenowelach ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,mozesz dodawac kazdego parta w jeden i ten sam dzien? Troche czasu sie marnuje jak sie tu wchodzi i nie ma parta a tak sie chce nastepnego :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety nie jestem w stanie pisać tak szybko, brak czasu :(

    OdpowiedzUsuń