czwartek, 13 lutego 2014

27 - Dancin' all night long, czyli, jak Sonja staje się kobietą niezależną.

Długa przerwa. Sprawy prywatne w pełni wyprostowane, a więc mogę zamieścić tu coś dla was.
Nowa dawka weny, nowe pomysły. Mam nadzieje, że nadal jesteście :-)




Grette wtargnęła za mną do pokoju. W popłochu, natłoku informacji, którymi chciała się ze mną podzielić, paradoksalnie zauważyłam
u niej trudność z wycedzeniem choćby jednego słowa. No tak...Nie była pewna, czy po tej jakże pasjonującej kłótni, powinna mi mówić cokolwiek.
- Grette, wszystko w porządku. Mów. Usiadłam na skraju łóżka, wpatrując się w jej pociemniałe ekscytacją i zażenowaniem, oczy.
- Postanowiłam nie wracać do Madrytu. Znalazłam to. Podając mi złożoną w pół, wymiętą kartkę, oparła się o drzwi, wyglądając jakby przechodziła coś w deseń szoku pourazowego.
Nie wraca do domu ? Co też u licha wymyśliła ? Właśnie w tym momencie poczułam, że boję się przeczytać treść tego świstka. Rozłożyłam kartkę, a moim oczom ukazał się mały obrazek domu. Domu ? Wyglądało to raczej, jak rezydencja choć...niewiele więcej mogłam dostrzec przez niezbyt wyraźną fotografię.

REZYDENCJA PAŃSTWA HALLER PRAGNIE ZAOFEROWAĆ POSADĘ PENSJONARKI (MAX 3 OSOBY). ODPOWIEDZIALNOŚĆ, RZETELNOŚĆ
I PODSTAWOWE ZNAJOMOŚCI KOMUNIKACJI ORAZ SAVOIR-VIVRE.

Czy ona mówi poważnie ? Pensjonarka ? Usługiwanie
bogatym ludziom ?
- Gretts...Wymamrotałam, przerzucając na nią nieco zmieszany wzrok. Nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić, jak miałoby to wyglądać.
- To wielka szansa. Nowy kraj, nowe znajomości, oderwiemy się od tego wszystkiego !
W jej głosie podniecenie sięgało granic. Mam przechlapane.
- Muszę to przemyśleć. Przeanalizować za i przeciw.
- Za i przeciw ? Nie potrafisz nawet powiedzieć Gregorowi, że nic do niego nie czujesz.
To zabolało. Ukłuło w sam środek. Obrzuciłam ją wymownym spojrzeniem, po którym jej twarz natychmiast pobladła.
- Proszę, zgódź się, dla mnie. Klękając tuż przed moimi nogami, przybrała minę zbitego psa, który pragnie znaleźć oazę spokoju
i przytulny dom.
- Przestań tak na mnie patrzeć ! Żachnęłam się, smagając ją kartką po policzku.
- Zrobię co zechcesz. Poderwała się z kolan, wywlekając z szafy moją walizkę. - Chciałaś wyjechać, obie tego potrzebujemy. Poukładasz sobie w głowie.
- A co z Miką ? Spojrzałam na nią badawczo, przenosząc wzrok na ogłoszenie, czytając je uważnie i zastanawiając przy okazji, w jak głębokie tym razem bagno wchodzę.
- To zamknięty temat. Z resztą...Prychnęła, machnąwszy ręką. - To i tak by się nie udało, prawda ?
Nie pytając o pozwolenie, pozbawiła komodę jednej z szuflad, dosłownie wsypując zawartość do walizki.
- Norwegia ?!!! Wrzasnęłam nagle, tkwiąc wzrokiem na tych kilku, jakże znaczących dla mnie literach.
- Drobny szczegół. Blondynka przewróciła oczyma, powracając do poprzedniej czynności i to samo robiąc z drugą i trzecią szufladą.
- Który pominęłaś. Bąknęłam, padając plecami na łóżku i próbując zebrać myśli.
Biedna owieczka, czyli ja, pozostawiona na pastwę krwiożerczego lwa, czyli...ta rola nie została jeszcze obsadzona, choć wśród nominowanych na pewno znajdzie się Grette.
- Pytam czysto teoretycznie. Zaczęłam konstruktywnie, unosząc się na łokciach i zbierając rozochocone spojrzenie przyjaciółki. Choć nie wiem, czy po czymś takim powinnam ją jeszcze tak nazywać. - Kiedy mamy się tam stawić ?
- O nic się nie martw. Zabukowałam bilety. Powiedziała to tonem, jakby dla niej było to zupełną rutyną.
- Więc dlaczego pytałaś mnie o zdanie, skoro wszystko wcześniej sama załatwiłaś ?
- Bo ty wolałaś przechodzić kryzys w związku na jakimś kompletnym odludziu, zamiast myśleć o swojej przyszłości. Uśmiechnęła się tak wymownie, że poczułam nagłe mdłości i ścisk w okolicach skroni.
Przyszłość ? Trudno się na niej skupić, kiedy okazuje się, że walka
z samą sobą jest na starcie przegrana.
Ale może Grette ma rację. Wyrwać się stąd choć na chwilę. Być z daleka od bodźców, które ciągną mnie na dno.
- Zgadzam się. Wypaliłam, nim zdążyłam się utwierdzić w przekonaniu, że to dobry pomysł.
- Oczywiście, że się zgadzasz. Odparła spokojnie, wsuwając szufladę
z powrotem do komody. - Dokończ. Nie zabieraj wszystkiego, dobry pretekst żeby pójść na zakupy. Mrugnęła do mnie znacząco, ignorując mój nadal posępny i dumający wyraz twarzy.
- Zaraz ! A gdzie jest Juan ? Zerwałam się, podążając do drzwi.
- Wyjechał. Nie żebym miała z tym coś wspólnego.
- Grette ?! Warknęłam, bombardując ją gromiącym spojrzeniem.
- Powiedziałam mu o naszym..moim planie, a on uznał go za idiotyczny, więc...
- Dziwi Cię to ? Niedowierzanie malowało się na mojej twarzy. Wyciągając telefon, już miałam do niego zadzwonić, ale blondynka wykazując się niemałym refleksem, wyrwała mi go z ręki.
- Zadzwonisz, jak będziemy na miejscu. Nie chcę dawać mu satysfakcji. Poza tym...widzicie się nie ostatni raz. Oznajmiła zachęcająco, po chwili oddając mi urządzenie i uśmiechnęła się w ten sam sposób.
Kapitulacja. Nawet wewnętrzna wojowniczka zwinęła zabawki i zaszyła się w kącie mojej głowy.
Co mogłam zrobić ? Mój ojciec uważał, że nie nadaję się do niczego, bo nie powiedziałam mu o nieplanowanym wypadzie, który i tak skończył się totalną klapą. Jedyne co wiedziałam to to, że nie chcę podporządkowywać się jego planom, nie chcę też upewniać Gregora, że Tom...że nic dla mnie nie znaczy. Niech to się skończy. Teraz.

Jedyne co teraz musiałam zrobić, to stanąć twarzą w twarz z mamą
i tatą, powiedzieć im, że przemyślałam ich słowa i zamierzam podjąć, mam nadzieję, dobrą decyzję.
Łoskot kółek walizki, obijających się o powierzchnię schodów przyprawiał mnie o palpitacje serca. Grette idąc tuż za mną, jakby wyczuła, że każdy mój mięsień naprężył się niemiłosiernie, szybkim masażem jedną dłonią dodała mi otuchy.
Stawiając bagaż przy wejściu do kuchni, rozejrzałam się widząc siedzącą na kanapie mamę z twarzą schowaną w dłoniach. Uniosła głowę, rzucając mi przepraszające spojrzenie, po czym zerwała się
z miejsca podchodząc i zamykając mnie w swoich wątłych ramionach.
Fala żalu ogarnęła całe moje ciało, a pod powiekami zaczęły wzbierać łzy. Przymknęłam je odruchowo, nie chcąc teraz płakać.
- Kochanie. Tak bardzo Cię przepraszam. Wyszeptała, opierając czoło
o moje własne. Wiedziałam, że wpatruje się w moje oczy, ale ja nie byłam w stanie tego odwzajemnić. Grette, układając dłoń na moim ramieniu, ruszyła do wyjścia nic nie mówiąc.
- To nie Twoja wina, mamo. Tato ma rację. Zawiedliście się na mnie. Nie sprostam jego wymaganiom, nie chcę..Wyrzuciłam z siebie, dramatycznie zaciągając się powietrzem i wydając z siebie coś na kształt cichego westchnienia.
- Jestem z Ciebie dumna. Nie zapominaj o tym. Jej ramiona jeszcze bardziej zacisnęły się na moim ciele, przyciskając do siebie. - Zadzwoń. Wiedz, że Cię kochamy, bez względu na wszystko.
- Zadzwonię. Ucięłam, automatycznie wywijając się z jej uścisku. Nie mogłam tego przedłużać. Rozpacz coraz bardziej wzbierała, a to nie był dobry moment na jej uwidocznienie.
Ruszyłam do drzwi, zabierając w pośpiechu płaszcz, ściskając w dłoni rączkę walizki, tak, że wręcz czułam bielejące kostki.

- Obudź się ! Szturchnięcie i ten znienawidzony, irytujący głos blondynki. Otworzyłam oczy, lustrując wzrokiem podnoszących się
z miejsc pasażerów lotu Austrian Airlines.
Nie wierzę, że to robię. Grette obrzuciła mnie podekscytowanym spojrzeniem, które bez dwóch zdań wygrało potyczkę z przerażeniem
i niepewnością na mojej twarzy.
- Zaczynamy nowe życie. Szepnęła mi do ucha, wyskakując z rzędu foteli i kierując się do odzianej na niebiesko stewardessy stojącej przy włazie wyjściowym.
Nowe życie...Nie miałam nic do starego. Było nawet okay. Pomijając fakt, że kompletnie się w nim pogubiłam. Odpinając pas, wstałam rozprostowując zastałe kończyny i z rezerwą ruszając za nią.
Śnieg. Niby nic nowego. Jednak czułam to powietrze. Inne powietrze. Zupełnie nieprzesiąknięte plątaniną wydarzeń. Wszystko będzie
w porządku, Sonja. Oho...wewnętrzna dobra znajoma potwierdziła, że wybrała się w podróż razem ze mną. Nie wiedzieć dlaczego, w jakiś sposób dodała mi pewności siebie. Uśmiechając się przyjaźnie do szczerzącej się blond, niebieskiej postaci, wyszłam na zewnątrz, patrząc pod nogi.
- Tu...jest...NIEBIAŃSKO !!! Wrzasnęła Gretts, rozpościerając ręce
i unosząc głowę ku niebu.
- Od kiedy lubisz zimno ?
- Od teraz ! Odparła bez zastanowienia, ujmując mój nadgarstek
i pociągając za sobą.
Lotnisko w Oslo było ogromne. Aczkolwiek ludzi było tam mniej, niż się tego spodziewałam. Bez większych problemów dostałyśmy się do taśmy, która po chwili dowiozła nasze bagaże tuż pod nasze nosy. Telefon w kieszeni sygnalizował o wyczerpującej się baterii, ale nie
o tym teraz myślałam.
Praca. Ludzie, którymi będę się otaczać. Jacy oni będą ? Grette wodziła wzrokiem za taksówką, która po chwili podjechała pod budynek lotniska zwiedziona jej zamaszystymi ruchami ręki.
- Jesteś pewna, że wiesz, co robisz ? Rzuciłam, upychając walizkę
w bagażniku, rzucając jej przejmujące spojrzenie.
- Sonja. Ujęła w dłonie moje ramiona, potrząsając mną kilka
razy. - Ciesz się tym. Baw się. Zapomnij.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz