Witajcie. Po długiej przerwie, ale jest. Mam nadzieje, że będziecie zadowoleni.
Jutro mam zamiar wypuścić trochę informacji typu : organizacja
Wszystkiego dowiecie się jutro :-)
Tymczasem nutka, która uratowała mi życie ;D
http://www.youtube.com/watch?v=VVzGbHVJXs8
Brunet całował bez ustanku. Świdrujące mój umysł przeświadczenie, że wydarzy się coś, czego nie planowałam, nie pozwalało mi skupić się na jego wargach dotykających każdego kawałka mojego ciała, tak bardzo ciepłych, subtelnych, tych które od małej chwili przestały zalewać gorącem, cały mój organizm.
Uczucie, że jestem zamknięta w próżni, zatrzymywało mnie
w martwym punkcie, z niewidocznym końcem ciemności. Czując na sobie ciężar jego ciała, próbując za wszelką cenę uniknąć jego wzroku, który teraz pragnął tylko jednego, choć chcąc opisać dokładnie, czego chciał, musiałabym się nad tym szczerze zastanowić.
Mężczyzna jest wtedy, jak w transie, prawda ? Zrobi dla Ciebie wszystko, a może i więcej. Pomyśleć, że w gruncie rzeczy chodzi tylko o seks.
A jego oczy ? Miliardy, biliony podpalonych naraz zimnych ogni wpatrujących się w ciebie z zamiarem dokonania na Tobie poparzeń trzeciego stopnia.
Kombinowałam, jak wydostać się z tego wewnętrznego zawieszenia. Odgadłam w jednej chwili, że nie będzie to proste. Przymknęłam oczy, odliczając. Jeden, dwa, trzy...
A gdybym stchórzyła ? Co wtedy ?
Złość ? Udawana z marnym skutkiem, wyrozumiałość ?
To nie tak, że nie chcę. Pragnę aby wszystko wróciło na swoje miejsce. Bym mogła cieszyć się najlepszą chwilą w moim życiu, przy odpowiednim mężczyźnie, którego kocham.
Uchyliłam oko, uśmiechając się lekko i utwierdzając własne podświadome słowa, po czym znów rozkoszując jego ciepłym dotykiem. Był cudowny, delikatny, ale męski i tak oszałamiająco namiętny. Znów zamknęłam oczy, co jakiś czas wydając z siebie pojedyncze jęki rozkoszy, które nieco jednak mnie zawstydzały. Niecodziennie wydaje się takie odgłosy prosto do ucha tego jedynego. To wstydliwe. Przynajmniej dla mnie. Ja i moja nieposkromiona pewność siebie. Gdzie podziała się femme fatale ? Która prawdopodobnie już zdzierałaby bokserki z jego tyłka i zostawiała na jego plecach szerokie szramy po paznokciach.
Tak bardzo cieszyłam się w tej chwili, że mam nad nią jakąkolwiek kontrolę.
Do tego zagłuszony, dziwny dźwięk, jakby wibracje telefonu. Skupiłam na nich swój słuch, eliminując wszelkie podrzędne hałasy. Pojedyncze sygnały idealnie wkomponowały się w mój szybki oddech, mozolnie próbując mnie rozproszyć.
- Cholera ! Jęknął brunet, zsuwając się ze mnie niechętnie i rzucając przepraszające spojrzenie, sięgnął po Iphona, spoglądając przelotnie na jego wyświetlacz.
- Kto to ? Mruknęłam, wzdychając ciężko i układając głowę na miękkiej poduszce.
Nie odpowiedział mi. Usłyszałam to poirytowane "halo", które równie dobrze mogło obwieszczać wszem i wobec, żeby dzwoniący po prostu spadał.
- Halo...Ten sarkastyczny, znudzony ton doprowadził mnie do mimowolnego uśmiechu. - Teraz chwilowo nie mogę. W zasadzie to nie będzie mnie przez kilka dni. Gregor wypowiadając to zdanie, spojrzał na mnie uśmiechając się zadziornie.
Odwzajemniłam to szybko, opierając się na łokciu i przypatrując wsłuchanemu w głos rozmówcy, brunetowi. - Dam znać. Dodał po chwili, rozłączając się i odkładając telefon. - Na czym skończyłem ? Roześmiał się.
- Tutaj. Odparłam, wskazując miejsce przy prawym obojczyku. Gregor rzucił mi zalotne spojrzenie, znów delikatnie ocierając wargami o moją skórę.
- Kto to był ? Wtrąciłam cicho, rozluźniając każdy mięsień w moim ciele.
- Tom. Zadeklarował krótko nie przestając raczyć
mnie pocałunkami. - Ma jakiś problem...rzucał pomiędzy nimi, niespecjalnie przejmując się teraz przyjacielem w potrzebie, która być może nie cierpi zwłoki.
- Nie zostawia się kumpli na łasce losu. Ułożyłam dłonie na jego karku, przyciągając do siebie.
Tom Hilde, człowiek wiedzący, jak zepsuć każdą wspaniałą chwilę i dać mi do zrozumienia, że dalej postępuję, jak szmata.
Powinnam być mu wdzięczna. Uświadamia mnie w fakcie, że nikt nie jest idealny. Równie dobrze mógłby po prostu zadzwonić do mnie
z jednym prostym pytaniem : Dlaczego usilnie próbujesz być dla mnie kimś, kim nie chcesz ? Albo też napomnieć Gregorowi, że mój język był obecny nie tylko w jego ustach.
Struchlałam. Nie ja o tym pomyślałam. Podsunęła mi to dobra znajoma, która nagle się przebudziła i chcąc wreszcie zrzucić z siebie pęta, którymi ją obarczyłam, zaczyna się targować.
Na tę myśl, nagle zwinęłam się w kłębek, mając nadzieję, że jej atak minie szybko i bezboleśnie.
Gregor uniósł głowę spoglądając na mnie z zaskoczeniem wymalowanym na pewnej swego, twarzy.
- Sonja ?
No co ? Walczę dzielnie. Pojedynek życiowych manipulantek.
- Przepraszam. Bąknęłam, próbując w jak najdelikatniejszy sposób zepchnąć z siebie bruneta. - Jestem zmęczona. Dodałam przepraszająco, gładząc jego policzek.
- Zmęczona...Powtórzył, ściągając usta w cienką linię i wpatrując się
w ścianę naprzeciw, oparty plecami o drewniany nagłówek łóżka.
Co się do cholery dzieje ? Co z tego, że zadzwonił ? Pokręciłam głową, karcąc się w duchu. Próbując też załagodzić jakoś sytuację, pochyliłam się nad nim, łaskocząc go po skroni.
Jak zacząć ? Gregor, przepraszam, ale nie mogę uprawiać z Tobą seksu, kiedy myślę o nim. To tak jakbym brała udział w trójkącie, emocjonalnym, ale zawsze trójkącie.
- Gregor...Zaczęłam nieśmiało.
- Co ?
Jest sens ? Jego pretensjonalny ton, mimo iż pewnie nie chciał, by aż tak rzucił się w oczy, kompletnie wydarł się spod jego kontroli. Nie chciałam już tłumaczyć, że ta noc widocznie nie należy do naszych.
- Dobranoc. Odwróciłam się do niego plecami i ponownie układając głowę na poduszce, przymknęłam oczy, po czym po chwilowych rozterkach, pogrążyłam się w błogim śnie.
Myśląc, że obudzimy się wyraźnie pozbawieni problemów dnia poprzedniego, jeszcze bardziej wyraźnie, się mylimy. Otworzyłam oczy nie dostrzegając nic poza łuną światła dnia, wpadającą przez szparę pomiędzy roletami. Poprzez przeciąg, znikała ona co jakiś czas zakłócana drganiami zasłon.
Gregora nie było. Paradoksalnie w łożu, w którym zmieściłoby się dwanaście osób, kuliłam się tylko ja.
Chyba nigdy nie zrozumiem, na czym tak naprawdę polega odmowa
i to w tej konkretnej kwestii. Chciałabym na ten jeden moment stać się mężczyzną i poczuć zawód, którego on doświadcza w takich momentach. Patrząc na to z tej strony, zrobiło mi się go żal.
Nie chciałam wystawiać jego żądz na próbę. W dodatku tak okrutną.
Wydobywając moje ciało z objęć kołdry, nasunęłam na siebie jeansy
i koszulkę, robiąc to w jak najpowolniejszy sposób. Odwlekam rozmowę
z nim ? Owszem. Nie wiem, co mam powiedzieć. Wszystko byłoby inaczej, gdyby nie zadzwonił.
Uratował moje dziewictwo. Wzdrygnęłam się, układając włosy
i ospałym korkiem ruszając do salonu.
Krótki korytarz, schody i jestem u celu. Chciałabym powiedzieć prawdę. Nawet Grette nie chce tego aż tak bardzo, jak ja. Powinnam do niej zadzwonić.
Zeszłam po schodach i przystając przy nich, rozejrzałam się dookoła. Tutaj także go nie było. Obeszłam kuchnię, salon, łazienkę i schowek, którego wczoraj nie zauważyłam.
- Gregor ! Wrzasnęłam i ściskając ramiona w poczuciu, że im bliżej tylnych drzwi, tym większe zimno odczuwa moja skóra, podeszłam do nich. Przez szybę zauważyłam bruneta wymachującego siekierą nad jednym, dość pokaźnej grubości pieńkiem.
Siekiera...tylko tego mi brakowało. Mimo mrozu i potencjalnego zagrożenia, uchyliłam szklane drzwi i kuląc się z zimna, wyszłam na zewnątrz.
- Porozmawiasz ze mną ?! Wypowiedziałam drżącym, lecz donośnym głosem, czekając aż zrobi cokolwiek. Wliczałam w to nawet atak siekierą.
Brunet odziany w jeansy, starą, czerwoną koszulę w kratę i rosyjską czapkę, słysząc mój głos desperacji, zaprzestał wyżywania się na tym biednym kawałku drewna i odkładając siekierę, ruszył w moim kierunku.
Dopiero teraz uznałam za dobry pomysł pierwszoplanowy telefon do Grette. Jego wzrok był nieco nieobecny, przez co czułam, że będę mówić raczej do siebie.
- Nie możesz być na mnie zły, bo uznałam, że nie chcę by stało się to tej nocy. Rzuciłam, patrząc na niego z nadzieją, że zrozumie, że będę mogła go przytulić i że zapomnimy o całej tej sprawie.
- W porządku. Mruknął, wymijając mnie i znikając w środku.
W porządku ? W PORZĄDKU ?! Ruszyłam za nim, kiedy tylko dotarło do mnie, że moje mięśnie są jeszcze na tyle sprawne.
- Skoro tak, to nie wiem o co jest ten cały problem. Podjęłam po raz kolejny, stojąc tak na środku salonu, wgapiając się w jego plecy
i czując, że moje ręce powoli odtają, a serce zaczyna wdawać się
w niepotrzebne pojedynki z moimi żebrami, boksując na prawo i lewo.
- Ty mi powiedz. Podążył z impetem w moją stronę, zatrzymując się ledwie kilka centymetrów od mojej osoby. - Wszędzie, gdzie pojawia się temat Toma, my się kłócimy. Nie sądzisz, że to dziwne ? Jego teatralnie ironiczny ton, doprowadził mnie do mdłości, tuż po tym, jak zrozumiałam, że zaczyna robić mi się niezmiernie gorąco.
- Tom nie ma tu nic do rzeczy. Wydukałam cicho, odwracając wzrok
i świdrując nim rzeźbę przy frontowych drzwiach. Ta reakcja idealnie odzwierciedlała to, jak nie potrafię kłamać, jak nie chcę więcej tego robić, bo życie w obłudzie zazwyczaj wygląda tak, jak moje, bądź gorzej.
- Chciałbym żeby to była prawda. Odparł, przekrzywiając lekko głowę na bok i przyglądając się przez chwilę mojej bezczynności.
Nie potrafiłam się odnaleźć ani cokolwiek powiedzieć. Czy akurat w tej chwili musiało stać się jasne, że moja miłość jest inna ? Bardziej rozległa. Posiadająca dwa punkty odniesienia.
- Odwieź mnie do domu. Wycedziłam przez zęby, wymijając go
i kierując się z powrotem na górę.
Co powiedzieć ? Nie jestem na siłach zdecydować kto bądź co, jest dla mnie w tej chwili ważniejsze.
Wrzucając wszystkie rzeczy do walizki, nie zważając na ich stan, zapięłam ją i stawiając na ziemi, jednocześnie wybierałam numer do Grette.
Krótka, jakże irytująca melodyjka na poczekanie, nie była w stanie wybić mnie teraz ze stanu, w który podświadomie sama się wprawiłam. Zazwyczaj jest tak, że stojąc nad przepaścią, przed samym skokiem, czuje się nieosiągalny dotąd spokój i wewnętrzną akceptację. Ja czułam się tak właśnie teraz, choć nie wiem, czy moja przepaść nie ma możliwości pochłaniania mnie.
- Sonja, mogłabym zapytać po raz setny, gdzie się podziewasz ?! Gretts jak zwykle nie miała zamiaru dać mi tego wymarzonego spokoju.
- Opowiem Ci wszystko po wszystko po powrocie. Muszę z kimś pogadać. Powiedziałam, sięgając rączkę walizki i ramieniem otwierając drzwi sypialni.
- Ja też muszę z Tobą porozmawiać. Dobre wieści. Rzekła, już
z większym spokojem, który nieźle mnie zaciekawił.
- Więc do zobaczenia. Odparłam, rozłączając się. Teraz przynajmniej zajęła moją głowę myślą, cóż to mogą być za dobre wieści w moim przypadku. Mam nadzieje, że rychły koniec świata...
Mina Gregora na widok mojej osoby, ciągnącej za sobą walizkę, która miała pozostać w sypialni jeszcze kilka dni ? Druzgocąca.
Uduś się, nikomu nie zrobisz krzywdy. Usłyszałam nagle w duchu, odruchowo masując się po szyi.
- Jestem gotowa. Powiedziałam i podchodząc do wieszaka, zdjęłam
z niego płaszcz i zakładając go na siebie, wyszłam stamtąd jak najszybciej, nie chcąc przyglądać się wyrazowi twarzy Gregora, który w zasadzie mówił, że ma ochotę ułatwić mi zadanie i udusić mnie pierwszy.
Chciałam wrócić do domu. W miarę możliwości zacząć od nowa, poukładać wszystko, kiedyś się z nim pogodzić i znów wieść nędzne życie Sonji Zachovic.
Zsunęłam walizkę po oblodzonych stopniach i postawiłam ją przy samochodzie, który Gregor otworzył, wychodząc z domu.
Podszedł do auta i wsiadł do niego, nawet na mnie nie patrząc. Przełykając ślinę, wpakowałam bagaż na tylne siedzenie i niepewnie zajęłam przednie miejsce pasażera.
Wpatrując się w przestrzeń przede mną, postanowiłam milczeć, choćby miało się walić drzwiami i oknami.
Greg był chyba tego samego zdania. Wolał milczeć, nie chcąc dociekać okropnej prawdy.
Dlatego też podróż przebiegła bez zbędnych kłótni i niedomówień. Właściwie w całkowitej ciszy, przez co przekraczając próg mojego domu, błagałam wzrokiem kogokolwiek, by wydał z siebie choć cichy dźwięk.
Widząc jednak twarze rodziców, mój wyraz również się zmienił. Patrzyli na mnie, jakbym popełniła zbrodnię wyjeżdżając i nic im nie mówiąc.
- Zawiodłem się na Tobie ! Podjął tato gromkim głosem, unosząc się z kanapy i podchodząc do mnie.
- Przykro mi. Rzuciłam szeptem, wlepiając wzrok w moje nadgarstki oparte o walizkę.
- Jak niby mam zostawić Ci naszą firmę ? Dorobek naszego życia !! Wrzasnął po chwili i charakterystycznym ruchem ręki, jakby chciał wymierzyć mi policzek, złapał się za głowę. Mama milcząc, oparta plecami o wysepkę kuchenną, trzymała w dłoni szklankę z zawartością whiskey i nie patrząc na nas wcale, ślepo wpatrywała się w okno naprzeciw.
Czułam, że wybuchnę, że powiem coś czego wcale nie chcę.
- Tato...Zaczęłam, wciąż jednak nie ruszając się z miejsca. - Jestem dorosła. Mam prawo wyboru. Powiedziałam, niezbyt jednak stanowczo, po czym mocniej zaciskając dłoń na rączce walizki, ruszyłam w stronę schodów.
- Może więc czas myśleć o własnym mieszkaniu ! Zagrzmiał za moimi plecami.
To bolało. Zgrzytając zębami i to tylko dlatego, aby się nie rozpłakać, pokonywałam kolejne stopnie, a dojrzawszy Grette, która oparta
o drzwi schowka, przechodziła małe załamanie nerwowe, nie byłam już
w stanie opanować emocji.
Wpadając w jej ramiona, byłam pewna, że ta noc będzie ostatnią w tym domu. W moim pokoju.
Tato miał rację. To czas na zmianę mojego życia. Za wszelką cenę chcę pokazać, że potrafię być samodzielna, ale kiedy tylko przychodzi taka okazja, tchórzę.
Jednak tym razem pokonam to. Z małą pomocą Gretts. Muszę tylko dowiedzieć się, co była gotowa nazwać "dobrymi wieściami"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz