środa, 30 października 2013

13 - Zburzone mury mojego więzienia.

Przy tworzeniu tego rozdziału użyłam ścieżki dźwiękowej, która według mnie w stu procentach oddaje charakter tej części :-)
http://www.youtube.com/watch?v=MqoANESQ4cQ


Zaschło mi w gardle. W uszach odbijały się uderzenia mojego serca, które pracowało teraz ze zdwojoną siłą. Jego spojrzenie było paraliżujące na tyle, że nie mogłam poruszyć dosłownie niczym.
W głowie milion myśli i ani jedna nie wydawała się być właściwą. Coś
w rodzaju fałszywych alarmów.
- Nie możesz...Rzucił cicho, uśmiechając się pod nosem. Jego dłonie zwolniły uścisk, a wzrok powędrował gdzieś w przestrzeń, za moją osobą. Pierwszy raz mogłam ujrzeć u niego tę powagę. Poważnego
i opanowanego Toma.
Co się dzieje ? Tak strasznie ciągnie mnie do ciebie. Sonja...nie trać kontroli. Jego zapach wywoływał u mnie odczucia odurzenia alkoholowego.
- To był miły wieczór. Spuściłam wzrok, próbując nabrać wystarczającą ilość powietrza, aby wyrwać się z tego uśpienia.
- Było koszmarnie, wiesz o tym. Ale rodzicom możesz podrzucić swoją wersję. Odrzekł szybko, podchodząc do wieszaka i zdejmując z niego kurtkę. Spojrzał na mnie znów się uśmiechając. - Będzie dziwnie, jeśli powiem "do zobaczenia". Więc...Urwał nagle, otwierając drzwi
i wychodząc, już bez słowa.
W tym właśnie momencie moja wewnętrzna wojowniczka straciła wolę walki.
Czy jestem aż tak okrutna ? Czy moje chwiejne nastroju są spowodowane właśnie tym, że nie mogę przestać o nim myśleć, nawet gdybym tego chciała najbardziej na świecie ? Odprawiłam go
z kwitkiem, choć wypełniał w całości moje myśli.
To nie jest okrucieństwo wobec niego, ale wobec mnie. Masochistka.
Ale za nic nie mogłam go odczytać. Gregorowi powiedziałam, że im więcej tajemnic, tym lepiej, więc Tom był dla mnie jedną wielką tajemnicą. Nie mam pojęcia czy w danej chwili się cieszył, czy był przeraźliwie smutny. Czy chciał mnie pocałować, czy może dać nogę.
Wiem jedno ! Nie mogę przecież się torturować.
Zabrałam płaszcz, w pośpiechu zakładając pierwsze, lepsze trampki
i pokonując masę wątpliwości i obaw, wybiegłam z domu, nie zamykając nawet drzwi.
- Zaczekaj ! Wrzasnęłam stojąc na werandzie, do jego pleców,
które z oddali były już ledwo widoczne.
Zważając na to, że było ślisko, jak cholera, biegłam z małą dozą ostrożności w każdym stawianym kroku.
Śnieg nadal sypał, odbijając się skrami na moich ciemnych włosach
i czarnym płaszczu. Scena, jak z kiczowatego romansu.
Tom przystanął przy aucie, zaparkowanym na końcu ścieżki prowadzącej do domu i opierając się o nie, patrzył w moją stronę. Przez chwilę znów poczułam, że powinnam zawrócić. Co chcę tym osiągnąć ? Nie wiem przecież, czego chcę.
Zjawiając się przy nim, wydałam z siebie cichy jęk zmęczenia. Para wydobywała się z naszych ust przy każdym, nawet krótkim oddechu. Jednak to mi głos uwiązł w gardle. Patrzyłam na jego zaczerwienioną od mrozu twarz, w duchu wołając o pomoc. Jego wzrok wyczekiwał,
aż uderzę w niego przemową mojego życia. Sama w sumie na to czekałam. Nie jestem w stanie określić ile to trwało. Czas się dla mnie zatrzymał
- Jest trochę zimno. Rzucił nagle, pocierając dłonią o dłoń, patrząc na mnie z rozbawieniem w oczach.
- Mówiłeś, że wiesz, czego chcę. Wymamrotałam pod nosem, rzucając mu spojrzenie małej, zagubionej dziewczynki. Poruszył brwiami, jakby ze zdziwienia, po czym otworzył drzwi pojazdu.
- Wsiadaj. Odparł.
Spojrzałam na niego niepewnie, mrużąc oczy.
A rodzice ? Co im powiem ? Kogo ja oszukuję ? To nie przejdzie.
Tom wyczekując, przewrócił oczyma i wsiadł do środka.
- Dobranoc Sonju. Z zamiarem wciśnięcia pedału gazu, nagle zaniechał tej próby, widząc mnie, trzymającą obie dłonie na pokrytej warstwą śniegu, masce auta. Może robię z siebie kompletną idiotkę, może w tej właśnie chwili upewnił się, że nią jestem, może.
Niepewnie wsiadłam, spoglądając na mój dom, na palące się w oknach salonu, światło, a potem na niego.
Darując sobie szelmowski uśmiech, ruszył przed siebie.
Wpatrywałam się w punkt przed sobą. To nie była niezręczna cisza. Pomagała mi. Dziwo, nie czułam się ani trochę skrępowana.
W środku zrobiło się bardzo ciepło. Policzki, nos i uda zaczęły przyjemnie szczypać.
- Więc jak ? Skierował na mnie swój wzrok, pytające spojrzenie głodnego wrażeń dzieciaka.
- Co jak ?
- Moja propozycja jest nadal aktualna.
- Nawet cię nie znam. Przewróciłam oczyma, odwracając głowę
i napierając czołem na szybę.
- Nie znasz mnie, ale jesteś tu teraz, choć dałem ci wybór.
Roześmiał się. - Przeczysz sama sobie, wiesz ?
- Nie dałeś mi żadnego wyboru. Powiedziałam stanowczo, pocierając nadgarstkiem, nos.
- Znowu się denerwujesz. Parsknął śmiechem.
- Dokąd my w ogóle jedziemy ? Chcąc uspokoić myśli, rzuciłam pierwszą kwestią, która przyszła mi do głowy.
- Donikąd. Mówiąc to, zwolnił i przystanął na poboczu, gasząc silnik
i odwracając się przodem do mnie. Lustrował mnie swoimi lazurowymi tęczówkami znów wprawiając mnie w stan przedzawałowy. - Chciałem pogadać na spokojnie. Na ziemi niczyjej, żeby...Zastanowił się przez chwilę. - jedno nie czuło przewagi nad drugim i odwrotnie.
To wydawało się być logiczne. Skinęłam głową, odpięłam pasy
i powolnym ruchem ręki otworzyłam drzwi, wysiadając. Nadal byliśmy na drodze prowadzącej do mojego domu.
Śnieg zacinał niemiłosiernie, ale w tym momencie najmniej mnie to obchodziło. Stanęłam na środku polnej drogi, rozglądając się dookoła, niezapięty płaszcz miotał się w rytm wietrznych podmuchów. Połacie pól, w oddali małe świetlne punkty zapalonych w domach, lamp.
Wiatr smagający mnie po twarzy, płatki śniegu mieniące się
w tunelach światła wytworzonych przez włączone reflektory. I ta niepewność.
Usłyszawszy zatrzaskiwane drzwi, wzięłam głęboki wdech, brzegiem trampka kreśląc dwa okręgi umiejscowione obok siebie.
Stanęłam w jednym z nich, kierując wzrok na Toma.
Marszcząc czoło, podszedł bliżej i przekraczając granicę drugiego, spojrzał na mnie zasadniczym wzrokiem.
Wskazałam palcem na okrąg należący do chłopaka. - To twoja przestrzeń. Palec przenosząc na drugi z okręgów. - A to moja. Teraz oboje nie mamy nic poza tymi kawałkami ziemi.
Nic nie mówiąc, skinął głową. Słuchał, wpatrując się we mnie.
- Rozmawiajmy. Wzruszyłam ramionami.
- Po co to wszystko ?
- Nie ufam ci...Znamy się kilka dni, a ja...Nie mam prawa. Znów spuściłam wzrok, czując, że to nie miało wydobyć się z moich ust. Przestałam kontrolować cokolwiek, a przecież okręg był tak mały. Nie potrafiłam już nic.
- Patrz na mnie. Skwitował szybko.Wwiercając wzrok w pokrytą śniegiem ziemię, odcięłam się na chwilę, by tuż po niej móc poczuć, że moja strefa stała się dziwnie ciasna, ujrzeć czubki butów, nie swoich.
Uniósł kciukiem mój podbródek. Nie uśmiechnął się jednak. Stanowczy, opanowany wzrok zapuszczał się w moim ciele, z każdą sekundą głębiej.
- Wiesz, że nie mogę z tobą jechać. Szepnęłam.
- Kto powiedział, że nie możesz ? Wyznaczasz granicę między nami,
a nie potrafisz podjąć jednej, prostej decyzji ?
- Ona nie jest prosta.
- Ty już ją podjęłaś. Odparł i wierzchnią stroną dłoni pogładził mój policzek. - Wyjeżdżam jutro o 08:00.
Mówiąc to, pochylił się nade mną i musnął delikatnie kącik
moich ust. - Słodkich snów mała.
Zacisnęłam dłonie w pięści, czując ich ból, próbując się nie rozpłakać. Oczy szczypały mnie i choć wciąż były zamknięte, czułam, jak odchodził. Skrzypiący pod podeszwami, śnieg, dźwięk otwieranych i po chwili zamykanych drzwi auta i głośny warkot zapalanego silnika.
Ani drgnęłam. Dławiąc się powietrzem, co jakiś czas głośno łapałam pojedyncze jego hausty.
Wyminął mnie, gwałtownie skręcając na pobocze i odjeżdżając.

Dopiero po chwili byłam w stanie przywrócić władzę moim kończynom. Pozwalając łzom swobodnie popłynąć po zaczerwienionych policzkach, ruszyłam przed siebie, stopniowo zarazem bezwładnie przyspieszając tempa. Obraz drastycznie się zamazywał, co jakiś czas ocierając nadgarstkiem słone krople, biegłam. Miałam wrażenie, że to ja stoję w miejscu, a świat pędzi.
Co się właściwie wydarzyło ? Mur, który tak rzetelnie budowałam przez ten cały czas, został zburzony w jednej chwili. Wściekłość ? Żal...Smutek. Tylko to teraz odczuwałam. Nie na niego, na siebie.

Docierając do werandy mojego domu, przystanęłam dysząc i znów próbując ostatnim tchem dotlenić organizm. Wytarłam łzy
i podchodząc do drzwi, chwyciłam za klamkę otwierając je szybko.
Siedzieli na kanapie obejmując się i rozmawiając o czymś. W chwili kiedy się pojawiłam rozmowy ucichły.
- Sonja ! Gdzieś ty się podziewała ? Mama, niezwykle przejęta, zerwała się i podeszła do mnie. Szybko jednak ją wyminęłam, nie chcąc opowiadać jej o tym co się wydarzyło. Nie chciałam, żeby widzieli moje łzy.
- Dobranoc. Rzuciłam zachrypłym głosem, przeskakując na schodach po kilka stopni.
- Co jej się stało ? Ze zdziwieniem spojrzała na tatę.
- Młodzieńczy bunt. Przejdzie jej.

wtorek, 29 października 2013

Czas na odświeżenie ;-)

Cześć wszystkim !
Strasznie się dzisiaj namęczyłam, żeby strona wyglądała, tak jak wygląda. Najpierw problem z tłem, a potem ze zmianą położenia nagłówka. Wiem, ciapa ze mnie. Nie do końca jeszcze ogarniam bloggera ;D
No, ale nic. Postanowiłam przysiąść i odświeżyć wygląd bloga. Mam nadzieje, że jest okej. ;P
Przysiadłam też i napisałam kilka rozdziałów do przodu, także nie będę musiała gonić terminów. Pomogła mi w tym muzyka, dźwięki pianina i skrzypiec ;-)  Oh i Ah ! ;D

Już jutro publikacja 13 rozdziału ;-) Mam nadzieje, że jesteście cierpliwi ;D


sobota, 26 października 2013

12 - Jestem taka słaba...

Dochodziła 17:00. Śnieg spazmami spadał w dół ograniczając widoczność praktycznie do zera.
Można by porównać to do chwilowych napadów szału.
Siedząc w swoim pokoju i nie wiedząc co ze sobą począć, rozmyślałam o dzisiejszej kolacji. Kto to właściwie jest ? Znajoma rodziców...sądząc po średniej wieku ich znajomych, syn będzie pewnie po trzydziestce. Prawdę mówiąc innej opcji nie zakładałam.
Próbując odciągnąć od siebie te idiotyczne wywody, zaczęłam niechlujnie wyrzucać wszystkie ubrania z szafy. "Włóż coś ładnego"...gdybym tylko miała coś ładnego. Pokręciłam głową, oglądając białą koronkową bluzkę, którą kupiłam w Wenecji. Co prawda to nie była już ta biel, ale nadal do czegoś się nadawała.
Dobierając do niej czarne legginsy, zagarnęłam wszystko i zamknęłam się w łazience.
Dźwięk napełnianej wodą wanny ukoiła nieco moją frustrację. Zsunęłam z siebie dres i weszłam powoli do gorącej, aż parującej wody. Lustro, okno, oraz cała łazienka pokryła się białą mgłą, przypominała saunę.
A więc od początku. Dlaczego ja mam jeść z nimi kolację skoro to znajomy rodziców, nie mój. Pewnie tego wieczoru po raz pierwszy zobaczę go na własne oczy. A co dopiero rozmowa. Gęsia skórka pojawiła się na moim ciele na samą myśl o tej niezręcznej ciszy.
Przez cały dzień o tym myślałam, zapominając kompletnie o innym zmartwieniu, którym niewątpliwie był Gregor. Naprawdę zaczynałam coś czuć, a to ani trochę mi się nie podobało. W każdym razie mój plan, w którym to zarzekłam się, że dam sobie spokój z kontrolowaniem się, legł w gruzach razem z kilkoma innymi kwestiami. Od teraz mam zamiar spróbować nad tym zapanować i nie dać się zwariować.
Przez chwilę poczułam, że wraca niezależna Sonja z Madrytu.
Czując, że woda straciła swoją temperaturę, a moje ciało nasiąkło już wystarczająco, wyszłam z wanny, owijając się w puchowy szlafrok.
18:30...W chwili, kiedy moja dłoń dotknęła klamki, usłyszałam wrzask mamy. Zapomniałam, że obiecałam jej pomóc w przygotowaniach.
Szybko przyprowadziłam się do porządku i trzymając suszarkę do włosów w jednej ręce, trudziłam się ze szczoteczką do zębów w drugiej. Chciałam się czuć wygodnie we własnym domu, nie miałam zamiaru stroić się jakby miał do nas zawitać prezydent Stanów Zjednoczonych.
Nasunęłam na siebie legginsy, na nogi nałożyłam czarne baletki i upinając włosy w koński ogon, poprawiłam koronkę przy bluzce i ostatni raz przeglądając się w lustrze, zbiegłam na dół.
- Ile razy mam cię wołać ? Mama stanęła na środku kuchni trzymając w ręku naszą ulubioną wazę na specjalne okazje.
- Przepraszam. Bąknęłam, podchodząc do niej. Tata w tym czasie rozpalał ogień w kominku. Cały dom wypełnił się przyjemnym ciepłem i zapachem palonej żywicy.
- Wymieszaj sałatkę. Uśmiechnęła się, pokazując mi szklaną misę ze składnikami na grecką sałatkę.
- Mamo...Wtrąciłam, zaczynając energicznie mieszać pomidory z sałatą i serem feta.
- Tak ?
- Jak to możliwe, że dopiero dziś dowiedziałam się o istnieniu naszego gościa ?
- Nigdy nie pytałaś.
- Ile on w ogóle ma lat ? Spojrzałam na nią, karcąc się, za to pytanie.
- 22. Kochany z niego chłopak. Mama uśmiechnęła się szeroko, wracając myślami do swojego dania głównego.
22 ?!! No to mam problem. Wielki, młody problem. W gruncie rzeczy straciłam w tym momencie koncentrację i kontrolę we własnych dłoniach. Połowa sałatki wylądowała na blacie szafki.
Opanuj się ! Od tej pory miałaś mieć wszystko pod kontrolą. Wszystko ! Nawet to czego nie da się mieć pod kontrolą, miałaś mieć pod kontrolą. Spoglądając na mamę, która akurat doprawiała kurczaka, ściągnęłam jeszcze przed chwilą zawartość miski, z marmurowego blatu i z powrotem wrzuciłam do miski.
- Gotowe. Chrząknęłam, siadając na kuchennym stołku.
- Na pewno się dogadacie. To miły chłopak. Powiedziała, po czym znacząco spojrzała na mnie.
Zlustrowałam ją wzrokiem. Mogłabym przysiąc, że jej mina oznaczała perfidne podpuszczanie mnie.
- Na pewno. Odparłam, szybko wycofując się z miejsca ostrzału.
Zaprosiła go specjalnie ! Nie mam ochoty poznawać nikogo. Jeszcze nie dość poznałam mojego przyszłego, niedoszłego, który wcale nim nie będzie.
Obserwując mamę nakrywającą do stołu i ojca sprawdzającego zawartość barku, miałam ochotę zaszyć się na górze i udać, że właśnie przechodzę groźną, zakaźną chorobę.
- Sonja idź po sałatkę.
Przewracając oczyma, ruszyłam z miejsca i w tym momencie rozbrzmiał podwójny dzwonek do drzwi.
Żołądek podskoczył mi do gardła. Dzielnie stawiając kolejne kroki w kierunku sałatki, starałam się nie słuchać tego, co dzieje się przed drzwiami.
- Chłopcze, jak ty wyrosłeś ! Mama zachwycała się gościem. Tato stał obok, milcząc. Ja natomiast nie miałam zamiaru się odwracać. Rodzice wraz z chłopakiem weszli do jadalni. Żebym tylko zbyt nie wczuła się w rolę ukochanej córki, cieszącej się na widok nowego znajomego.
- Sonja ! Chodź się przywitać. Chwytając misę w dłonie, wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się na pięcie.
I to nagłe gorąco rozpływające się po całym ciele. Żołądek wywinął orła, a miska powędrowała na podłogę, tłukąc się w drobny mak i tworząc niemiłosierny harmider. To był Tom. Tom, którego poznałam już wcześniej, przez którego moje myśli plątały się jak w kołowrotku.
- Sonja !! Co ty wyprawiasz ?! Wrzasnęła mama, podbiegając do mnie natychmiast.
Tom ! Dlaczego nie mogę mieć odrobinę więcej szczęścia ? Czy o zbyt wiele proszę.
Roześmiał się drwiąco, przyglądając mi się uważnie. Nie widziałam na jego twarzy ani odrobiny zdziwienia czy zażenowania sytuacją.
- Przepraszam. Bąknęłam pod nosem, chwytając do ręki ścierkę i padając na kolana, próbując być przy tym choć kapkę profesjonalna i pewna siebie.
- Usiądź już, ja to posprzątam. Skarciła mnie mama, wyrywając mi szmatkę z ręki.
Chcę uciec. Jak najdalej. W moim żołądku właśnie trwała wojna. Usiadłam przy stole, próbując nie patrzeć na przybysza. Choć w gruncie rzeczy na marne szły moje starania. Zerkałam na niego co chwilę, rzucając mu złowrogie spojrzenia. Tom natomiast zasiadł spokojnie przy stole, naprzeciw mnie i uśmiechając się lekko, wpatrywał we mnie lazurowymi tęczówkami.
Mama gdy tylko ogarnęła ten bałagan, błyskawicznie pojawiła się przy stole. Teraz nikogo już nie brakowało.
- Tom..Twoja mama wspominała, że zająłeś się sportem. Tata, trzymając w ręku kieliszek czerwonego wina, zaczął rozmowę.
- Tak. Od zawsze o tym marzyłem. Uśmiechnął się promiennie, odsłaniając szereg białych zębów. - Skoki to moje życie.
- To wspaniale. Cenię ludzi, którzy wykorzystują swój potencjał. Dodała mama, cała w skowronkach.
Żenada...choć...mam okazję czegoś się o nim dowiedzieć. Bacznie go obserwowałam milcząc.
- A studia ?
- Nie skończyłem ich. Ciągłe wyjazdy i treningi, zwyczajnie nie było czasu.
- Rozumiem. Pokiwał głową ojciec, spoglądając na mnie. - Sonja też marzyła o karierze sportowej, choć to raczej słomiany ogień, prawda ?
- Spekulowałabym tato. Odparłam szybko, nakładając sobie na talerz łyżkę zielonych szparagów.
- Wydaje mi się, że ktoś o mało sprecyzowanych planach na życie, nie ma szans. Powiedział blondyn, powtarzając moją czynność.
- Bo każdy z was na pewno ma sprecyzowane plany na życie...Mój stanowczy, ironiczny ton odbił się w całej jadalni.
- Tak. Odrzekł krótko, po czym powoli konsumując warzywo, uśmiechnął się do mojej mamy.
- Mama dużo opowiadała mi o państwa firmie.
- To dzieło naszego życia. Ojciec oblał go szerokim uśmiechem. Tak bardzo kochał rozmawiać o interesach, zwłaszcza jeśli miał z kim o nich podyskutować.
Obserwując tę maskaradę, chwyciłam kieliszek w dłoń, upijając z niego spory łyk wina.
- Tom ! Jutro wyjeżdżasz, prawda ? Rzuciłam, uśmiechając się słodko, lecz z pełną dozą ironii.
- Sonju myślę, że to pytanie nie było grzeczne. Mama spojrzała na mnie z miną mordercy.
- Tak. Prawdę powiedziawszy o wiele bardziej wolę moje Lillehammer. Pełno tu...negatywnej energii.
Powiedział to z pełną powagą, choć miałam wrażenie, że naśmiewa się ze mnie. Miałam ochotę wsadzić mu widelec w oko...

Choć stół był syto zastawiony, zjadłam tak naprawdę pół szparaga. Jego widok tak strasznie odebrał mi apetyt.
Sprzątając z mamą, co jakiś czas patrzyłam na Toma i ojca wspólnie konwersujących.
- Co cię ugryzło ? Mama podeszła bliżej, przyglądając mi się uważnie.
- Nie najlepiej się czuję, chyba pójdę się położyć. Odłożyłam, talerz, który akurat wycierałam i już miałam dać dyla, kiedy moja rodzicielka chwyciła mnie za rękę.
- Nigdzie nie pójdziesz. Masz być miła, rozumiesz ? Ten chłopak niczym nie zawinił.
Oh mamo...gdybyś tylko wiedziała. Pomyślałam, po czym przybierając sztuczny uśmiech, podążyłam do salonu, po drodze zagarniając kieliszek z winem i wypijając całą zawartość.
- O czym rozmawiacie ? Usiadłam na skraju kanapy, spoglądając na mężczyzn.
- O takich męskich sprawach. Tato roześmiał się. Można było wyczuć w jego śmiechu, że poziom alkoholu we krwi przekracza już normę.
Po chwili zjawiła się mama, uśmiechając się do Toma, a mnie paraliżując złowrogim spojrzeniem. Wyciągnęła rękę do taty i powtórnie się uśmiechnęła.
- Chodź kochanie, na ciebie już czas, świeże powietrze dobrze nam zrobi. Niech młodzi porozmawiają. Poruszyła zabawnie brwiami, po czym chwyciła męża pod rękę i oboje ubierając na siebie okrycia wierzchnie, zniknęli za frontowymi drzwiami.
Teraz miałam ochotę zamordować już nie jedną, a dwie osoby. O czym niby mam z nim rozmawiać ?
O sporcie ? Nic o nim nie wiem...
- Napijesz się czegoś ? Rzuciłam, nawet na niego nie patrząc.
Wstał. Rozglądając się po salonie, zatrzymał się wzrokiem na fotografiach.
- Nie mówiłaś, że miałaś nadwagę. Wziął do ręki zdjęcie i roześmiał się, spoglądając na mnie.
Rzuciłam się w jego kierunku, wyrywając mu ją z dłoni, po czym spojrzałam na niego, wytrzeszczając oczy.
- Wredny bawidamek ! Odłożyłam zdjęcie na miejsce, ruszając w kierunku kuchni.
- Bawidamek ? Parsknął śmiechem, podchodząc z drugiej strony i zagradzając mi drogę do
butelki z winem. - W klubie nie narzekałaś. Jego zawadiackie spojrzenie i uśmiech, wywołało u mnie napad niekontrolowanych drgawek.
- Bo...bo...zejdź mi z drogi. Odepchnęłam go lekko, chwytając do ręki butelkę.
- Przyznaj, że superman Gregor zszedł na drugi plan. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem w oczach. Oczywiście udawanym, wcale mnie to nie zdziwiło. Miał rację, ale wiedzieć o tym mogłam tylko i wyłącznie ja.
- Bzdury ! Wrzasnęłam, odwracając się tyłem do niego.
- To dlaczego się tak denerwujesz ? Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Ja ! Ja wcale się nie denerwuje. Odparłam szybko. Trzęsące się ręce nie pozwoliły mi utrzymać kieliszka.
Tom widząc to, uśmiechnął się szelmowsko i chwytając mój nadgarstek, odebrał ode mnie szkło i odstawiając je na blat kuchenny, niebezpiecznie się do mnie zbliżył.
- Wydało się. Jego usta były tuż przy moim uchu, szepcząc mi te słowa. A ja struchlałam. Nie mogąc się ruszyć, czułam, jak oblewam się rumieńcem. Zbierając jednak wszystkie siły, które wykrzesałam z każdej części ciała, odwróciłam głowę, próbując za wszelką cenę nie patrzeć na blondyna.
Ale jak na niego nie patrzeć ? Wysportowany, wysoki, przeuroczy i tak słodki...Gdybym nie była na tyle pewna, że jestem osobą o zdrowym rozsądku, już dawno rzuciłabym się na niego.
Na moje nieszczęście zareagował błyskawicznie na moje uniki. Palcem wskazującym ujął mój podbródek i wręcz zmusił mnie do spojrzenia na niego.  - Jedź ze mną. Oznajmił ze spokojem, nadal się uśmiechając.
- Oszalałeś ? Wydukałam, zbita z tropu, który i tak był już niewyraźny.
- Możliwe. Ale wiem czego chcesz...
- Jak to ? Ja sama tego nie wiem, a ty...
- Wiem. Twoje oczy mówią same za siebie. Splatając swoje dłonie na mojej talii, przyciągnął mnie do siebie stanowczo i odgarnął kosmyk włosów, który wydostał się z końskiego ogona, niesfornie zwisając na mojej twarzy.
- Nie mogę...



Przepraszam za tak późną porę. Miłego czytania. ;-)

środa, 23 października 2013

czwartek, 17 października 2013

11 - Przebiegle i zwinnie...niczym kot.

Zatrzymał się przed moim domem. Zgasił silnik i nie patrząc na mnie, siedział tak przez chwilę w ciszy.
Nieco niezręcznie...Powiedz coś, cokolwiek. Błagałam w myślach. Nie chciałam przejmować inicjatywy. Jeszcze nie teraz. Nie byłam na to gotowa, szczególnie, że nigdy nie dawał mi do tego prawa.
- Wejdziesz ? Zapytałam po chwili, dając dojść do słowa mojej wewnętrznej bogini.
- Jeśli chcesz. Odparł cicho.
- Wiesz...świetnie się bawiłam.
- Wyglądałaś na nieobecną.
- Martwię się o rodziców. Chyba jeszcze nie przywykłam. Kolejne kłamstwo. Kiedy w końcu przestanę to robić ?
Uśmiechając się lekko, wysiadł z auta. Również to zrobiłam, kierując się do domu, ostrożnie by nie wywinąć orła na oblodzonym chodniku.
Szczęk otwieranego zamka i przyjemne ciepło po otwarciu drzwi frontowych.
- Kiedy wracają ? Zdejmując płaszcz i rzucając go na kanapę, skierował się w stronę półki z rodzinnymi zdjęciami.
- W sobotę. Stanęłam obok niego, wpatrując się w jedno, szczególne dla mnie zdjęcie. - Wakacje u babci. Pamiętam, że płakałam, kiedy miałam jechać do domu. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie o tym.
- Twoja mama jest piękna. Przyjrzał się zdjęciu, dokładnie, jakby wetował każdą klatkę.
- To prawda. Rzucając w niego spokojnym spojrzeniem, zdjęłam buty i odwracając się na pięcie, podążyłam do kuchni.
- Nie myślałaś, żeby zamieszkać sama ?
- Ciągle o tym myślę. Na razie tato nie chce słyszeć o tym, że mogłabym przyjąć jakąkolwiek inną posadę, niż ta która czeka na mnie w jego firmie.
- Jesteś ustawiona. Czego chcieć więcej ?
- Czego ? Odrobiny wolności w podejmowaniu decyzji. Odparłam, podając chłopakowi kubek z gorącą herbatą. - Ty możesz wszystko. Sam doszedłeś do tego, co masz.
- Nie całkiem, ale wolna wola, to coś dobrego. Odrzekł, uśmiechając się lekko.
- Na pewno. Oddałam jego uśmiech, po czym oboje skierowaliśmy się na górę.
Postawiłam kubek z herbatą na półce, wchodząc do łazienki i sięgając po gumkę do włosów.
Upięłam je w koński ogon i rzuciłam przelotne spojrzenie na Gregora. Usiadł wygodnie na fotelu, na tym, na którym siedział będąc tutaj po raz pierwszy. Przeszył mnie dziwny dreszcz. Mimo tego, usiadłam spokojnie na łóżku spoglądając na chłopaka.
- Mniemam, że miałeś już kiedyś dziewczynę...
- Jesteśmy tu sami, nie chcesz chyba rozmawiać o naszych ex ? Obrzucił mnie rozbawionym spojrzeniem, jakby coś sugerował.
Co ja właściwie sobie myślałam pytając go o to ? Co do jasnej ciasnej mnie to obchodzi ?
- Masz rację. Przepraszam. Rzuciłam cicho, kładąc się i odwracając plecami do niego. - W zasadzie, to nie chciałam o to pytać. Dodałam, po chwili karcąc się w duchu.
Dźwięk odstawianego na parapet, kubka i odsuwanego fotela. Dotyk jego ciepłej dłoni sunącej po moim ramieniu. Gęsia skórka na całym moim ciele. Przez chwilę czułam się, jakbym spała.
Położył się obok mnie, przyciągając do siebie. Moje odczucia mieszały się między sobą, powodując kompletny brak rozeznania w sytuacji. Ustami wymierzając poszczególne muśnięcia w okolicach mojej szyi, sprawiał, że odlatywałam.
Nie potrafiłam określić, w której chwili przymknęłam oczy i zapadłam w błogi sen...


- Napiszę smsa. Wyjęła telefon z torebki i naciskając 'utwórz wiadomość', zaczęła stukać palcami w poszczególne klawisze.
"Właśnie wsiadamy do samolotu. Będziemy rankiem. Kochamy Cię córciu."
- Mam nadzieje, że nie puściła domu z dymem.


Zapomniałam zasunąć rolety. Światło słoneczne grzało niemiłosiernie. Zrobiło się strasznie gorąco.
Otworzyłam oczy. Gregor spał jak dziecko, wtulony w poduszkę. Uśmiechnęłam się na ten widok, po czym po cichutku ześlizgnęłam się z łóżka, przeciągając w miejscu.
Sukienka nadawała się już tylko do pralki. Poszłam więc do łazienki i zakładając na siebie komplet dresowy, wykonałam codzienną toaletę począwszy od umycia zębów, do rozczesania włosów, które znów lekko falowały się przy końcach.
Zeszłam na dół, przymykając drzwi, by hałasem nie obudzić chłopaka. Otwierając lodówkę, wyjęłam z niej karton mleka i dżem. Bułki, niestety nie dzisiejsze, wyciągnęłam z szafki obok.
Przekrawając je na pół, smarowałam dżemem, ciągle myśląc o osobniku śpiącym słodko w moim pokoju.
Dwie szklanki do połowy napełniłam mlekiem i widząc tę ucztę przygotowaną własnoręcznie, uśmiechnęłam się triumfalnie.
Już miałam iść obudzić Grega, kiedy do moich uszu dotarł dość nietypowy dźwięk. Wyjrzałam przez okno.
To co zobaczyłam...Nie opisałaby tego żadna dziwna mina.
- Rodzice ?  Co do ...?
Olśniło mnie. Gregor !! Zostawiając śniadanie nietknięte, ruszyłam biegiem na górę. Klamka mało nie została wyrwana z drzwi, kiedy próbowałam jednym ruchem ręki je otworzyć.
- Gregor ! Wskoczyłam na łóżko i okładając biedaka poduszką, sapałam, jak pies. - Moi rodzice !
Chłopak otworzył oczy i spojrzał na mnie mglistym wzrokiem.
- Moi rodzice przyjechali ! Musisz iść ! Wrzasnęłam. Dopiero teraz dotarła do niego powaga sytuacji.
- Mieli być w sobotę ! Wstał natychmiast, rzucając mi przelotne spojrzenie.
- Tak ! Ale są dziś. Zagadam ich, pójdę z nimi do sypialni, a ty w tym czasie...
- Wisisz mi kolejną przysługę. Roześmiał się, przeczesując włosy palcami.
- Jasne, zacznę zapisywać. Odparłam szybko, po czym znów wybiegłam z pokoju. Będąc już na schodach, dostrzegłam tatę w drzwiach. - Tato !! Wrzasnęłam, ruszając na niego z całą mocą. Rzuciłam mu się na szyję, mocno przytulając.
- Witaj córciu. Jak widzę, dom nadal stoi. Roześmiał się w głos i również mnie przytulił.
- A co miałoby się z nim stać ? Uśmiechnęłam się uroczo, wyglądając zza jego ramienia. Mama, szukając czegoś w torebce, właśnie wchodziła do środka. - Cześć mamo ! Posłałam jej szeroki uśmiech.
- Cześć kochanie. Podeszła do mnie i ucałowała w czoło, oglądając zarazem ze wszystkich stron, czy aby na pewno jestem cała i zdrowa.
- Muszę z wami porozmawiać. Powiedziałam stanowczo. - Może w sypialni ? Nie czekając ani chwili na ich odpowiedź, ruszyłam na górę. Na szczęście oboje posłusznie podążyli za mną.
Czas zacząć akcję 'Sonja ratuje skórę'. Stąpając już na ostatni stopień schodów, zakaszlałam głośno, by w jakikolwiek sposób dać znak Gregorowi.
- Chyba złapałam jakiegoś wirusa. Bąknęłam, po czym wepchnęłam moich rodzicieli do sypialni, zamykając za sobą drzwi. - Jak było ?! Stanęłam w drzwiach, opierając się o nie i patrząc na nich głupkowato.
- Coś nie tak kochanie ?
- Ależ skąd mamo. Po prostu rzadko wspólnie rozmawiamy. Obiecaliście mi pizze, pamiętasz ?
- Oczywiście. Choć plany uległy małej zmianie. Co powiesz na kolację w domu ? Tato uśmiechnął się tajemniczo, sprawdzając skrzynkę mailową w swoim telefonie.
- Wszystko jedno. Rzuciłam w pośpiechu, zapominając o uroczym uśmiechu, którym obdarzam ich od samego wejścia.
- Jesteś jakaś rozkojarzona. Mama nie dawała za wygraną. W końcu znała mnie najlepiej. Bóg jeden wie co stałoby się, gdyby zobaczyła Gregora w moim pokoju o tej porze.
- Ale co ty mamo, zdaje ci się. Wytrzeszczyłam oczy w jej kierunku. Mając szczerą nadzieję, że chłopak już dawno się ulotnił, otworzyłam drzwi i znów czarująco się do nich uśmiechnęłam. - Fajnie, że jesteście. Mówiąc to, w błyskawicznym tempie pognałam do mojego pokoju. Na szczęście jego już w nim nie było. Znalazłam jednak kartkę na moim łóżku.
"Dwa pokaźne długi. Możesz się nie wypłacić."  Westchnęłam głośno. Strach pomyśleć, o czym myślał pisząc to. Swoją drogą...niezła ze mnie aktorka. Uśmiechnęłam się przebiegle, będąc dumną z siebie, że choć raz mój plan nie spalił na panewce.
Czując się już o wiele pewniej, opuściłam mój pokój i znów zeszłam na dół. Moi rodzice już z apetytem zajadali bułki z dżemem, które jeszcze niedawno szykowałam dla mnie i Gregora.
- Co to za zmiana planów ?
- Będziemy mieli gościa. Wydukał tato, mało nie dławiąc się mlekiem, które chyba nie było pierwszej świeżości.
- Kogo ?
- To syn naszej bardzo dobrej znajomej z firmy. Pamiętam chłopaka, jak był taki o...malutki. Mówiąc to mama wskazała na niski stołek kuchenny. Dziwne, że wcześniej o nim nie słyszałam.
Wzruszyłam ramionami. - Włóż coś ładnego. Spojrzała na mnie znacząco. Poczułam, jak oblewa mnie rumieniec...



Rozdział krótki z braku czasu. Następny będzie dłuższy ;-)

wtorek, 15 października 2013

10 - Nie byłeś koszmarem sennym. Rzeczywistym ideałem ? Owszem...

Migoczące światła neonów wywołały u mnie delikatny atak paniki. Mogłam nie godzić się na kolejną imprezę. Klub był widocznie zatłoczony. Przed wejściem stało kilka grup ludzi.
Gregor zaparkował tuż przy wejściu, jakby miejsce do parkowania czekało właśnie na niego.
Wysiadłam. Wschodni wiatr rozwiał moje włosy. Rozejrzałam się dokładnie, po chwili spoglądając na Gregora. Był jak zwykle wyluzowany i uśmiechnięty.
Podszedł do mnie i chwytając w pasie, poprowadził do wejścia. Tam przywitał się z dwojgiem napakowanych ochroniarzy.
- Gregor ! Właź stary.
- Dzięki. Spojrzał na mnie, a potem lekko popchnął do wejścia.
- Mógłbyś chociaż udawać, że nie znasz tu wszystkich. Skwitowałam, przewracając oczyma.
Uderzyło we mnie gorąco. Kolorowe reflektory, tłum ludzi siedzących
w lożach i bawiących się na parkiecie.
- Poprawi ci to humor ? Uśmiech nie schodził mu z twarzy. To dziwne.
Zaprowadził mnie do jednej z lóż. Siedziało tam kilka osób.
- To jest Sonja ! Wrzasnął, zwracając ich uwagę.
- Greeegi !!! Wstała jedna z dziewczyn. Rudowłosa, przypominająca trochę Pippi Langstrumpf w wersji dla dorosłych. - Cześć Sonju. Jestem Mandy ! Miło poznać. Wyciągnęła dłoń w moją stronę i pokazała szereg równych, śnieżnobiałych zębów.
- Również miło mi Cię poznać.
- Usiądź. Gregor na pewno skoczy po coś do picia. Słysząc to, spojrzałam znacząco na chłopaka. Pochylił się ku mnie.
- Jeden drink. Szepnął, po czym puścił oczko i nie słuchając moich wywodów, ruszył w stronę baru.
- Skąd jesteś ? Pippi patrzyła na mnie swoimi wielkimi zielonymi oczyma, które ledwo było widać spod tony makijażu.
- Pochodzę ze Słowenii. Odparłam uśmiechając się do moich towarzyszy.
- Słowenia. Masz właśnie taką urodę. Bardzo słowiańską. Ja aktualnie mieszkam w Belgii, ale raz na jakiś czas wskazane odwiedzić rodzinne kąty.
Gregor zjawił się tuż po chwili niosąc w dłoniach dwie szklanki.
- Więc ?! Wypijmy za spotkanie ! Pippi wstała i uniosła swojego różowego drinka w górę.
Znów wlepiłam wzrok w Gregora biorąc do ręki swój napój. Usiadł obok mnie. Jego lewa dłoń powędrowała pod moją marynarkę i spoczęła na talii.
Drink znów okazał się być przepyszny, znów mogę mieć kłopoty.
- Greg ! Chodź ze mną !
Ta dziewczyna wyraźnie zaczynała działać mi na nerwy. Chłopak natomiast uśmiechnął się do mnie i chwytając rudowłosą za rękę, oboje podążyli w stronę parkietu.
Zdjęłam okrycie wierzchnie i rzuciłam je w kąt boksu. Obserwowałam ich przez cały czas. Nie żebym była zazdrosna. Po prostu nie podobała mi się to rude babsko. Miała w oczach coś dziwnego, nutę fałszu.
Z mojego punktu obserwacyjnego miałam dobry widok na kompleks barowy. Jedna postać przyciągnęła szczególnie, moją uwagę.
Choć stała plecami do mnie miałam wrażenie, że już gdzieś widziałam tę osobę. Średniej długości włosy przepasane białą bandaną, biała koszulka polo z długimi rękawami, podwiniętymi do łokci.
Coś kazało mi wstać i skierować się w stronę baru. Podeszłam do marmurowego blatu i uśmiechnęłam się do barmana.
- Podać coś ?
- Yy...mojito. Wypaliłam, siadając na stołku i ukradkiem przyglądając się mojemu celowi.
Rozmawiał z piękną dziewczyną o jasnych włosach. Śmiała się i co jakiś czas muskała dłonią jego ramię.
Ukuło mnie coś. Coś w środku. Kiedy barman podstawił mi szklankę
z trunkiem pod nos, chwyciłam ją natychmiast i bez opanowania wypiłam połowę. Musiałam się przesiąść. Bliżej.
Trudno było cokolwiek usłyszeć, bo muzyka zagłuszała każdy dźwięk. Teraz był odległy ode mnie tylko o kilka metrów. Obserwowałam go bezustannie, jakbym dostała misję z góry. Znów zabrałam się za mojego drinka dopijając go do końca w błyskawicznym tempie.
Nagle dziewczyna ulotniła się, a on kiwnął palcem na barmana. Musiał być tu nie pierwszy raz. Odwrócił się tyłem do baru i obserwując tańczących na parkiecie ludzi, uśmiechnął się szeroko.
- Znów się spotykamy. Nim zdążyłam zauważyć, był już na tyle blisko, bym mogła w ciemności odnaleźć jego błyszczące
oczy. - Śledzisz mnie ? Uśmiechnął się przebiegle, okrywając mnie od stóp do głów, swoim spojrzeniem.
- Chciałbyś....Prychnęłam, natychmiast odwracając wzrok i zakładając nogę na nogę z zamiarem pokazania, iż wcale nie czuję się skrępowana.
- Gdzie Gregor ? Znów zostawił cię samą ?
- Wiesz, to akurat nie twoja sprawa. Jak na geja, za bardzo interesujesz się płcią przeciwną. Założyłam ręce na piersiach, spoglądając na blondyna.
- Mówił ci już ktoś, że niezbyt wychodzi ci bycie niedostępną ? A co do rzekomego homoseksualizmu...Uśmiechnął się, opierając łokciami
o blat baru, nadal jednak nie spuszczając ze mnie wzroku. - Na twoim miejscu nie wierzyłbym w każde słowo rzucone przez nieznajomego.
Znów skinął palcem na barmana, który tuż po tym geście podstawił nam dwie literatki z przezroczystym płynem.
- Wybacz, ale nie piję z nieznajomymi. Powiedziałam stanowczo, próbując zapanować nad natłokiem myśli.
- Tom. Wyciągnął rękę w moim kierunku.
Tom ? Czy ja dobrze słyszę ? Mój sen okazał się być kolejnym proroctwem. Więc jednak istniejesz Tomie.
Nie byłeś koszmarem sennym. Okazujesz się być koszmarem rzeczywistości !
- Sonja. Ale to chyba już wiesz. Wsunęłam dłoń w jego, czując jak lekko się zaciska. Przeszył mnie dreszcz, dziwaczne odczucie, że powinnam już, teraz, natychmiast stąd uciekać.
- Wiem o tobie więcej, niż myślisz. Puścił moją dłoń, chwytając za szklaneczkę i wychylił całą jej zawartość.
- Na przykład ?
- Nie lubisz dużych skupisk ludzi, masz słabą głowę, prawie nigdy nie nosisz kolczyków, bo prawdopodobnie cię przytłaczają. A teraz ? Przyjrzał mi się uważnie przybliżając swoją twarz ku mojej. - Czyżbyś się bała ? Roześmiał się i podrapał po skroni.
- Ciebie ? Hahaha dobre sobie. Bąknęłam, kręcąc głową. Znów spoglądając na niego, chwyciłam swoją szklankę umaczając usta
w trunku.
Czując ostry, prawie palący smak w ustach, skrzywiłam się.
- ...i nie potrafisz pić. Dodał po chwili śmiejąc się. - Po prostu to wychyl, nie zastanawiaj się nad smakiem.
Nie chcąc dawać mu większej satysfakcji, zrobiłam jak kazał. Alkohol gryzł najpierw moje gardło i przełyk, wlewając się do żołądka
i powodując w nim wybuch gorąca. - Brawo księżniczko. Parsknął śmiechem, dłońmi odbijając się od blatu i ruszając przed siebie.
O co tu chodzi ? Poczułam się, jak...sama nie wiem. Gdzie właściwie jest Gregor ?
Zeskoczyłam ze stołka, podążając w przeciwnym kierunku. Już po chwili dostrzegłam zarys jego sylwetki.
- Gdzie byłaś ? Zapytał, patrząc na mnie niepewnie.
- Przy barze. Jeszcze raz się rozejrzałam, jednak nigdzie już nie dojrzałam Toma.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. Dobrze się czujesz ?
- Tak, tak. Przepraszam, zamyśliłam się. Dobrze się bawisz ?
- Chodź. Brunet pociągnął mnie za sobą na parkiet.
- Gregor ale ja...Już miałam zamiar się opierać, kiedy on splótł swoje dłonie na mojej talii i przycisnął do siebie. Byłam zbyt trzeźwa. Cholernie zbyt trzeźwa, a ten drink, którego przed chwilą wypiłam nadal czynił spustoszenie w moim żołądku. Próbując się jednak wbić
w rytm piosenki Rihanny i Browna, przestałam myśleć, choć przez chwilę. Ułożyłam dłonie na obojczykach Gregora i szeroko się do niego uśmiechnęłam.

Nie wiem jak długo tańczyliśmy. Straciłam poczucie czasu. Taka chwila zapomnienia dobrze mi zrobiła. Spasowałam i przestałam zadręczać się tym typem spod ciemnej gwiazdy.
- Zamówiłem drinki.
- Chcesz mnie upić ? Spojrzałam na niego, marszcząc czoło.
- Trening czyni mistrza. Roześmiał się, prowadząc mnie do boksu. Klapnęłam na siedzenie. Nogi pulsowały mi niezmiernie. Sącząc drinka, patrzyłam na Gregora rozmawiającego z jakimś mężczyzną, wyraźnie starszym od niego. Po chwili dołączył do nich ktoś jeszcze. Przyjacielskie powitanie z każdym z nich. Z Gregorem wymienili nawet serdeczny uścisk. Ma naprawdę wielu przyjaciół.
Wyjrzałam zza siedzenia by przyjrzeć się chłopakowi. To co zobaczyłam...czy znów przesadziłam z alkoholem ?
Podeszli do mnie. Zasady dobrych manier kazały mi wstać, jednak wcale nie miałam na to ochoty.
- Sonja...to Wolfgang, kumpel z kadry, a to...
- Tom. Znamy się już. Wypaliłam przed nim, patrząc na rozbawionego blondyna. - Miło mi cię poznać Wolfgang. Mężczyzna uśmiechnął się i zajął miejsce obok Pippi, która ochoczo rozpoczęła z nim rozmowę.
- Nie wiedziałem, że się znacie. Rzucił Greg, spoglądając na naszą dwójkę.
- Miałem okazję poznać Sonje na imprezie u Miki. Ciągle na mnie patrzył. Tym swoim przebiegłym, kombinatorskim wzrokiem. Jak seryjny morderca. - O ! Kocham tę piosenkę ! Chyba się nie pogniewasz. Mówiąc to, blondyn spojrzał na Gregora, który skinął głową i uśmiechnął się. Tom nie wiele myśląc, chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą.
- Rozumiem, że nie mam tu nic do powiedzenia !!? Wrzasnęłam za nim, ale zwyczajnie mnie zignorował.
Przystając na samym środku parkietu, obrócił mnie dookoła mojej osi i jednym, zwinnym ruchem przyciągnął do siebie. Nasze ciała stykały się. Nie dało się ukryć gęsiej skórki na moim ciele. Patrzyłam na blondyna przerażonym wzrokiem. Ułożył dłoń na moim biodrze, znacznie poniżej talii, a palce drugiej wplótł w moje. Pochylił się ku mojej szyi i delikatnie wargami musnął skrawek mojej skóry za uchem.
- Przecież cię nie zjem. Spojrzał na mnie spod oka, jakby chciał sprawdzić reakcję moich zmysłów, które w tej chwili szalały. Moja wewnętrzna przyjaciółka wrzeszczała na całe gardło
"POCAŁUJ MNIE !".
Przełknęłam ślinę. Gula w moim gardle ani drgnie. Troublemaker - Olly'ego Mursa rozbrzmiewała w całym klubie. - I swear you’re giving me a heart attack. Wtórując wokaliście, spojrzał na mnie znacząco, powodując mimowolny uśmiech na mojej twarzy.
- Troublemaker. That’s your middlename. Odparłam, parskając po chwili niekontrolowanym śmiechem.
- Nadal uważasz, że próbuję cię poderwać ?
- Taaak ! Roześmiałam się, kładąc dłoń na jego lewym obojczyku.
- Dobrze uważasz. Uśmiechnął się zadziornie i nie czekając znów zmusił mnie do obrotu. Siła z jaką mnie do siebie przyciągał...gdybym aż tak bardzo zwracała na to uwagę, mogłabym nawet poczuć ból.

Piosenka za piosenką, a on ? Nie zamierzał wypuszczać mnie ze swoich ramion. A ja nie czułam się zmęczona. Ból nóg odszedł w niepamięć. Wpatrując się w norweską flagę naszytą na przód jego bandany, śpiewałam wraz z wokalistą, śmiejąc się, jak głupi do sera.
Po chwili coś mnie tknęło. Chwyciłam za nią i zdjęłam ją z jego głowy, po czym nałożyłam na swoje czoło.
- I jak wyglądam ? Spojrzałam na niego, robiąc jedną z kultowych min każdej modelki.
- Jak ja. Roześmiał się i poprawił opaskę, odgarniając pasemko włosów z mojego policzka. - Gregor się niecierpliwi. Spojrzał na mnie, wzruszając ramionami.
Nie chcąc tego okazywać, posmutniałam. Z Tomem bawiłam się naprawdę świetnie. Pomyśleć, że jeszcze pół godziny temu miałam go za kompletnego świra.
Podążyliśmy do naszego boksu. Gregor widząc mnie z bandaną Toma na głowie, parsknął śmiechem.
- Jedziemy ? Zapytał po chwili zbliżając się do mnie i chwytając za rękę.
- Co ?! Wrzasnęłam udając, że nie słyszę. Doskonale słyszałam. Obrzuciłam blondyna stojącego obok, smutnym spojrzeniem, po czym wydostając z boksu, marynarkę. - Jedźmy. Dodałam po chwili, wtulając się w ramię Gregora.
Pożegnałam się z Pippi i resztą, po czym podeszłam do Toma, lustrując go wzrokiem. Znów przywdział ten szelmowski uśmiech. Wyciągnęłam dłoń w jego kierunku i uśmiechnęłam się.
- Miło było cię poznać.
Uścisnął moją dłoń, kciuk drugiej przykładając zaś do mojego nadgarstka. Czyżby sprawdzanie pulsu było jego nawykiem ?
- Również. Odparł, prawie natychmiast odwracając się plecami do mnie i zaczynając rozmowę z jakąś blondynką. Grunt to zainteresowanie...
Przewróciłam oczyma, prawie natychmiast spoglądając na Gregora i uśmiechając się do niego szeroko.
- Chodźmy. Szepnęłam mu do ucha, nie mając już zamiaru zawracać sobie głowy blondynem. Senną marą rzeczywistości.

poniedziałek, 14 października 2013

Nagłe przebudzenie.


Mam nadzieje, że dalsze części opowiadania podobają się. Zachęcam do komentowania. Możecie podrzucać swoje pomysły na ciekawy rozdział, bardzo by mi to pomogło. Wtedy mogłabym powiedzieć, że mieliście swój wkład w powstawanie każdego rozdziału ;-)  

Miłego czytania i pobudzania wyobraźni. ;-*

9 - Jesteś moją głową...

Przekroczyłam próg domu, mojego domu. Nareszcie !
- Żeby to mi było ostatni raz. Powiedziałam stanowczo do siebie, po czym natychmiast udałam się na górę.
Nie miałam pojęcia, że czyste ciuchy mogą dodać takiego animuszu. Po tym co wczoraj odwaliłam, powinnam tu siedzieć do końca życia i nie pokazywać się Gregorowi na oczy. Wstyd !
Zbiegłam na parter, chwytając dwa sucharki. Ubrałam płaszcz, a czapkę i rękawiczki chwyciłam w drugą rękę. No to go !.
Wyszłam, zatrzaskując za sobą drzwi i przekręcając klucz w zamku. Po chwili znów siedziałam w ciepłym wozie Gregora.
- Jesteś pewien, że mam jechać z Tobą ?
- Nie. Roześmiał się, po czym ruszył z miejsca, zostawiając za sobą dwie dziury w śniegu.
- Gdzie macie się spotkać ?
- Na stoku. Odparł szybko, szukając jakiejś stacji radiowej.
- Gregor ! Wypuść mnie, ja nie jadę. Znowu się zbłaźnię.
- Przestań wreszcie tak o wszystkim myśleć. Wrzuć na luz. Stanowczy ton. To czego w przypadku Gregora nienawidziłam najbardziej.
Westchnęłam ciężko, znów opierając czoło o szybę pojazdu.
- Skąd on jest ?
- Z Lillehammer. To w Norwegii.
- To co robi tutaj ?
- Nie tylko tam ma znajomych. Roześmiał się, spoglądając na mnie, jak na głupka.
- Okey już się nie odzywam. Bąknęłam i odwróciłam wzrok.
- Rozchmurz się. Nie lubi smutasów.
- Jesteście blisko ?
- A co ? Jesteś zazdrosna ? Znów spojrzał na mnie z tym samym wyrazem.
- Nie ?!
- Przyjaźnimy się. Jemu chyba jako jedynemu nie odbiła palma.
- W sensie ?
- W sensie ...przez nadmiar uwagi. Odparł, parkując przed wejściem na linową kolejkę.

Kolejka zawiozła nas na sam szczyt stoku. Aby dojść na trasę i do sklepu Miki, trzeba było przejść przez 'stokową' restaurację.
Weszliśmy do środka. Oszałamiające było to, że aż tyle ludzi było tutaj o tej wczesnej porze.
Podążyłam za Gregorem, który pewnie kierował się do upatrzonego stolika.
Rozglądałam się na boki. Zaciekawiły mnie zdjęcia wiszące na ścianach. Na jednym z nich uwieczniony był Gregor w locie. Wyglądał świetnie nawet wtedy. Ten groźny wzrok, utkwiony w jednym punkcie.
Musiał być kimś ważnym skoro tu wisiał...nie dosłownie oczywiście.
Kiedy Gregor się zatrzymał, skierowałam wzrok na niego. Właśnie wymieniał uścisk dłoni z Tomem, swoim przyjacielem. Już miałam zrobić to samo, kiedy nagle mnie zamurowało.
- To ty. Bąknęłam cicho, patrząc na blondyna o niebieskich oczach.
- To ja. Blondyn parsknął śmiechem, po czym spojrzał na Gregora nieco zmieszanego.
- Wy się znacie ?
- Nie. Odparł niebieskooki, wchodząc mi w słowo, które brzmiało 'Tak'.
- Już myślałem, że o czymś nie wiem. Dodał Gregor, po czym całą trójką usiedliśmy przy stoliku. Ja jednak nadal nie rozumiałam o co do diabła chodzi ? Przecież skoro ja byłam pijana i go zapamiętałam, to on musiał zapamiętać mnie, szczególnie, że znał moje imię.
- Kiedy wracasz ? Gregor skierował pytanie do Toma, co jakiś czas na mnie spoglądając. Pewnie sam dziwił się, dlaczego tak patrzę na jego przyjaciela.
- Pojutrze. Będziecie jutro na imprezie w Fox ?
- Tak. Tym razem to Greg wszedł mi w słowo, które brzmiało 'Nie'. Spojrzał na mnie zachęcająco, chwytając za rękę.
- Jak długo jesteście razem ?
- Nie jesteśmy razem, mówiłam ci już. Rzuciłam prawie natychmiast, łapiąc spojrzenia obydwu.
- Czyli jednak się znacie. Gregor chyba też nie wiedział co się dzieje.
- Nie przypominam sobie. Tom przyjrzał mi się dokładnie. Nagle kącik jego ust powędrował nieco do góry, co było zauważalne tylko dla mnie.
Co się tu do cholery dzieje ? Znał moje imię ! Nagle telefon jednego z nich dał o sobie znać.
- Sorry na chwilę. Tom wstał i udał się do wyjścia, odbierając telefon w połowie drogi.
- Sonja ? O co biega ?
- Znam go ! Mówiłam ci wczoraj, że miałam dziwną sytuację. Czemu mi nie powiedziałeś, że jest gejem ?
Gregor najpierw poukładał sobie całą moją wypowiedź, oddzielając ostatnie zdanie od całej reszty.
- Co ?!! Spojrzał na mnie i roześmiał się w głos, wzbudzając zaciekawienie wszystkich dookoła. - Tom gejem...a to dobre.
- Sam mi o tym powiedział !
- Wiesz...on wiele rzeczy mówi. Z większością jednak nie ma sensu się liczyć. Znów się roześmiał, zasłaniając usta. - Przepraszam, ale alkohol naprawdę ci nie sprzyja.
Przewróciłam oczyma, oglądając się za blondynem, który akurat znów pojawił się w środku.
Stanął tuż za mną. Ogarnęło mnie dziwne poczucie niebezpieczeństwa. Pochylił się lekko, a swoje dłonie ułożył na moich obojczykach.
- Wstawaj...Szepnął mi do ucha, chichocząc.
- Co ?
- No wstawaj !! Masz zamiar przespać cały dzień ?!
Zerwałam się słysząc znów donośny głos Gregora. Spojrzałam na niego spłoszonym wzrokiem. Naprawdę nie miałam pojęcia co się dzieje.
- Ale...Jęknęłam, po czym po raz drugi dzisiaj zgramoliłam się z łóżka. Tak mi się przynajmniej wydawało. De ja vu ? Zdecydowanie. - Chyba coś mi się śniło.
- Na pewno, miałaś dziwną minę. Roześmiał się, po czym podał mi mój telefon. - Twoja mama dzwoniła. Pozwoliłem sobie odebrać.
- Co ?! Co jej powiedziałeś ?
- Prawdę. W tej chwili patrzył na mnie rozbawiony. A ja miałam ochotę go zamordować.
- Jak to ? Gregor osza...?
- Powiedziałem, że jestem u ciebie i, że właśnie poszłaś do łazienki. Wyluzuj. Dodał po chwili, kompletnie zbijając mnie z tropu. - Choć w sumie mogło to zabrzmieć dwuznacznie. Wzruszył ramionami uśmiechając się szelmowsko.
- Muszę jechać do domu. Powiedziałam stanowczo, poprawiając włosy i patrząc na chłopaka.
- Dziś jest impreza w Fox. Pójdziesz ze mną ?
Ja chyba znowu śnię. Moje prorocze sny zaczynają mnie irytować. Wcale nie jest fajnie wiedzieć co za chwilę się wydarzy. A może zaraz zadzwoni jego telefon ?
Nagle dźwięk dzwonka wprawił mnie w osłupienie. Gregor obrzucił mnie przepraszającym wzrokiem i odebrał.
- Hej mamo.
Nie wsłuchiwałam się w ich rozmowę. Dziękowałam za to losowi, że tajemniczy przyjaciel Gregora o imieniu Tom, okazał się tylko koszmarem sennym. Do tego bardzo dziwnym.
Kiedy tylko Gregor zakończył rozmowę, oboje postanowiliśmy na razie nie rozmawiać o żadnej imprezie, bo to nadal był dla mnie zawstydzający temat.

Ciepły nawiew w aucie Gregora, The kooks, ich naive i ja. Wsłuchiwałam się w tekst, potwierdzając każde słowo. Nie miałam ochoty jechać na żadną imprezę. Przez ostatni dzień nie miałam też czasu pomyśleć co jest między mną a Gregiem.
- A może zamiast imprezy spędzilibyśmy wieczór we dwoje ?
O nie. Powiedziałam to.
- Jak para ? Spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach.
- Na przykład. Odparłam, prawie natychmiast odwracając wzrok. - Mam dosyć imprez na kolejny rok.
- Zróbmy tak. Pojedziemy tam na chwilę, a później daję ci wolną rękę. Co ty na to ?
Czemu tak bardzo mu zależy na tej imprezie ? Ale czy miałam jakiś wybór ? Chciałam tylko spędzić z nim jak najwięcej czasu.
- No dobrze. Orzekłam, wgapiając się w jego profil.

Mój dom stał, tak jak go zostawiłam. Dopiero teraz zorientowałam się, że zostawiłam włączoną lampkę nocną w moim pokoju, gdyż z okna dostrzec można było pomarańczowy przebłysk.
- Przyjadę po ciebie o 20:00
- Gregor...
- Nic nie mów. Odparł szybko, po czym pochylił się ku mojej osobie i dłonią gładząc mój policzek, musnął kilkakrotnie usta, swoimi wilgotnymi wargami.
Spojrzałam na niego trzepocząc rzęsami, po czym natychmiast wyszłam z auta. Cholerny przekupa ! Myśli, że jednym pocałunkiem namówi mnie na wszystko....No i ma racje.
Mógł zrobić ze mną co chciał. Przestałam być odporna. Straciłam ostrość widzenia zagrożeń. Przestałam też uważać, że to źle. Bo mogłam przenosić góry, czułam się, jak bogini. Boski Gregor zainteresował się właśnie mną. Bez spisków. Czyste zauroczenie i namiętność.
- Przestań...Skwitowałam moje alter ego, które koniecznie chciało się wyrwać na zewnątrz i załatwić wszystkie sprawy za mnie.
Zamykając się w domu, westchnęłam ciężko i opadłam na kanapę przy okazji wystukując numer do mamy.
- Sonja ?!! Dlaczego Pan Schlierenzauer odebrał Twój telefon ? Rozmawiałyśmy na ten temat moja droga.
- Mamo ! Nic się nie wydarzyło. Jak mogłaś o tym pomyśleć ? Już go nie ma. Przyszedł oddać książkę, którą ode mnie pożyczył. Nie denerwuj się. Kłamanie jeszcze nigdy nie szło mi tak dobrze, jednak nagłe wyrzuty sumienia wybiły mnie z rytmu.
- Kochanie, martwimy się z tatą. Może to był zły pomysł, żeby zostawiać cię samą.
- Jestem dorosła. Kiedyś to ja was zostawię. Kiedy wracacie ?
- W sobotę.
- Przecież dziś jest czwartek !
- Wiem myszko, ale obiecuję, że jak wrócimy, pójdziemy na wielką pizze pepperoni.
Przewróciłam oczyma i uśmiechnęłam się.
- Wiesz, jak poprawić humor. Trzymajcie się.
- Zaczekaj. Co masz dziś w planach ?
- Zostać w domu, porozmawiać z Grette i iść spać. Odrzekłam szybko spoglądając na zegar stojący na półce.
- W takim razie miłego dnia kochanie. Kochamy Cię.
- I ja was.
Rozłączyłam się.
Pięć minut rozmowy i 2 kłamstwa. Nieźle Sonja.
Podążyłam na górę. Przebrałam się i włączyłam komputer. Kolejna wiadomość od Grette. Nie przeczytałam jej, minimalizując stronę gmaila. Cokolwiek napisała, pewnie ma racje. Sonja ogarnij się !. Nie jesteś małą dziewczynką, potrzebującą kogoś do życia bardziej, niż samej siebie. Co z tego, że jest przystojny, czarujący i arogancki, jak cholera ? To nic nie znaczy. Weź się w garść.
Położyłam się na łóżku wpatrując w już dawno upatrzony punkt na suficie. A może się poddać ? W gruncie rzeczy już to zrobiłam. Nie poznaję samej siebie. Zachowuję się, jak rozkapryszony bachor. Ale dostałam czego chciałam...
Dźwięk maila wytrącił mnie z zamyślenia. Grette chyba się niecierpliwi. Jednym ruchem ręki sięgnęłam po laptop i otworzyłam stronę.

od :GregorS@.com
do :Sonja.Zah@.com

Mam nadzieje, że mnie nie wystawisz. ;>

No pięknie. Chciałabym móc być na siłach go wystawić. Jestem przekonana, że pisząc to był pewien, że tego nie zrobię. Chyba wyczuł moją słabość.
Odłożyłam laptop i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i przez kilka chwil wpatrywałam się w jej zawartość. Moją uwagę przykuła czarna sukienka. Oszalałam...Nie miałam jej na sobie odkąd pamiętam.
Wyciągnęłam ją i jeszcze raz dokładnie jej się przyjrzałam. Mam nadzieje, że tym razem nie narobię głupstw.
Położyłam ją na łóżku i podążyłam do łazienki. Po wyjściu z niej znów wyglądałam, jak człowiek. Postawiłam tym razem na prostownicę. Jedna wsuwka na boku, podtrzymująca opadającą na prawe oko grzywkę. Blady róż na ustach i lekko podkreślone kąciki oczu.
Wsunęłam na siebie sukienkę i stanęłam przed taflą lustra. Jest zdecydowanie za krótka. Naciągając ją na kolana, stwierdziłam, że to chyba nic nie da. Czego ja się właściwie obawiam ? Jestem kobietą, może trochę niezdecydowaną i nie do końca wiedzącą czego chcę, ale kobietą. Mam prawo eksperymentować i mieszać w zmysłach mężczyzn, szczególnie tych, którzy mi się podobają.
Dobrałam do niej czarne koturny. To dobry wybór. Nie chwaląc się, moje nogi wyglądały świetnie. Naciągnęłam na siebie czarną marynarkę, zapinając jeden jej guzik na samym środku.
Spojrzałam na zegarek. Nie ma to jak być gotową do wyjścia godzinę przed czasem. Zeszłam więc na dół i usiadłam na kanapie, włączając tv. Durny teleturniej pochłonął mnie na tyle, by przestać myśleć o czymkolwiek innym. Odpowiadałam w myślach na pytania prowadzącego, śmiejąc się pod nosem z tych osłów, nie wiedzących tak prostych rzeczy.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Zdrętwiałam. Opanuj się Sonja ! Mój wewnętrzny głos czynił cuda. Wstałam i podeszłam do drzwi, stukając koturnami o kafelki w holu. Otworzyłam je bez wahania.
Gregor wyglądał nieziemsko. Biała koszula wpuszczona w ciemne jeansy, srebrny łańcuszek na szyi i ten przejmujący, pewny wzrok.
- Nie wyglądam zbyt oficjalnie ? Zapytał po chwili, kiedy tak stałam, jak wryta.
- Zdecydowanie nie. Pokręciłam głową, nadal mając usta otwarte ze zdziwienia.
- Wyglądasz pięknie. Uśmiechnął się przekraczając próg mojego domu.
- Dziękuje. Odparłam szybko, zamykając drzwi. - Na pewno jedziemy tam tylko na chwilę ?
- Tak. Dotrzymuję danego słowa. Podszedł do mnie, a na jego twarzy znów pojawił się triumfalny uśmiech.

niedziela, 13 października 2013

8 - Houston ! O rany, ale mam problem !

 od :Sonja.Zah@.com
do : Grette232@.com

Zrobiłam niesamowitą głupotę ;(  

od : Grette232@.com
do :Sonja.Zah@.com

Opowiadaj natychmiast !

 od :Sonja.Zah@.com
do : Grette232@.com

O rany....ale mam problem !...



- No wiesz, nie wyglądasz na trzeźwą !
- Miło to zaczepiać nieznajome dziewczyny ? Odparłam z przekąsem, chcąc pozbyć się typa.
- Nawet bardzo. Uśmiechnął się szelmowsko, po czym pociągnął mnie za rękaw swetra, wydostając tym samym z tego tłoku i ścisku. - Łazienka jest tu. Wskazał palcem, powtórnie się uśmiechając. Przesadna pewność siebie ? Gdzieś to już widziałam. Chyba wszyscy tutaj są tacy.
- ...dzięki...Rzuciłam cicho, prawie natychmiast zamykając się w za drzwiami. Po załatwieniu potrzeby...jednym słowem lazurowe niebo, bo tak sobie nazwałam tego drinka, wywołuje moczotok, spojrzałam w lustro. Cały image, który prezentowałam jeszcze dwie godziny temu uleciał gdzieś. Wyglądałam jak potwór. Potargane włosy, spocone ciało i nieświeży oddech. No pięknie !
Pokropiłam twarz kojącą odrobiną wody, nabierając do ust wielki haust powietrza.
- Mogę wracać...Powiedziałam do siebie i uśmiechnęłam się do lustra, by sprawdzić, czy aby na pewno jeszcze nie czas na mnie.
Wychodząc, przywitałam się z jakąś dziewczyną, która szeroko się do mnie uśmiechnęła. Mam chyba iść prosto.
- Chyba należy mi się jakaś nagroda za ratunek. Znów usłyszałam ten głos.
- Słuchaj ! Jeśli myślisz...Wtedy po raz pierwszy spojrzałam na tajemniczego natręta. Dłuższe, blond włosy, duże niebieskie oczy i zabójczy, a zarazem dziecinny uśmiech, formujący dwa przecudowne dołeczki w obydwu policzkach.  - Czy zwykłe dziękuje wystarczy ?
- Nie sądzę. Ale odprowadzenie wybawcy brzmi o wiele lepiej. Jego akcent...mówił, jak...haha jak kaczka.
Wiem, wiem...nie powinnam się śmiać z innych narodowości, bo sama przecież nie jestem stąd.
- Wychodzisz już ? Spojrzałam na chłopaka, próbując nie dać poznać po sobie, że odrobinę mi się spodobał. Oczywiście to tylko odrobina, prawie nic.
- Pewnie chciałabyś, żebym został, ale niestety. Obowiązki wzywają. Przekrzywił głowę na lewą stronę i roześmiał się, ciągle mi przyglądając.
- A więc skoro musisz...Uśmiechnęłam się zawadiacko i ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych.
Chłopak lekko zmieszany, szybko mnie dogonił, otwierając je i puszczając mnie przodem.
- Obowiązki ? Odwróciłam się i rzuciłam mu badawcze spojrzenie zza pleców.
- W rzeczy samej. Jesteś dziewczyną Gregora, prawda ?
- Nie jesteśmy razem. Oburzyłam się, choć sama nie wiem czemu. To było przecież bardzo prawdopodobne.
- A wyglądacie.
- Obserwowałeś mnie ? Zatrzymałam się, lustrując wzrokiem blondyna.
- Gregora. Szedł pewnym krokiem, nie roniąc ani kapki uśmiechu.
- Aaa ! Wybacz. Nie wiedziałam, że...ALE ZE MNIE KRETYNKA ! Pewnie pomyślał sobie, że jestem uprzedzona. Przecież nie mam nic do homoseksualistów.
- Nic nie szkodzi. Uśmiechnął się i przystanął przy bramie wjazdowej. - Pewnie musisz już iść Sonju. Mówiąc to, swoją dłonią odgarnął niesforny kosmyk moich włosów, lekko muskając przy tym
mój policzek. - Nie chciałbym, żeby Gregor martwił się o ciebie z mojego powodu.
- A...no tak. W takim razie....yyy...cześć. Moja wewnętrzna niezdara w głosie właśnie się ujawniła. To była najdziwniejsza rozmowa, jaką w życiu prowadziłam. Jeszcze przez chwilę wgapiałam się w tajemniczą postać, wsiadającą do czarnego terenowego auta.
Zaraz....skąd on zna moje imię ? Oh..mniejsza o to. Jest gejem, nie muszę się o nic obawiać. Co prawda mówiłam o jego osobie, co do swojej mając jednak pewne wątpliwości.
Chwytając za klamkę drzwi wejściowych, napotkałam rozedrganą postać Gregora.
- Gdzie byłaś ? Martwiłem się.
- Przepraszam. Miałam do czynienia z...bardzo dziwną sytuacją.
- Co ? Spojrzał na mnie jakbym mówiła w innym, nieznanym mu języku.
- Nie ważne. Uśmiechnęłam się promiennie. - Chyba trochę przesadziłam z alkoholem.
- Widać. Roześmiał się. - Ale nie powiesz mi, że źle się bawisz. Chwycił mnie za rękę i znów wprowadził w centrum dzikiej imprezy. Muzyka nie dawała mi usłyszeć własnych myśli, może to i dobrze.
Objęłam czekoladowookiego, przykładając skroń do jego torsu. Bity ani trochę nie namawiały ludzi do wolnego tańca, ale ani trochę mi to nie przeszkadzało. Kołysaliśmy się w wolnym tempie, Greg chyba wyczuł, że naprawdę przesadziłam. Grunt, że czułam się przy nim bezpiecznie. W zasadzie nie powinnam. On był cholernie nieobliczalny, a ja słuchałam go, jak jakiegoś proroka.
Ciekawe czy choć w małym stopniu ja działam tak na niego. Lepiej, żeby nie wiedział, że może zrobić z moim umysłem wszystko, mógłby zacząć to wykorzystywać.
- Chodźmy stąd. Rzucił po chwili. - Mam lepszy pomysł. Mówiąc to, wyprostował się, rozejrzał dokładnie tak, jakby czegoś szukał, po czym poczułam, jak jego palce wplatając się w moje, nakazują mi iść za nim.
- Już się zbieracie ? Jeszcze nie ma północy ! Wrzasnął Mika, widząc nas w odwrocie. Jego wiecznie uśmiechnięta twarz wprawiała mnie w nagłe napady śmiechu, lecz tym razem było inaczej.
- Nie najlepiej się czuję. Powiedział stanowczo Gregor, przyciskając mnie do siebie. Nie skarżył się wcześniej. Mimo to posłusznie poszłam z nim.
- Nie mówiłeś, że...
- Bo nic mi nie jest. Nie wypuściłby nas. Roześmiał się, otwierając mi drzwi od strony pasażera.
- A właściwie...
- To niespodzianka. Znów wszedł mi w słowo. Czy on zawsze musi wiedzieć, co akurat w danym momencie chcę powiedzieć ? To irytujące.
Oparłam głowę o szybę gdyż stała się niepokojąco ciężka. Wsłuchując się w ciche dźwięki Kings of leon - closer, próbowałam miarowo oddychać. Czując co jakiś czas wzrok chłopaka na mojej osobie, przechodziły mnie dreszcze. On nie może aż tak na mnie działać. Prędzej zwariuję, niż zrozumiem ten system.
- Dobrze się bawiłaś ?
- Co ? ...aa Tak...Uśmiechnęłam się lekko, nie spuszczając wzroku z migoczących w świetle reflektorów płatków śniegu. - Nie lubię niespodzianek. Bąknęłam i dopiero teraz wlepiłam swój wzrok w jego postać.
- Musisz przywyknąć. Odparł spokojnie, uśmiechając się zawadiacko. - Zaraz będziemy na miejscu.
Westchnęłam cicho i przymykając oczy oddałam się błogim, znanym mi dźwiękom.

- Pobudka ! Z tego letargu wyrwał mnie jego głos i głośny dźwięk klaksonu. Zerwałam się i spojrzałam na niego z grymasem obudzonego dziecka. - Jesteśmy na miejscu. Otworzył drzwi i wysiadł.
Ciekawość doprowadziła do tego, że nie czekałam aż otworzy mi drzwi, a sama migiem wyślizgnęłam się z samochodu.
Mróz szczypał mnie w policzki i nos, ale nie uśpiło to moich zmysłów.
Zobaczyłam duży dom. Bardzo tradycyjny, ale zarazem piękny. Ciemno brunatne okiennice i wielki taras.
- To twó...
- Tak. Witam w posiadłości Schlierenzauerów. Odparł zabawnym tonem.
Poczułam się dość dziwnie. Nie chciałam poznawać jego rodziców. Nie teraz. Nie w takim stanie.
- Gdzie twoi rodzice ?
- Nie martw się, nie będziesz musiała z nimi rozmawiać. Wyjechali.
Naprawdę mi ulżyło gdy to usłyszałam. Niepewnie podążając w kierunku budynku, zastanawiałam się po co mnie tu przywiózł. Co prawda mogłoby się to wydawać niesprawiedliwe. On był w moim domu już kilkakrotnie, a ja ? A ja w zasadzie nic o nim nie wiedziałam.
Otworzył ciężkie, zrobione pewnie na zamówienie z drewniane drzwi, prawie od razu zapalając światło.
- O raany...Wydukałam. To był piękny dom. Lakierowane schody prowadzące na górę, parkiet na podłodze, ściany w niespotykanych pastelowych kolorach. - Tu jest obłędnie !
Weszłam do środka, rozglądając się dookoła, jak dziecko w sklepie zabawkowym.
- Rozgość się. Mówiąc to, podszedł do mnie i chwytając za obydwa rąbki mojego swetra,
zdjął go ze mnie. - Herbata dobrze ci zrobi.
Usiadłam na krześle, przy wielkim stole i obserwując go, poczułam, że zaczynam odpływać. To gorąco chyba źle na mnie działało.
- Gregor...Szepnęłam, po czym zerwałam się na równe nogi. - Gdzie jest łazienka ?!
Spojrzał na mnie, natychmiast odstawiając kubek i szybko zaprowadził mnie do toalety.
Jedyne co czułam to wirujący dookoła własnej osi żołądek i Ciepłe palce Gregora muskające moją szyję, kiedy próbował uchwycić moje włosy. Z czołem opartym o sedes, miałam ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy nie wracać.
- W porządku ? Przykucnął przy mnie i podając chusteczkę, lustrował mnie pobłażliwym wzrokiem.
- Niedobrze mi...odparłam cicho, łykając każdy haust powietrza.
- Będziesz jeszcze wymiotować ?
- Chyba nie..
Już po chwili wtulając się w ciepłe ciało chłopaka, niesiona do ciemnego pokoju, czułam się o niebo lepiej, jednak nadal strasznie. Wszystko wirowało, zapachy mieszały się i tworzyły jeden okropny zapach alkoholu.
Nogą uchylając drzwi, Gregor wniósł mnie do pomieszczenia, po czym ułożył delikatnie na miękkim łóżku.
Zapalił małą lampkę nocną i usiadł obok, obserwując mnie.
- Przepraszam..pewnie nie tak sobie to wyobrażałeś.
- Cicho bądź. Odrzekł stanowczo. - Pójdę po wodę.
Otworzyłam oczy, co w tym stanie było nie lada wyczynem. Mnóstwo zdjęć, krajobrazów, przypadkowych ludzi, a wśród nich dostrzegłam też moją twarz. Uniosłam się na łokciach z trudem utrzymując równowagę, z niedowierzaniem wpatrując w fotografię. Dobrze, że chociaż wyszłam na nim korzystnie.
Przykładając głowę do poduszki, starałam się już o niczym nie myśleć. Po chwili zjawił się Greg z butelką wody.
- Dasz radę się podnieść ?
- Tak. Zaparłam się rękoma o miękki materac i uniosłam niezwykle ciężkie ciało do góry.
Mimo moich starań i zapewnień, Gregor usiadł obok. Mogłam plecami oprzeć się o jego tors.
Podał mi butelkę i kazał upić kilka sporych łyków. Posłuchałam każdego jego słowa, choć nawet woda nie wchodziła mi łatwo.
- Musisz mnie odwieźć...jak twoja mama...
- Nigdzie się stąd nie ruszysz. Jego stanowczy ton nie pozwolił mi z nim dyskutować.
- Głowa mi pęka. Oparłam ją o jego prawą pierś i muskając policzkiem, szukałam wygodnego miejsca.
- Śpij. Szepnął, odgarniając moje potargane włosy. Sam zaś ułożył się w dość wygodnej dla niego pozycji. Nawet nie wiem kiedy oboje odpłynęliśmy.

od : Grette232@.com
do :Sonja.Zah@.com

Mówiłam, żebyś nie piła....

 od :Sonja.Zah@.com
do : Grette232@.com

Sama milion razy sobie to powtarzałam. GŁUPIA KRETYNKA ! :(



Usłyszałam dźwięk prysznica, a potem otwieranego okna i ptasi trel. Nie mogłam jeszcze otworzyć oczu. Zdecydowanie nie byłam na to gotowa. Ty kretynko ! Jak mogłaś doprowadzić się do takiego stanu ? Pozwolić mu na siebie patrzeć w agonalnym stanie !! Moje myśli były szybsze od bolidu. Bałam się poruszyć. Czułam, że mnie obserwuje. Pieprzona ciekawość.
Uchyliłam lekko jedno oko. Stał na środku pokoju z ręcznikiem przepasanym na biodrach, drugim wycierał wilgne jeszcze włosy.
- Dzień dobry ! Donośnym głosem powitał moją na wpół martwą osobę.
- Ciszej...błagam...Wydukałam, próbując jakoś poskładać ciało do kupy. Roześmiał się tylko i podszedł do jednej z szaf, wyciągając z niej czystą koszulkę i spodnie.
- Jeśli chcesz, możesz wziąć prysznic. Spojrzał na mnie z zawadiackim uśmiechem. - Później cię odwio...
Jego wypowiedź przerwał dźwięk telefonu leżącego na jednej z półek.
- Co tam Tom ? ...Leżąc, wsłuchiwałam się w jego słowa, co jakiś czas słysząc głos w telefonie. - Jak długo zostajesz w Innsbrucku ?  Zamilkł przez chwilę, po czym westchnął. - To może spotkamy się za jakieś dwie godziny ? Spojrzał na mnie i ponaglił mnie wzrokiem - Okey. Będę. Narazie.
Odłożył telefon i znów się do mnie uśmiechnął. - Wstawaj ! Wrzasnął, śmiejąc się.
- Wredny, parszywy...Wygramoliłam się z łóżka i wzdychając ciężko podążyłam do łazienki.
Zamknęłam drzwi na zasuwkę, tak na wszelki wypadek. Nadal jednak czułam się nieswojo. Odbicie w lustrze mówiło samo za siebie. Ciężka noc. Zrzuciłam z siebie ciuchy i weszłam pod prysznic, puszczając z niego na przemian ciepłą i zimną wodę. To mnie obudziło. Chwyciłam pierwszy lepszy żel pod prysznic. Przedtem jednak go powąchałam. No tak. Tajemnica odkryta. Wiem teraz czym pachnie Gregor.
Namydliłam całe ciało i pozwoliłam wodzie by spokojnie spływała po moim ciele, rozkoszując się tą chwilą.
Ciepły, mięciutki ręcznik już po chwili oplatał moją skórę. Jak tak dalej pójdzie, będę musiała nosić ze sobą zapas czystej bielizny. Pokręciłam głową na samą myśl o moim wybryku. Założyłam majtki i koszulkę, przepasając się ręcznikiem dookoła bioder. Ułożyłam mokre włosy w jako taki ład, wychodząc z łazienki.
- Dziękuje za wszystko. Powiedziałam od razu, chcąc mieć to już za sobą.
- Jesteś moją dłużniczką. Odrzekł, śmiejąc się. - Swoją drogą, im bardziej jesteś bezbronna, tym bardziej urocza. Dodał, nie patrząc na mnie.
- Dobrze wiedzieć. Wycedziłam przez zęby, topiąc się ze wstydu. - Odwieziesz mnie ?
Odłożył telefon, wstając i spoglądając na mnie spod oka.
- Aż tak ci się spieszy ? Podszedł bliżej, dłoń umiejscawiając na mojej, trzymającej kurczowo obydwa końce ręcznika.
Spuściłam wzrok, natychmiast się czerwieniąc. - Wiesz...chciałabym się przebrać.
- Szkoda. Odparł, uśmiechając się szelmowsko.
- Co to za Tom ? Zapytałam chcąc jakoś wybrnąć z trudnej sytuacji, która ewidentnie zaczęła mnie przytłaczać.
- Przyjaciel. Niedawno przyjechał. Był na wczorajszej imprezie.
- Ah tak..chyba go nie poznałam..pójdę się ubrać. Przepraszam na chwilę. Znów wróciłam do łazienki opierając się o drzwi. On doprowadzi mnie do zawału. Szybko wsunęłam się w spodnie, a włosy związałam gumką. Odczekałam jeszcze chwilę, po czym powtórnie pojawiłam się w pokoju.
- Jestem gotowa.
- A chcesz go poznać ? Spojrzał na mnie wyczekująco, jakby od razu chciał uzyskać odpowiedź. Nie zna mnie na tyle by wiedzieć, że potrzebuję czasu.
- Yy...nie chcesz porozmawiać z nim no wiesz..sam na sam ?
- Znając jego będzie uradowany, że przyprowadziłem dziewczynę.
- W takim razie dobrze. Ale najpierw muszę jechać do domu.

 od : Grette232@.com
 do :Sonja.Zah@.com

Uważaj na siebie. Nie rób głupstw, nie wiadomo, co może strzelić mu do głowy...

 od :Sonja.Zah@.com
do : Grette232@.com

Bardziej obawiam się siebie.

sobota, 12 października 2013

7 - Call me maybe i żółty, plastikowy kubek !

 od :Sonja.Zah@.com
do : Grette232@.com


Mam ci powiedzieć prawdę ? Dobrze...jestem cholernie zauroczona. Bez odbioru.


Czy powierzenie komuś swoich uczuć, działa w ten sposób ? Nie mogę się na niczym skupić. Wszystko wydaje mi się całkiem odmienne, jakbym była zupełnie w innym, nieznanym mi miejscu. Nawet rodzice nie są tacy sami. Nie mogę sobie tego wszystkiego poukładać w jedną logiczną całość. Może lepiej nie próbować skoro jest to niewykonalne.
Siedząc z nosem w laptopie, usłyszałam jakieś ciche szepty za drzwiami mojego pokoju.
Zmarszczyłam czoło, odkładając komputer na bok i przygotowując się do niespodziewanej wizyty. W tej samej chwili klamka drgnęła, a w drzwiach pojawili się rodzice.
- Sonju ? Musimy porozmawiać. Mama i ten jej stanowczy, oficjalny ton, obwieszczający zazwyczaj, że mam szlaban. - Wiemy, że możesz być zła, ale musisz nam wybaczyć. Jęknął z nutą rezygnacji, Tata.
- Możecie powiedzieć o co chodzi ?  Zniecierpliwiłam się, bo przecież tymi podchodami nic dobrego nie zdziałają.
- Tak. Musimy z tatą wyjechać na kilka dni.
- Dokąd ?
- Pewne sprawy w firmie się pokomplikowały i konieczna jest interwencja.
- Mówicie, jakby chodziło o jakąś zarazę, która ma niebawem opanować świat. Wstałam gwałtownie, spoglądając na nich kątem oka.
- Kochanie, to tylko kilka dni...
I w tym momencie dotarło do mnie...Dlaczego ja się właściwie zezłościłam ? Przecież to okazja, żeby dość solidnie poimprezować.
- No dobrze, już dobrze. Dzwońcie. Poradzę sobie. Oznajmiłam szybko, starając się nie wzbudzić podejrzeń. Tym samym na mojej twarzy pojawił się uśmiech, nad którym musiałam panować aby nie zamienił się w żabi rechot świadczący o tym "jak strasznie mi przykro", że wyjeżdżają.
- Widzisz ? Mówiłam ci, że przyjmie to, jak na dorosłą osobę przystało. Mama skierowała promienny uśmiech na Ojca, po czym podchodząc, ucałowała moje czoło.
- Kiedy wyjeżdżacie ?
- Dziś wieczorem. Na góra trzy dni. Słysząc to, miałam ochotę skakać, lecz, jak na dorosłą osobę przystało, przybrałam oficjalny głos prezesa rady dzieci zostających sam na sam ze swoim domem i milionem pomysłów.
- Spakowani ?
- Owszem. Nie rozrabiaj. Ojciec spojrzał na mnie dość srogim wzrokiem, po czym wesoło się roześmiał.
- Oh tatku ! Wiesz przecież, że jestem najgrzeczniejszą córką na świecie. Wyszczerzyłam się w sztucznym, ale zarazem szczerym uśmiechu.
Taka szansa mogła się już nie powtórzyć. W głowie zaroiło się od tych figlarnych myśli, jakby ten czas dobrze wykorzystać.
Dzień przeleciał niczym woda w dłoniach, siedziałam na kanapie z pilotem do TV w ręce, zastanawiając się czy Gregor jest w domu. Tata mozolnie wynosił walizki, pakując je do auta. Mama natomiast zwróciła się w moją stronę, zakładając płaszcz.
- Klucze masz tam gdzie zawsze, zamykaj drzwi i uważaj na siebie. Mam nadzieje, że mam rozsądną córkę.
- Tak...tak mamo.
Ohhh ! Niech ona już idzie.
Podeszła jeszcze i ująwszy moją twarz w dłonie, ucałowała mnie kilkakrotnie.
- Odżywiaj się dobrze. Wracamy niebawem.
- Do zobaczenia. Odrzekłam szybko, odprowadzając ją do drzwi.
Odstawiając kolejną szopkę typu wyglądania przez okno i kiwania im jeszcze przez kolejne dziesięć minut, wreszcie straciłam ich z pola widzenia.
- Co by tu ....
Wpadając na genialny pomysł, podążyłam do lodówki, wyjmując z niej pudełko lodów. Znów zasiadłam na kanapie, przed telewizorem i już miałam zacząć je pałaszować, kiedy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Znowu czegoś zapomniała ? Westchnęłam głośno, ospale drepcząc w kierunku drzwi.
Otworzywszy je, nie zobaczyłam mamy, ale wysokiego bruneta.
- Gregor ?
- Pomyślałem, że pewnie jak zwykle nie masz co robić. Mika organizuje małą posiadówkę u niego i..
- Wejdź. Powiedziałam stanowczo, po czym widząc jego dość zmieszaną i niepewną minę, szeroko się uśmiechnęłam. - Potrzebuję jakieś pół godzinki. Rozgość się. Skoczę tylko na górę i zaraz wracam. Dodałam, po czym biegiem pognałam na piętro.
Mając niewiele czasu, założyłam jeansy i czarną bokserkę, przywdziewając jeszcze mój ulubiony rozlazły, wełniany sweter. Włosy zostawiłam w spokoju, spryskując końcówki mgiełką perfum. Usta naznaczyłam brzoskwiniową szminką, po czym wybiegłam z pokoju.
Porównując mój bieg do galopu stada dzikich koni, migiem zjawiłam się na dole.
- Jestem gotowa. Odparłam, próbując uspokoić oddech.
- No nieźle. Czasowo może nie jesteś bolidem formuły 1, ale ujdzie. Oznajmił, oglądając mnie ze wszystkich stron i śmiejąc się szelmowsko.
- Daruj sobie. Roześmiałam się, wystawiając język w jego kierunku. - Więc..mówiłeś coś o posiadówce u Miki.
- Gdzie Twoi rodzice ? Widziałem jak wyjeżdżają.
- Coś w rodzaju delegacji. Ważne, że ich nie ma i mam dla siebie caaały dom. Roześmiałam się ze szczęścia. Dzikie roztargnienie w moich oczach bardzo zaciekawiło chłopaka, który szybko zjawił się przy mnie.
- Tylko dla siebie ? Pochylił się lekko, jego usta powędrowały w kącik moich, paraliżując mnie tym samym. Nie mogąc zebrać się w sobie by odpowiedzieć, niezdarnie pokiwałam głową, trzymając dłonie na jego torsie.
- Chodź już. Pewnie się niecierpliwią. Powiedział stanowczo, po czym sięgnął z wieszaka mój płaszcz i nie podając mi go, pociągnął za rękę.
- Kto ma się niecierpliwić ? Zapytałam, posłusznie idąc za nim do samochodu. O mało nie zapomniałam zamknąć drzwi na klucz, więc wbrew grymasom Gregora, cofnęłam się jeszcze.
Dziwne, bo chyba nie miał zamiaru odpowiadać na moje pytania. A zadałam ich jeszcze kilka. Nie wiedziałam dokąd dokładnie jedziemy, ani kto będzie na tej 'posiadówce'. Wydawało mi się to podejrzane.

W związku z tym, że było ciemno i mgliście, nic nie widziałam, więc to gdzie się obecnie znajdujemy nadal było dla mnie zagadką.
Wysiedliśmy z auta. Moim oczom ukazał się duży drewniany dom. Coś na miarę małego pałacu.
Czy tu wszyscy są tak nieziemsko bogaci ? Pokręciłam głową i niepewnie spojrzałam na Gregora.
- No chyba mi nie powiesz, że nie bywałaś na domówkach ?..Greg spojrzał na mnie badawczo, po czym podszedł i powtórnie chwycił mnie za rękę. Nie dodało mi to jednak otuchy.
Lubiłam imprezy, ale zazwyczaj znałam na nich więcej, niż dwie osoby. Mimo moich obaw, weszliśmy do środka, po drodze mijając grupkę ludzi. Gregor oczywiście ich znał. Serdecznie się z nimi przywitał, po chwili wymieniając moje imię. Zorientowałam się, że miło by było gdybym przestała w końcu rozmyślać o za i przeciw i przywitała się z nowo poznanymi.
- Miło mi was poznać. Odparłam lekko zachrypłym głosem.
- Nie widziałem cię tu wcześniej. Swój zaciekawiony wręcz pragnący się dowiedzieć więcej, wzrok skierował na mnie blondyn o dość śmiesznej, pyzowatej twarzy.
- Mieszkam tu od niedawna. Uśmiechnęłam się. No cóż, było dość niezręcznie.
- Będziemy w środku. Gregor wyczuwając gęstwinę tej sytuacji, uratował ją jednym zdaniem.
Podążyliśmy więc do środka. Panowało tam przyjemne ciepło oddawane przez nadmiar ludzkich ciał.
Muzyka biła z głośników. Mój żołądek zaczął skakać w rytm basów http://www.youtube.com/watch?v=LINcm2SAMhE .
Większość z przybyłych była już nieźle podpita. Rozglądałam się dookoła, szukając jakiejś znajomej twarzy, ale poza Gregorem, który dalej lustrował mnie wzrokiem, nie znałam tu dosłownie nikogo.
- Pójdę po coś do picia. Poczekaj tu. Słysząc z ust Gregora, chciałam go zatrzymać, ale....no właśnie, ale...
Nie chciałam okazać się wrogiem dusz towarzystwa. Usiadłam więc na jednym z wolnych stołków w kuchni. Obok mnie kręcili się różni ludzie. Tylko się nie upijaj...rzuciłam w myślach w swoją osobę.
- KOGO JA WIDZĘ ?!! Ktoś z impetem wrzasnął mi do ucha, wyrywając mnie z letargu.
- Mika ! Cześć. Postanowiłam wpaść z Gregorem. Uśmiechnęłam się szeroko do chłopaka, którego bądź co bądź polubiłam już na samym początku.
- Dużo mi o tobie opowiadał. Uśmiechnął się zawadiacko. - Swoja drogą...Gdzie go wcięło ?
- Poszedł po coś do picia, zaraz wróci...mam nadzieje. Dodałam cicho, odwracając wzrok.
- Chodź !
- Ale Mika on kazał mi....
- Nie przesiedzisz całego wieczoru na mojej imprezie !  Wrzasnął mi powtórnie do ucha, po czym chwycił za ramię i pociągnął w stronę salonu, centrum, apogeum walki nieśmiałych o życie.
Nim się zorientowałam w mojej lewej dłoni pojawił się żółty, plastikowy kubek z podejrzanym, niebieskim płynem. Mika szeroko się do mnie uśmiechając, stuknął swoim drinkiem o mój i krzycząc na całe gardło 'DO DNA !' Praktycznie zmusił mnie do reakcji. Wciągnęłam powietrze do nozdrzy nie chcąc czuć zapachu tego ...czegoś, po czym łyk za łykiem pozwoliłam wpłynąć lazurowemu czemuś do mojego organizmu.
- I jak ?! Wrzasnął Mika próbując przekrzyczeć muzykę.
Czując wreszcie smak drinka, stwierdziłam, że jest nawet dobry.
- Świetnie ! Krzyknęłam, uśmiechając się.
- Zatańczysz ?!!
- Jasne ! Odparłam zbliżając się do chłopaka.
Wszystkie opory nagle minęły, zapomniałam o wszystkim, nawet o Gregorze. Z Miką bawiłam się, jak małe dziecko. Był wyluzowany i zabawny, świetny nowy przyjaciel !
Słysząc odbijające się od całego domu Call me maybe, śpiewaliśmy na całe gardło, rechocząc, jak pięcioletnie bachory.
Po chwili jednak za plecami Miki pojawił się Gregor, popychając go i śmiejąc się przy tym.
Mika zrewanżował się wymierzając mu kuksańca w bok.
- Gregor !! Gdzie cię wcięło ?! Wrzasnęłam, patrząc na niego z uśmiechem.
Podszedł do mnie, trzymając w dłoniach takie same żółte, plastikowe kubki, z którymi poznałam się już wcześniej. Podał mi jeden z nich i uśmiechając się zachęcająco, spojrzał na mnie.
- Za co pijemy ?!
- Za Mike !!! Wrzasnęłam, po czym roześmiałam się w głos. Gregor uśmiechnął się zawadiacko, po czym przechylił swój kubek, wypijając całą zawartość. Również oddałam się tej przyjemności, po czym odstawiłam pusty już pojemnik na jakiś stolik.
Gregor jednym ruchem ręki, przyciągnął mnie do siebie, splatając dłonie na mojej talii. Lekko ucałował mój policzek, a potem w pełni oddaliśmy się muzyce.
Zabawa była nieziemska. Straciłam rachubę jeśli chodzi o żółte, plastikowe kubki. Gregor rzecz jasna też ich sobie nie żałował.
- Przeeepraszam na chwilę ! Wrzasnęłam nagle, nie kontrolując już swojego głosu. Wymierzyłam jeden dość celny pocałunek w skraj ust Gregora, po czym ruszyłam w poszukiwaniu łazienki.
- Przepraszam....przepraszam. Szłam chwiejnym krokiem, mijając nieznane mi twarze. - ..przepraszam.
Dochodząc do wielkiego, łukowatego przejścia oddzielającego salon od głównego holu, odbiłam się od framugi, wpadając na kolejną nieznaną mi twarz. - Przepraszam !! Wrzasnęłam i chcąc już iść dalej, rozglądałam się na wszystkie strony. Ktoś jednak przytrzymał mnie w miejscu.
- Nie za dużo powerade'a ?!! Dodał po chwili, śmiejąc się. Ten śmiech...o zgrozo, sama mogłabym zacząć się z niego śmiać, gdybym tak pilnie nie potrzebowała skorzystać z toalety.
- Słucham ?!  Spojrzałam na tego kogoś, rzucając mu dość pretensjonalne spojrzenie....

Reaktywacja

Cześć. Tak dawno mnie tu nie było. To straszne, że aż tak was zaniedbałam. Dużo się działo, brak czasu i ciągłe zmiany nie wpływały dobrze na wenę i skrupulatność w dodawaniu nowych rozdziałów.
Mam nadzieje, że teraz będzie lepiej. Jest też nadzieja, że pozostaniecie mimo tych niespodziewanych przerw ;-)  Już dziś dodam nowy, 7 rozdział.