Przekroczyłam próg domu, mojego domu. Nareszcie !
- Żeby to mi było ostatni raz. Powiedziałam stanowczo do siebie, po czym natychmiast udałam się na górę.
Nie miałam pojęcia, że czyste ciuchy mogą dodać takiego animuszu. Po tym co wczoraj odwaliłam, powinnam tu siedzieć do końca życia i nie pokazywać się Gregorowi na oczy. Wstyd !
Zbiegłam na parter, chwytając dwa sucharki. Ubrałam płaszcz, a czapkę i rękawiczki chwyciłam w drugą rękę. No to go !.
Wyszłam, zatrzaskując za sobą drzwi i przekręcając klucz w zamku. Po chwili znów siedziałam w ciepłym wozie Gregora.
- Jesteś pewien, że mam jechać z Tobą ?
- Nie. Roześmiał się, po czym ruszył z miejsca, zostawiając za sobą dwie dziury w śniegu.
- Gdzie macie się spotkać ?
- Na stoku. Odparł szybko, szukając jakiejś stacji radiowej.
- Gregor ! Wypuść mnie, ja nie jadę. Znowu się zbłaźnię.
- Przestań wreszcie tak o wszystkim myśleć. Wrzuć na luz. Stanowczy ton. To czego w przypadku Gregora nienawidziłam najbardziej.
Westchnęłam ciężko, znów opierając czoło o szybę pojazdu.
- Skąd on jest ?
- Z Lillehammer. To w Norwegii.
- To co robi tutaj ?
- Nie tylko tam ma znajomych. Roześmiał się, spoglądając na mnie, jak na głupka.
- Okey już się nie odzywam. Bąknęłam i odwróciłam wzrok.
- Rozchmurz się. Nie lubi smutasów.
- Jesteście blisko ?
- A co ? Jesteś zazdrosna ? Znów spojrzał na mnie z tym samym wyrazem.
- Nie ?!
- Przyjaźnimy się. Jemu chyba jako jedynemu nie odbiła palma.
- W sensie ?
- W sensie ...przez nadmiar uwagi. Odparł, parkując przed wejściem na linową kolejkę.
Kolejka zawiozła nas na sam szczyt stoku. Aby dojść na trasę i do sklepu Miki, trzeba było przejść przez 'stokową' restaurację.
Weszliśmy do środka. Oszałamiające było to, że aż tyle ludzi było tutaj o tej wczesnej porze.
Podążyłam za Gregorem, który pewnie kierował się do upatrzonego stolika.
Rozglądałam się na boki. Zaciekawiły mnie zdjęcia wiszące na ścianach. Na jednym z nich uwieczniony był Gregor w locie. Wyglądał świetnie nawet wtedy. Ten groźny wzrok, utkwiony w jednym punkcie.
Musiał być kimś ważnym skoro tu wisiał...nie dosłownie oczywiście.
Kiedy Gregor się zatrzymał, skierowałam wzrok na niego. Właśnie wymieniał uścisk dłoni z Tomem, swoim przyjacielem. Już miałam zrobić to samo, kiedy nagle mnie zamurowało.
- To ty. Bąknęłam cicho, patrząc na blondyna o niebieskich oczach.
- To ja. Blondyn parsknął śmiechem, po czym spojrzał na Gregora nieco zmieszanego.
- Wy się znacie ?
- Nie. Odparł niebieskooki, wchodząc mi w słowo, które brzmiało 'Tak'.
- Już myślałem, że o czymś nie wiem. Dodał Gregor, po czym całą trójką usiedliśmy przy stoliku. Ja jednak nadal nie rozumiałam o co do diabła chodzi ? Przecież skoro ja byłam pijana i go zapamiętałam, to on musiał zapamiętać mnie, szczególnie, że znał moje imię.
- Kiedy wracasz ? Gregor skierował pytanie do Toma, co jakiś czas na mnie spoglądając. Pewnie sam dziwił się, dlaczego tak patrzę na jego przyjaciela.
- Pojutrze. Będziecie jutro na imprezie w Fox ?
- Tak. Tym razem to Greg wszedł mi w słowo, które brzmiało 'Nie'. Spojrzał na mnie zachęcająco, chwytając za rękę.
- Jak długo jesteście razem ?
- Nie jesteśmy razem, mówiłam ci już. Rzuciłam prawie natychmiast, łapiąc spojrzenia obydwu.
- Czyli jednak się znacie. Gregor chyba też nie wiedział co się dzieje.
- Nie przypominam sobie. Tom przyjrzał mi się dokładnie. Nagle kącik jego ust powędrował nieco do góry, co było zauważalne tylko dla mnie.
Co się tu do cholery dzieje ? Znał moje imię ! Nagle telefon jednego z nich dał o sobie znać.
- Sorry na chwilę. Tom wstał i udał się do wyjścia, odbierając telefon w połowie drogi.
- Sonja ? O co biega ?
- Znam go ! Mówiłam ci wczoraj, że miałam dziwną sytuację. Czemu mi nie powiedziałeś, że jest gejem ?
Gregor najpierw poukładał sobie całą moją wypowiedź, oddzielając ostatnie zdanie od całej reszty.
- Co ?!! Spojrzał na mnie i roześmiał się w głos, wzbudzając zaciekawienie wszystkich dookoła. - Tom gejem...a to dobre.
- Sam mi o tym powiedział !
- Wiesz...on wiele rzeczy mówi. Z większością jednak nie ma sensu się liczyć. Znów się roześmiał, zasłaniając usta. - Przepraszam, ale alkohol naprawdę ci nie sprzyja.
Przewróciłam oczyma, oglądając się za blondynem, który akurat znów pojawił się w środku.
Stanął tuż za mną. Ogarnęło mnie dziwne poczucie niebezpieczeństwa. Pochylił się lekko, a swoje dłonie ułożył na moich obojczykach.
- Wstawaj...Szepnął mi do ucha, chichocząc.
- Co ?
- No wstawaj !! Masz zamiar przespać cały dzień ?!
Zerwałam się słysząc znów donośny głos Gregora. Spojrzałam na niego spłoszonym wzrokiem. Naprawdę nie miałam pojęcia co się dzieje.
- Ale...Jęknęłam, po czym po raz drugi dzisiaj zgramoliłam się z łóżka. Tak mi się przynajmniej wydawało. De ja vu ? Zdecydowanie. - Chyba coś mi się śniło.
- Na pewno, miałaś dziwną minę. Roześmiał się, po czym podał mi mój telefon. - Twoja mama dzwoniła. Pozwoliłem sobie odebrać.
- Co ?! Co jej powiedziałeś ?
- Prawdę. W tej chwili patrzył na mnie rozbawiony. A ja miałam ochotę go zamordować.
- Jak to ? Gregor osza...?
- Powiedziałem, że jestem u ciebie i, że właśnie poszłaś do łazienki. Wyluzuj. Dodał po chwili, kompletnie zbijając mnie z tropu. - Choć w sumie mogło to zabrzmieć dwuznacznie. Wzruszył ramionami uśmiechając się szelmowsko.
- Muszę jechać do domu. Powiedziałam stanowczo, poprawiając włosy i patrząc na chłopaka.
- Dziś jest impreza w Fox. Pójdziesz ze mną ?
Ja chyba znowu śnię. Moje prorocze sny zaczynają mnie irytować. Wcale nie jest fajnie wiedzieć co za chwilę się wydarzy. A może zaraz zadzwoni jego telefon ?
Nagle dźwięk dzwonka wprawił mnie w osłupienie. Gregor obrzucił mnie przepraszającym wzrokiem i odebrał.
- Hej mamo.
Nie wsłuchiwałam się w ich rozmowę. Dziękowałam za to losowi, że tajemniczy przyjaciel Gregora o imieniu Tom, okazał się tylko koszmarem sennym. Do tego bardzo dziwnym.
Kiedy tylko Gregor zakończył rozmowę, oboje postanowiliśmy na razie nie rozmawiać o żadnej imprezie, bo to nadal był dla mnie zawstydzający temat.
Ciepły nawiew w aucie Gregora, The kooks, ich naive i ja. Wsłuchiwałam się w tekst, potwierdzając każde słowo. Nie miałam ochoty jechać na żadną imprezę. Przez ostatni dzień nie miałam też czasu pomyśleć co jest między mną a Gregiem.
- A może zamiast imprezy spędzilibyśmy wieczór we dwoje ?
O nie. Powiedziałam to.
- Jak para ? Spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach.
- Na przykład. Odparłam, prawie natychmiast odwracając wzrok. - Mam dosyć imprez na kolejny rok.
- Zróbmy tak. Pojedziemy tam na chwilę, a później daję ci wolną rękę. Co ty na to ?
Czemu tak bardzo mu zależy na tej imprezie ? Ale czy miałam jakiś wybór ? Chciałam tylko spędzić z nim jak najwięcej czasu.
- No dobrze. Orzekłam, wgapiając się w jego profil.
Mój dom stał, tak jak go zostawiłam. Dopiero teraz zorientowałam się, że zostawiłam włączoną lampkę nocną w moim pokoju, gdyż z okna dostrzec można było pomarańczowy przebłysk.
- Przyjadę po ciebie o 20:00
- Gregor...
- Nic nie mów. Odparł szybko, po czym pochylił się ku mojej osobie i dłonią gładząc mój policzek, musnął kilkakrotnie usta, swoimi wilgotnymi wargami.
Spojrzałam na niego trzepocząc rzęsami, po czym natychmiast wyszłam z auta. Cholerny przekupa ! Myśli, że jednym pocałunkiem namówi mnie na wszystko....No i ma racje.
Mógł zrobić ze mną co chciał. Przestałam być odporna. Straciłam ostrość widzenia zagrożeń. Przestałam też uważać, że to źle. Bo mogłam przenosić góry, czułam się, jak bogini. Boski Gregor zainteresował się właśnie mną. Bez spisków. Czyste zauroczenie i namiętność.
- Przestań...Skwitowałam moje alter ego, które koniecznie chciało się wyrwać na zewnątrz i załatwić wszystkie sprawy za mnie.
Zamykając się w domu, westchnęłam ciężko i opadłam na kanapę przy okazji wystukując numer do mamy.
- Sonja ?!! Dlaczego Pan Schlierenzauer odebrał Twój telefon ? Rozmawiałyśmy na ten temat moja droga.
- Mamo ! Nic się nie wydarzyło. Jak mogłaś o tym pomyśleć ? Już go nie ma. Przyszedł oddać książkę, którą ode mnie pożyczył. Nie denerwuj się. Kłamanie jeszcze nigdy nie szło mi tak dobrze, jednak nagłe wyrzuty sumienia wybiły mnie z rytmu.
- Kochanie, martwimy się z tatą. Może to był zły pomysł, żeby zostawiać cię samą.
- Jestem dorosła. Kiedyś to ja was zostawię. Kiedy wracacie ?
- W sobotę.
- Przecież dziś jest czwartek !
- Wiem myszko, ale obiecuję, że jak wrócimy, pójdziemy na wielką pizze pepperoni.
Przewróciłam oczyma i uśmiechnęłam się.
- Wiesz, jak poprawić humor. Trzymajcie się.
- Zaczekaj. Co masz dziś w planach ?
- Zostać w domu, porozmawiać z Grette i iść spać. Odrzekłam szybko spoglądając na zegar stojący na półce.
- W takim razie miłego dnia kochanie. Kochamy Cię.
- I ja was.
Rozłączyłam się.
Pięć minut rozmowy i 2 kłamstwa. Nieźle Sonja.
Podążyłam na górę. Przebrałam się i włączyłam komputer. Kolejna wiadomość od Grette. Nie przeczytałam jej, minimalizując stronę gmaila. Cokolwiek napisała, pewnie ma racje. Sonja ogarnij się !. Nie jesteś małą dziewczynką, potrzebującą kogoś do życia bardziej, niż samej siebie. Co z tego, że jest przystojny, czarujący i arogancki, jak cholera ? To nic nie znaczy. Weź się w garść.
Położyłam się na łóżku wpatrując w już dawno upatrzony punkt na suficie. A może się poddać ? W gruncie rzeczy już to zrobiłam. Nie poznaję samej siebie. Zachowuję się, jak rozkapryszony bachor. Ale dostałam czego chciałam...
Dźwięk maila wytrącił mnie z zamyślenia. Grette chyba się niecierpliwi. Jednym ruchem ręki sięgnęłam po laptop i otworzyłam stronę.
od :GregorS@.com
do :Sonja.Zah@.com
Mam nadzieje, że mnie nie wystawisz. ;>
No pięknie. Chciałabym móc być na siłach go wystawić. Jestem przekonana, że pisząc to był pewien, że tego nie zrobię. Chyba wyczuł moją słabość.
Odłożyłam laptop i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i przez kilka chwil wpatrywałam się w jej zawartość. Moją uwagę przykuła czarna sukienka. Oszalałam...Nie miałam jej na sobie odkąd pamiętam.
Wyciągnęłam ją i jeszcze raz dokładnie jej się przyjrzałam. Mam nadzieje, że tym razem nie narobię głupstw.
Położyłam ją na łóżku i podążyłam do łazienki. Po wyjściu z niej znów wyglądałam, jak człowiek. Postawiłam tym razem na prostownicę. Jedna wsuwka na boku, podtrzymująca opadającą na prawe oko grzywkę. Blady róż na ustach i lekko podkreślone kąciki oczu.
Wsunęłam na siebie sukienkę i stanęłam przed taflą lustra. Jest zdecydowanie za krótka. Naciągając ją na kolana, stwierdziłam, że to chyba nic nie da. Czego ja się właściwie obawiam ? Jestem kobietą, może trochę niezdecydowaną i nie do końca wiedzącą czego chcę, ale kobietą. Mam prawo eksperymentować i mieszać w zmysłach mężczyzn, szczególnie tych, którzy mi się podobają.
Dobrałam do niej czarne koturny. To dobry wybór. Nie chwaląc się, moje nogi wyglądały świetnie. Naciągnęłam na siebie czarną marynarkę, zapinając jeden jej guzik na samym środku.
Spojrzałam na zegarek. Nie ma to jak być gotową do wyjścia godzinę przed czasem. Zeszłam więc na dół i usiadłam na kanapie, włączając tv. Durny teleturniej pochłonął mnie na tyle, by przestać myśleć o czymkolwiek innym. Odpowiadałam w myślach na pytania prowadzącego, śmiejąc się pod nosem z tych osłów, nie wiedzących tak prostych rzeczy.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Zdrętwiałam. Opanuj się Sonja ! Mój wewnętrzny głos czynił cuda. Wstałam i podeszłam do drzwi, stukając koturnami o kafelki w holu. Otworzyłam je bez wahania.
Gregor wyglądał nieziemsko. Biała koszula wpuszczona w ciemne jeansy, srebrny łańcuszek na szyi i ten przejmujący, pewny wzrok.
- Nie wyglądam zbyt oficjalnie ? Zapytał po chwili, kiedy tak stałam, jak wryta.
- Zdecydowanie nie. Pokręciłam głową, nadal mając usta otwarte ze zdziwienia.
- Wyglądasz pięknie. Uśmiechnął się przekraczając próg mojego domu.
- Dziękuje. Odparłam szybko, zamykając drzwi. - Na pewno jedziemy tam tylko na chwilę ?
- Tak. Dotrzymuję danego słowa. Podszedł do mnie, a na jego twarzy znów pojawił się triumfalny uśmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz