niedziela, 29 grudnia 2013

Sylwester !

Witajcie. Dziękuję za każde wasze wejście na bloga podczas mojej nieobecności. Kolejny rozdział pojawi się już w czwartek.
Tymczasem informuję, że na wszystkie wiadomości i komentarze odpowiem, jak tylko wrócę do domu i będę miała stały dostęp do internetu.

A więc przedwcześnie !  SZAMPAŃSKIEJ NOCY SYLWESTROWEJ ŻYCZĘ KAŻDEMU Z OSOBNA MOI KOCHANI ! ♥ 

czwartek, 26 grudnia 2013

Zmiana planów

Cześć wszystkim. Niestety muszę przełożyć publikację nowego parta. Wyjeżdżam i nie będzie mnie do 1 stycznia. Myślę jednak, że nie zapomnicie tu zaglądać. Obiecuję, że postaram się wypuścić rozdział najszybciej, jak się da. :-)

wtorek, 24 grudnia 2013

WESOŁYCH ŚWIĄT !

Witajcie w ten jakże cudowny wieczór pełen spokoju i  wewnętrznej nostalgii.
Chciałabym wam życzyć zdrowych, wesołych i obfitych w prezenty świąt Bożego narodzenia, spełnienia marzeń, nawet tych, które zdają się być nie do spełnienia oraz radosnych chwil przeżytych wspólnie
z rodziną.


sobota, 21 grudnia 2013

Świąteczne szaleństwo !

Hej ! To był zdecydowanie męczący dzień, musiałam wybyć z domu, by nie widzieć zabijania ryb przez mojego tatusia ; /  To jedyna czynność, której nie mogę znieść w święta.
Poza tym biegałam za prezentami i jestem zdania, że jak idę z zamiarem kupna czegoś ciekawego, to na pewno tego nie kupię xD

Co do nowego rozdziału pojawi się dopiero 26 grudnia. Mam zamiar odpocząć i poskładać do tzw. kupy, wszystkie pomysły na dalszy ciąg :-)


piątek, 20 grudnia 2013

25 - Chcę wstać, iść, oddychać w pięknym bałaganie.

Spędzając w moim pokoju większość dnia, dużo myślałam. Działo się coś czego nie potrafiłam wytłumaczyć. Jakbym posiadała dwa serca. Jedno lgnęło do Gregora, a drugie...nie mogłam nawet zmusić się by
o tym pomyśleć. Zabronił mi. Zakazał rozważań w tej kwestii. Zmusił mnie do braku reakcji, do pozostania w letargu.
Zrobię, jak chce. Przestanę się oszukiwać.
- Sonja ! Wychodzimy z tatą !
- Dobrze mamo ! Wrzasnęłam, opierając się o balustradę schodów
i przyglądając, jak tato gentleman pomaga mamie odziać się
w elegancki płaszcz.
Są tacy szczęśliwi będąc razem. Żadnych wątpliwości, żadnych niedomówień. Zazdrościłam im szczęścia.
Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, spojrzałam na Grette stojącą obok.
- Jakieś plany ?
- Miałam wyjść z Miką, ale nie chcę zostawiać cię samej.
- Jak się wam układa ? Uśmiechnęłam się nikle, spoglądając na blondynkę.
- Trudno powiedzieć. Niedługo wyjeżdżam, ciężko to przełknąć, nie chcę się angażować.
- Myślę, że odległość nic nie zmienia.
- Zmienia, Sonju. Nie oszukujmy się. Odparła spuszczając wzrok. Ja również dziwnie się poczułam.
Dostrzegałam w niej małą zmianę. Zawsze była nieco zwariowana
i podatna na krótkotrwałe znajomości, ale teraz jakby próbowała przyhamować. Ulokować uczucia w jednym miejscu, przy jednej osobie.
- Gdzie jest Juan ?
- U Jess, swoją drogą...ciekawe, co takiego robią ? Roześmiałyśmy się, obie myśląc o tym samym.
- Idź. Poradzę sobie. Powiedziałam stanowczo, uśmiechając się lekko.
- Mam przeczucie, że Gregor się zjawi. Nie chcę się o ciebie martwić. Ucałowała mój policzek, zarzucając torbę na prawe ramię i zbiegając po schodach. - Do zobaczenia później !
- Baw się dobrze ! Rzuciłam tuż przed jej wyjściem, sama w mig pojawiając się w salonie.
Kiedy Grette ma przeczucie, zazwyczaj się sprawdza. A co jeśli jest tak też z tym, co mówiła o Tomie ?
O nie...znów to samo.
Swoją drogą gdyby  Gregor się zjawił...co miałam mu powiedzieć ? Wcale nie było mi przykro, nie czułam, że coś spieprzyłam.
Usiadłam na kanapie, chwytając do ręki pilot i włączając tv. Kolejne perypetie Marthy zagubionej i rozdartej pomiędzy Jessie'm i Johanem.
Trudno nie doszukać się nonsensownych podobieństw w historii mojej
i Marthy. Jedyna różnica to ta, że ona gra zagubioną i rozdartą, ja natomiast niczego nie muszę udawać.
Już miałam rozsiąść się wygodnie i czyhać na kolejne podobieństwa
i różnice, kiedy moich uszu dobiegł znajomy dźwięk dzwonka do drzwi.
Zerwałam się, jak oparzona, by zaraz znaleźć się przy nich i zwlekać
z nadmiaru plątających się słów w mojej głowie. Kiedy jednak chwyciłam za klamkę wszystko prysło nie wiadomo dokąd.
Po prostu otwórz te cholerne drzwi !
- Milcz. Szepnęłam, po czym otworzyłam.
- Sonja ! Przepraszam ! Nie wiem, co mnie wtedy ugryzło. Miałaś rację. Gregor, który nie wyglądając na zbyt świeżego, co wywnioskowałam po jego wyraźniejszym, niż zwykle zaroście, po prostu wszedł do środka, nie pozwalając mi dojść do słowa. - Jestem palantem. Spojrzał na mnie, chwytając za rękę.
- Gregor...Zaczęłam, patrząc na jego twarz, która wydawała się żałować bardziej, niż on sam. - Po prostu mnie przytul.
Brunet, nie zwalniając uścisku na moim nadgarstku, przyciągnął mnie do siebie i zamykając w swoim żelaznym uścisku, kilkakrotnie musnął czubek mojej głowy.
- Kocham cię Sonja. Szepnął, opierając na niej podbródek i patrząc przed siebie. Czułam jego z każdą chwilą spokojniejszy, oddech. Przygryzając dolną wargę, wtuliłam się w chłopaka, próbując zapomnieć. Próbując przestać wyobrażać sobie kogoś innego.
- Ja...ja ciebie też. Wymruczałam.
Nie kłamałam. Kochałam go. Tak, jak kocha się najważniejszą w życiu osobę.
- Mam niespodziankę. Spoglądając z uśmiechem na moją poszarzałą twarz, wyciągnął klucze.
- Co otwierają ?
- Mój wujek udostępnił nam domek letniskowy. Postanowiłem zrezygnować z wyjazdu do Lillehammer.
- Co ? Wydukałam, patrząc na niego, jak na człowieka, który odebrał mi jakąkolwiek nadzieję.
- Nie cieszysz się ? Jego uśmiech nagle znikł.
- Gregor...ja...zaskoczyłeś mnie. Odparłam szybko, odsuwając się błyskawicznie. - Moi rodzice...
- Porywam cię ! Zróbmy choć raz coś, na co nikt nie ma wpływu, poza nami.
Podle. Tak właśnie się czułam w tym momencie. Oszukując wszystkich dookoła zdziałam cuda. Gdyby dowiedział się, co robiłam, kiedy nie było go w pobliżu, mogłabym pożegnać się z jego uroczym uśmiechem
i czułością, którą teraz obdarowywał mnie na każdym kroku.
- Kiedy ? Zapytałam cicho, siadając na rogu kanapy i wpatrując się
w chłopaka posępnym wzrokiem.
- Teraz, zaraz. Chcę odkupić swoje winy i nie pozwolę ci odmówić. Przykucnął przy mnie i zagłębiając swoje czekoladowe oczy w moich, zapoczątkował jeden z tych uśmiechów, których nienawidziłam
z jednego względu. Nie potrafiłam się im oprzeć.
- Daj mi chwilę. Mówiąc to, ruszyłam na górę.
Zamykając się w moim pokoju, doznałam nagłego i nieoczekiwanego ataku paniki. Mój płytki oddech nie pozwalał mi skupić myśli. Dusiłam się i czując, jakby krew napływała mi do głowy, usiadłam na skraju łóżka, wgapiając się w podłogę.
Co mam zrobić ? Jak postąpić, kiedy wszystko obraca się przeciwko mnie ? Powinnam skakać ze szczęścia, z poczucia szaleńczej miłości do niego.
Zrób coś ! Rusz tyłek ! Wrzeszczące wnętrze skłoniło mnie do podjęcia środków, które według mnie wcale nie były odpowiednie.
Wstając i wyciągając z szafy walizkę, spakowałam kilka potrzebnych rzeczy, w tym kosmetyczkę i kilka rzeczy z łazienki. Jednak cały ten proces przypomniał mi moją próbę ucieczki, żałosną próbę poczucia bezpieczeństwa i tego, że komuś na mnie zależy.
Chwytając do ręki szalik, wybiegłam z pokoju, targając za sobą bagaż, który z łoskotem zsuwałam po schodach.
Widząc zadowolenie na twarzy Grega, mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Mam zamiar dobrze wspominać ten czas z tobą. Powiedziałam, zostawiając walizkę do dyspozycji Gregora i zasiadając na kuchennym stołku i pisząc krótki liścik do mamy, w którym między innymi zawarłam przeprosiny za moje nagłe zniknięcie przyczepiłam go do lodówki, kolorowym magnesem.
- Gotowa ?
- Tak myślę. Założyłam płaszcz i nadal trzymając szal w ręku, pozwoliłam Gregorowi zabrać walizkę.
Zamknęłam za sobą drzwi, klucz wkładając do wazonu, w którym zawsze go zostawiałam.
Bez odwracania się za siebie, wsiadłam do samochodu, oddychając
z ulgą.
Uciekałam. Wiedziałam jednak, że coś jest nie tak. Lecz zamiast dochodzić, co, wolałam o tym zapomnieć. Obawa przed tym, co w mojej głowie okazało się być problemem, była zbyt silna, aby się z nią zmierzyć. To nie czas i miejsce.

Dwie godziny drogi przez sypiący śnieg i śliską nawierzchnię jezdni okazał się być bardziej nużący, niż myślałam. Gregor tak się starał żeby wszystko było tak, jak on sobie wymarzył, tak bardzo chciał abym była zadowolona.
Początkowa ciemność uciszyła moje czuwanie, większość drogi spędziłam z zamkniętymi oczyma, kimając co jakiś czas.
Obudził mnie szczęk gasnącego silnika. Gregor spojrzał na mnie uśmiechając się delikatnie.
- Jesteśmy na miejscu. Powiedział, po czym wysiadł i okrążając auto, stanął przy drzwiach od strony pasażera, otwierając je za mnie.
- Dziękuję. Odparłam, podając mu dłoń i wyślizgując się z ciepłego wnętrza.
Rozejrzałam się i w tym momencie, Gregor wyjmując z kieszeni mały, szary pilot, wdusił jeden z przycisków, a w całym domku zapaliły się światła i wszystko zajarzyło się oranżową łuną.


Zaparło mi dech w piersiach. Dom wykonany był z pięknego, lakierowanego drewna, całe piętro było przeszklone, podobnie jak frontowe drzwi. Całą posesję okalał las, odbijający ciepłe, pomarańczowe światło w domu.
- Gregor...aa...
- Nic nie mów. Wplótł palce w moją dłoń i lekko za sobą pociągając, podążył do środka. A ja za nim, wciąż napawając się tym widokiem.
Wnętrze urządzone było bardzo nowocześnie, trochę nawet przypominało mi pokój Gregora. Kominek wykuty w kamieniu, stylowe, skórzane krzesła, świece na każdym stoliku i piękna kamienna rzeźba przy drzwiach do salonu.
- Tu jest tak pięknie...Rzuciłam cicho, pozwalając brunetowi zdjąć płaszcz z moich barków.
- Rozgość się, pójdę po drewno. Mówiąc to, musnął mój policzek, kierując się do innych, równie drewniano-szklanych drzwi, prowadzących na tył domu.
Jedyne co byłam w stanie z siebie wydusić w tej chwili, to pojedyncze westchnięcia. Zapomniałam o wszystkim, nawet o języku w ustach. Cudowne, ciche i majestatyczne miejsce. Czułam tu dziwny spokój. Jakby wszelkie zmartwienia odeszły, a nas, jako jedyne osoby na świecie, nigdy nie dotyczyły.
Zauważając schody, bez wahania ruszyłam na górę. Piętro również bardzo ustronne, kryło kilka pomieszczeń. Pierwsze drzwi po lewej były czymś w rodzaju schowka. Narty, stare książki, ubrania. Intuicyjnie podążyłam wgłąb korytarza natrafiając na następne, na samym jego końcu. Weszłam do środka. Moim oczom ukazało się wielkie, drewniane łoże, z szafirową pościelą. To ten pokój krył za sobą tajemnicę jednej wielkiej szyby, zamiast ściany. Stylowe wnętrze przypadłoby do gustu każdemu. Nowocześnie, ale zarazem przytulnie, jak w chatce babuni. Stałam tak kilka chwil, oparta o jedną z garderobianych szaf, przypatrując się każdemu, najdrobniejszemu szczegółowi.
Lekko skrzypiąca, pod ciężarem ciała, podłoga, wyrwała mnie z tej melancholijnej zadumy. Poczułam się niezręcznie, widząc Gregora, przystającego w drzwiach sypialni.
- Podoba ci się ? Spytał, opierając się o ścianę i nie spuszczając ze mnie oczu.
- Jest cudownie. Odparłam, dalej lustrując wzrokiem całe wnętrze. Po chwili jednak doznałam przyjemnego, lecz siejącego zamęt w moim żołądku, uczucia. Dłonie bruneta niepostrzeżenie znalazły się
w okolicach mojej talii, wabiąc mnie do siebie.
Dostrzegając jego skupioną na moich oczach, twarz powoli pochylającą się nade mną, zacisnęłam powieki, napawając się jego zapachem. Wyraźnie czułam wanilię pomieszaną z ostrym zapachem perfum. Gorący oddech na mojej skroni, sprawiał, że odbierałam to jakbym żegnała się z równowagą, na zawsze. Mój nos napotykał fragmenty skóry na jego lekko chropowatym przez zarost, policzku. Usta mimowolnie szukały jego ust, jak plus szukający minusa.
Napięcie rosło z sekundy na sekundę. Brunet wyraźnie nie mógł się mu oprzeć, wtapiając wargi w moje, całując je coraz gwałtowniej
i natarczywiej. Wszystko działo się tak niebywale szybko. Straciłam poczucie rzeczywistości. Napierając na mnie swoim ciałem, miałam wrażenie, że chce zepchnąć mnie w przepaść. Jednak zamiast czarnej dziury, na swojej drodze napotkałam bok łóżka, który teraz wbijał się
w moje uda. Nie chcąc stracić równowagi, przylgnęłam do niego oplatając rękoma jego szyję. Serce podchodziło mi do gardła. Nasze przyspieszone oddechy potęgowały to doznanie. Jego dłonie nie widziały już żadnych granic. Pozbył się mojej bluzki, rzucając ją w kąt pokoju, nie przestając błądzić po moim ciele.
Uległam. Z największą delikatnością ułożył mnie na jedwabnej pościeli, wdrapując się na mnie i ocierając nosem o mój nagi, pozbawiony jakiejkolwiek tarczy ochronnej, dekolt.
Z każdą chwilą mieliśmy coraz mniej do zrzucenia. Tors chłopaka dotykał mojego brzucha, dłonie wędrowały po moich udach, a każdy jego choćby najmniejszy dotyk, powodował dreszcze na całym moim ciele. Gdy jego usta znów spotkały się z moimi, spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Kocham cię. Szepnął, gładząc dłonią, moją twarz.
- Pocałuj mnie. Wymruczałam mu do ucha, przyciągając do siebie
i ponownie wpijając się w jego wilgotne wargi.

czwartek, 19 grudnia 2013

Jingle Bells !

Hej Hoł moi kochani !  Dziś pracowity dzień. Obiad i gniecenie pierogów z pysznym farszem grzybowym mamusi. Dołączając do tego kilkugodzinne stanie w kolejkach po świąteczne zakupy i padam z nóg, ale nie ma to jak ciepła herbatka, pierniczki i znów baterie naładowane :-)
Przypominam, że już jutro będziecie mogli przeczytać kolejny rozdział opowiadania, a tymczasem bywajcie zdrowi ;-)





wtorek, 17 grudnia 2013

Miało nie wiać w oczy nam.

Cześć wam. To był bardzo przejmujący dla mnie, dzień. Przerażający, ale nieunikniony.
Tak będę teraz rozpisywać się o moich uczuciach, z którymi na razie nie potrafię sobie poradzić.
Bo przecież miało być tak pięknie, miało nie wiać w oczy nam i ociekać szczęściem, miało być sto lat, sto lat.
Ale stało się...co tu dużo mówić, znów jestem wolna i niezależna. Znów mogę żyć tylko swoim życiem i nie przejmować się dodatkowo czyimś, nie muszę już sprawdzać czy aby przypadkiem nie zostałam zdradzona
i wykorzystana. Smutny, lecz owocny dzień.
Mam nadzieje, że wam układa się dużo lepiej ! Jestem tego pewna i życzę wam udanych związków, żeby wasza miłość była czysta i nie do podrobienia.


Kolejny rozdział przewiduję na piątek. Wiecie...zebrałam nowe doświadczenia, będzie co poczytać ;-)

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Coraz bliżej święta !

Witajcie. Dzisiejszy dzień był jednym z tych, które zapamiętam przez kolejny tydzień próbując uporać się z zakwasami.
Poza tym...Kasia wykazała się inwencją twórczą i zrobiła mielone
z serem, po wyjęciu których z piekarnika okazało się, że nadal są surowe. Pierwsze zdanie, które wypowiedział Tato ?  "Mówiłem, żebyśmy wszyscy zjedli więcej na śniadanie."  !! :D
Już jutro zacznie się wielkie lepienie pierogów i szykowanie świątecznych dekoracji. Szkoda tylko, że nadal nie widać prawdziwej, białej zimy.

Tymczasem podsyłam wam obrazek tego, co widzę każdego dnia z okna mojego domu :-)
Świątecznie, świątecznie !!


sobota, 14 grudnia 2013

24 - Ultradźwiękowe, bioniczne, uranowe uderzenie.

Ponieważ właśnie przed chwilą dowiedziałam się, że jutro nie będę 
w stanie wypuścić kolejnego rozdziału z powodu mojej nieobecności, oddaję wam go już dziś. Mam nadzieje, że będzie się podobał i pobudzi wyobraźnię. Miłego czytania i dobrej nocy życzę ;-)  



- Czego ode mnie chcesz ?! Wrzasnął, echo jego głosu odbiło się od połaci lasów okalających mój dom.
Spojrzałam na niego z żalem, który zaczął wydobywać się z moich oczu. Łzy nie były jedynym problemem.
- Nie traktuj mnie w ten sposób. Szepnęłam, zagłuszając
łkanie. - Powiedz, że nie chcesz mnie więcej widzieć, że mnie nienawidzisz, cokolwiek, ale nie karz mnie za coś, na co nie mam wpływu. Wyszeptałam, obrzucając blondyna tkliwym spojrzeniem.
W mgnieniu oka był już przerażająco blisko mnie. Wpatrywał się we mnie szklistym spojrzeniem wyrażającym już tylko i wyłącznie pożądanie.
- Pragnę cię, jak nikogo innego. Bąknął, przestając panować nad nierównym oddechem, który udzielił się również mnie.
- Powiedz to jeszcze raz. Przylgnęłam do niego i ująwszy w dłonie jego twarz, spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Pragnę cię. Odparł bez zawahania. Ja również się nie wahałam. Moim jedynym celem były teraz jego usta, na które zadałam się
z największym rozmachem. Były tak kuszące, ciepłe i delikatne...
- Pragnę cię. Powiedziałam stanowczo, próbując zapanować nad migotaniem komór mojego serca.
- Nie zamierzasz chyba obślinić całej szafki, prawda ?
- Co ? Spojrzałam na niego, krzywiąc się.
- Sonja !!
Otworzyłam oczy i widząc Grette stojącą przy moim łóżku, z miną...no cóż, jej twarz mówiła sama za siebie. Jestem wariatką.
- Kiedy wróciłaś ? Opierając się na łokciach, próbowałam złapać jej spojrzenie krążące teraz po całym pokoju, w tym samym momencie zastanawiając się nad tym, co przed chwilą się wydarzyło.
- Dwie godziny temu. Sonja, gadasz przez sen. Oznajmiła, przewracając oczyma i wskakując na łóżko. - Kogo to tak pragniesz ? Seksownego bruneta ? A może blondyna o lekko szaleńczym spojrzeniu ?
- Grette !? Spojrzałam na nią wybałuszając oczy. Mój pytający ton miał świadczyć o tym, że nie mam pojęcia, o czym mówi.
Ale...cholera ! Czy ja powiedziałam to na głos ? Ta wizja wydawała się być tak okropnie realna.
- Chyba ostatniej nocy trochę cię poniosło. Nie spuszczała ze mnie wzroku. Jej pewne, lekko usatysfakcjonowane spojrzenie, przyprawiało mnie o gęsią skórkę.
- Gdzie Juan ?
- Nie zmieniaj tematu. Poruszyła zabawnie brwiami, kładąc głowę na mojej poduszce, uśmiechając się, jakby chciała powiedzieć "A nie mówiłam ?".
- Okej ! Dobra. Zerwałam się, wstając i wysyłając jej przenikliwe spojrzenie. - Poniosło mnie, straciłam kontrolę, ale...wszystko już
w porządku. Widzisz ? Uśmiechnęłam się szeroko. - Uśmiecham się, zapominam o wszystkim i wracam do punktu wyjścia. Słysząc słowa wydobywające się z moich ust, tak, właśnie z moich, uśmiech, zastąpiła rozpacz kobiety dostającej kosza zeszłej nocy.
- A punkt wyjścia jest w Innsbrucku, czy Lillehammer ?
- Grette !!? Wrzasnęłam oburzona, po czym odwracając się na pięcie, ruszyłam do łazienki, mając zamiar trzasnąć drzwiami na znak mojego protestu.
Przyłożyłam dłonie do zimnej umywalki  i wgapiając się w lustrzaną taflę, starałam się pozbierać wszystkie myśli do jednego worka.
Naważyłaś piwa, wypij je ! Bądź kobietą, która się bawi, rozrywa serca mężczyzn na strzępy i ich pozostałości rozrzuca tak, aby nigdy nie mogli ich z powrotem poskładać. Bądź femme fatale ! No dalej ! Wiem, że dasz radę !!
- Zamilcz, proszę, zamknij się. Wymruczałam do lustra, widząc nie siebie, lecz tę, która nigdy nie powinna się ujawniać. Seksowna,
z zadziornym, szelmowskim uśmiechem, lekko wzgardliwa.
Patrzyłam na nią dość długo, wydawała się szczęśliwa, a zarazem pozbawiona uczuć. Aczkolwiek już po chwili znów widziałam siebie, żałosną, udręczoną, bezsilną Sonję.
Pokręciłam głową mając nadzieje na wywalenie choć kilku dziwnych pomysłów na rozwiązanie tego mezaliansu. Przemyłam twarz zimną wodą, po czym rozczesując i upinając skołtunione po wczoraj, włosy, jeszcze raz zerknęłam na swoje odbicie. Klęska była nieunikniona...
Ospale wyszłam z łazienki spoglądając na Grette, która akurat pakowała swoje rzeczy do dużej, różowej walizki.
- Chcesz mi powiedzieć, że zostawisz Gregora, dla...dla...Zastanowiła się, machając na mnie ręką. - Poczekaj, nie mogę znaleźć słowa...hmm...dla tego "chodź, zabawimy się ?"
- Grette, ja naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać. Skwitowałam, szukając w szufladzie mojej ulubionej, bordowej
bokserki. - Zaraz...Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. - "Chodź, zabawimy się ?"
- Wierz mi lub nie. Porozmawiałam sobie z nim. Wtedy, kiedy wyszliście. Sonja, wyczułam go. I jestem pewna, że przez niego będą kłopoty.
Słysząc to, parsknęłam śmiechem.
- Przepraszam cię, ale gdyby nie on, szłabym do domu sama, w środku nocy, bo Gregor, którego nie wiem dlaczego, tak bardzo bronisz, zaproponował bym wysiadła z samochodu, po tym, jak zwróciłam mu uwagę, że jest pijany ! Wykrzyknęłam, zatrzaskując szufladę.
- Słyszałam, że się pokłóciliście.
- Tak, pokłóciliśmy się i nie mam zamiaru o tym rozmawiać, nawet
z tobą Gretts. Warknęłam, zakładając bluzkę i pospiesznie wychodząc
z pokoju.

Ta wściekłość ! Nie potrafiłam jej opanować. Nie chciałam. Ślepa, głupia....Sama nie wiem, czy myślałam o sobie, czy o Grette.
Dochodziła 10:00. Widząc mamę schodzącą na dół, w swoim szlafroku
i z wałkami na głowie, chwyciłam kurtkę i cichutko zamykając za sobą frontowe drzwi, podążyłam boczną ścieżką w stronę lasu.
Nie czułam się ani trochę lepiej. Chwilowa wolność i brak kolejnych kandydatów do drętwej rozmowy, nie przyprawiła mnie o uśmiech.
Modląc się by nikogo po drodze nie spotkać, rozglądając się dookoła
i próbując dostrzec w mojej sytuacji jakiekolwiek plusy, nie zauważyłam biegnącej w moją stronę osoby.
Szłam tak, jakby każdy krok miał okazać się ostatnim w moim życiu. Dopiero po chwili spojrzałam przed siebie.
Zebrało mi się na wymioty, gdy tylko zobaczyłam twarz ukrytą pod dziwną muffką z fajką i wąsami oraz wystające spod czapki blond włosy.
Czy odwrót będzie oznaczał, że jestem zakłopotana i spłoszona ? Już miałam to zrobić, kiedy to z niebywałą szybkością zagrodził mi jedyną drogę ucieczki.
- Nie, nie chcę rozmawiać. Rzuciłam stanowczo, omijając wzrokiem jego twarz. - Tak w zasadzie, co ty tu robisz ?
- Też się cieszę, że cię widzę. Odparł z dokuczliwym mi, przekąsem.
- Zważywszy, że wczoraj wyszłam na idiotkę, po prostu sobie pójdę. Kolejna z moich prób wyminięcia przeszkody, zakończyła się fiaskiem.
- Zważywszy na to, że nie spałaś całą noc myśląc o tym, nie poddam się tak łatwo.
- Skąd ty ?..
- Nieważne. Odrzekł szybko. - Powiem coś, czego pewnie będę żałował. Mam do ciebie słabość. Jesteś...Spojrzał na mnie i uśmiechnął się na samą myśl o przymiotnikach, które przychodziły mu do
głowy. - Nieśmiała, ale uwodzicielska, delikatna, zmysłowa i oh...tak cholernie mnie kręcisz. Z chwili na chwilę zdawał się do mnie zbliżać. Jego oczy mówiły jedno. Patrzył na mnie, jak na zdobycz. Wyciągając dłoń, której wierzchnią stroną pogładził mój lewy policzek, przyjrzał się uważnie mojej twarzy, a jego uśmiech znikł, tak po prostu. - Jaki jest tego sens ? To niczego nie zmieni. To nie uczyni mnie dobrym, nie zaadoptuję szczeniaka. Nie będę taki, jak inni ludzie by chcieli, abym był. Kim ty chcesz, abym był. Jesteś moim kryzysem egzystencjalnym, którego...krótko mówiąc, muszę się pozbyć.
Tkwiłam tam, układając każde słowo, porządkując je alfabetycznie, szukając synonimów i antonimów, próbując zrozumieć.
- Chcesz się mnie pozbyć ?
- Yyy...Zmarszczył czoło, wywracając oczyma. - Niech będzie. Problem w tym, że jako mój kryzys, nie jesteś w stanie zniknąć na tyle szybko, na ile bym tego oczekiwał.
- Mogę zniknąć szybciej. Warknęłam, wyrywając się spod jego władczego wzroku i ruszając przed siebie.
- Nie każ mi cię gonić ! Przewracając oczyma krzyknął za mną, znów doganiając i chwytając za ramię, po czym nie rzucając już zbędnych słów, wtopił się w moje wargi.
Silne uczucie upadania z dużej wysokości powróciło. Lecz w tej chwili byłam neutralna. Odepchnęłam go od siebie, wkładając w to niezliczone pokłady silnej woli.
Spojrzał na mnie oczekując...sama nie wiem czego, nie był chyba przeświadczony o tym, że zacznę się tłumaczyć.
- Zaszło słońce i wróciła szara rzeczywistość. Powiedziałam cicho, kładąc dłoń na jego torsie. - Właśnie pozbyłeś się kryzysu. Poczucie uzależnienia od jego dotyku, przeszywało teraz każdą komórkę mojego ciała. Uzależnienie, którego chciałam za wszelką cenę się pozbyć. Paradoksalnie, to właśnie ono chce pozbyć się mnie. Na dodatek doszła myśl, że to koniec. Adekwatny do jego poplątanych, chorych wypowiedzi.
- Miło było cię poznać. Dodał po chwili, wydając się nadal myśleć nad swoją wypowiedzią.
- Zawiodłam się na tobie, choć w gruncie rzeczy nawet nie powinnam była pokładać w tobie nadziei.
Powiedziałam, kręcąc głową i odchodząc, posłałam mu zza pleców rozbawione spojrzenie. To prawda, poczułam się silniejsza. Coraz częściej dopadało mnie wrażenie, że femme fatale wbiła się w moją osobowość na dobre.
Jednak jedyne, o czym teraz myślałam, to żeby znów dotknąć jego ust.
Odwróć się ! Podejdź do niego i wykończ ! Rozszarp jego wnętrze na miliony kawałeczków !
Słysząc ten głos w mojej głowie, przystanęłam i chwytając się za nią, starałam się przestać myśleć, jak seryjna zabójczyni.
To silniejsze od ciebie ! Zrób to !!
Odwróciłam się. Stał na środku ścieżki, z telefonem w ręku.
- Nie dam rady...Mruknęłam pod nosem, ruszając z powrotem w jego stronę.
Jesteś mną ! Oczywiście, że dasz. Pomogę ci. W jednej chwili z mojego wroga, tajemniczy głos stał się moim najlepszym przyjacielem. Podeszłam do Toma, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. Udało mi się patrzeć na niego, jak na kompletnie obcą jednostkę.
- Tak sobie myślę...Zaczęłam dość pewnie. Chłopak wyjrzał zza wyświetlacza telefonu i przeniósł wzrok na moją osobę. - Byłam gotowa wyjechać z tobą, zostawić rodzinę, praktycznie w ogóle cię nie znając.
- A ja byłem gotów ci to zaproponować. Odparł.
- Byłoby źle, gdyby się okazało, że masz do mnie większą słabość, niż myślisz.
- Już jest źle.
- Będziesz mógł przełknąć myśl, że nie zostawię dla ciebie Gregora ? No cóż...poczułam chęć zemsty, krwawej zemsty. Ta wizja była coraz bardziej wyraźna.
On jednak ani myślał dać mi satysfakcji i uciec. Podszedł, chowając telefon i wlepiając we mnie swoje wielkie oczy.
- Byłoby źle, gdybyś choć przez chwilę o tym pomyślała. Nie martw się o mnie, jakoś to zniosę. Jego nikły uśmiech wprawił mnie w nie lada zmieszanie. Nagle zrobiło mi się dziwnie gorąco i zimno na przemian.
- Źle na tym wyjdziesz.
- Tak myślisz ? Przewrócił teatralnie oczami, starając się jak najszybciej uciec od mojego niewesołego wyrazu twarzy. Zrezygnowanym krokiem, podążył w stronę stoku.
Czyżbym znów poległa ? Był silniejszy, niż myślałam. Chyba, że się zgrywa i tak naprawdę trzęsie się ze strachu, że jest zbyt słaby, by móc dotrzymać obietnic wobec samego siebie.
Poległam...i nie było mi do śmiechu.

- Gdzieś ty się podziewała, czekałam ze śniadaniem. Przekroczyłam próg domu, widząc rozzłoszczoną mamę.
- Znowu migrena ?
- Sonja ? Wszystko w porządku, kochanie ?
- Jasne. Nie jestem głodna. Odrzekłam, ruszając na górę.
- Sonja !
- Juan ? Miło cię widzieć. Widząc go, uśmiechnęłam się nikle, próbując dostać się do pokoju, bez zbędnych rozmów.
- Pogadamy o wczoraj ?
- Nie. Rzuciłam stanowczo, posyłając mu szeroki uśmiech. Po chwili na korytarzu zjawiła się również Grette, rzucając mi badawcze spojrzenie.
- Sonja. Zaczęła nerwowo, blondynka. - Powiesz nam, co się z tobą do cholery dzieje ? Zachowujesz się, jak nie ty.
- Chcesz wiedzieć ? Dobrze. Oparłam dłonie na mojej talii, patrząc na nią, jak byk na torreadora. - Podoba mi się facet, który nie jest
i stanowczo nie będzie moim facetem. Mam zamiar pokazać mu, że wcale mi nie zależy i zrobię to z waszą pomocą lub bez niej.
Grette, nie mogąc opanować wytrzeszczu oczu, który powiększał się
z każdym moim słowem, wzięła głęboki wdech, rzucając Juanowi krótkie spojrzenie, po czym ten, rozdziawiając usta, wykonał rękoma gest w stylu "Poddaję się !" i zbiegł po schodach, zostawiając nas same.
- Dzwonił Gregor.
- Co mu powiedziałaś ?
- Że wyszłaś na spacer. Zaczekaj...to przed chwilą, to na poważnie ? Zmarszczyła czoło.
- Śmiertelnie.
Dziewczyna słysząc to, chwyciła mój nadgarstek i jednym silnym pociągnięciem, zaprowadziła do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Nie pakuj się w kłopoty.
- Już się w nie wpakowałam, rozmawiałam dziś z Tomem.
- Powiesz, co wydarzyło się wczoraj ? Położyła się na łóżku, przytulając poduszkę, nadal jednak gapiąc się na mnie.
- No cóż...sprawił, że poczułam się bardzo źle w swojej skórze i chcę to naprawić.
- Masz jakiś plan ?
- Tak. Usiadłam obok niej, obdarowując ją spojrzeniem kochanej przyjaciółki w potrzebie. - Co byś powiedziała na krótki wypad do Norwegii ?
Grette, łapczywie połykając powietrze nagle zaczęła się krztusić. Patrząc na mnie, jak na wariatkę, wyświadczyła mi przysługę, wiedziałam, że to dobry pomysł.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Sonją ?! Wrzasnęła, nadgarstkiem wycierając resztki śliny z kącików ust. - Nie ! Nie i jeszcze raz nie ! Wspominałam już, że nie ?
- Oh Gretts ! Twoi rodzice nie muszą wiedzieć, Juan też nic nie musi,
a moich po prostu się spławi.
- Aż tak bardzo chcesz zemsty ? Sonja, to do niczego nie prowadzi.
- To nie jest zemsta ! Żachnęłam się, głową opadając
na poduszkę. - Chcę...sprawiedliwości.
- Co powiesz Gregorowi ?
Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się jednak na samą myśl, że Grette zaczyna wymiękać.
- To mój facet. Mogę to wykorzystać, chociaż odrobinkę.
- W co ty pogrywasz ?
- Grette, pomożesz mi, czy nie ? Usiadłam, patrząc na nią radykalnym, pełnym stanowczości, wzrokiem.
- Tydzień ! Daję ci tylko tydzień. Potem wyjeżdżam, a ty rób, co chcesz. Odparła, wstając i wychodząc.

Tydzień. Wystarczy. Zrobisz tak...
W tej chwili misterny plan zaczął składać się w jedną przejrzystą całość, jak puzzle. Femme fatale, wewnętrzna wojowniczka, czy raczej chore alter ego zaczęło działać. Uśmiechnęłam się, czując siłę, o jakiej dotychczas mogłam tylko pomarzyć.
Lecz już po chwili miałam przed oczami jego twarz, jego smutny uśmiech, wszystko legło w gruzach.

Niespodzianka :-)


BRAWO !

Titisee - Neustadt !

Hej wszystkim !
Przed nami zawody w Titisee - Neustadt. Jest to jedna z moich ulubionych skoczni, nie wliczając Engelbergu, któremu jestem oddana w stu procentach.
Wczorajsze kwalifikacje wypadły znakomicie. Kamil, jak i reszta chłopaków spisał się świetnie. Treningi w Zakopanem wyszły kadrowiczom na dobre. :-)
Mam nadzieje, że dzisiejszy konkurs pozwoli Kamilowi, jak i reszcie zanotować skok do góry w klasyfikacji ogólnej.
Muszę też wspomnieć o moich kochanych norkach. Przykro, że nie zobaczymy uśmiechniętej buźki Hildziaka, ale jak widać bardziej, niż puchar świata, liczy się dla niego turniej czterech skoczni. Oby wszystko poszło po jego myśli. Trzymam kciuki za wikingów !!

POWODZENIA CHŁOPCY !!






czwartek, 12 grudnia 2013

My Superman !

Witajcie !!!

Co u was ? Mówiłam przedtem o mojej podróży do Zakopanego. Było wspaniale ! Piękne widoki, kwatera pod samymi Tatrami i moi kochani przyjaciele ! Dziękuje Wojtusiu za spalenie mojej ulubionej bluzki :D
Ale do rzeczy ! Na nowy rok planuję wycieczkę do mojej ukochanej Norwegii ! Mam nadzieje, że wszystko pójdzie po mojej myśli ;-)

Co do kolejnych przygód Sonji, zapraszam już w niedzielę. ;-)

Tymczasem publikuję ukochaną przeze mnie piosenkę przypominającą mi o moim pobycie w górach oraz o masowym okupowaniu "Pamiętniki wampirów online" :D


wtorek, 10 grudnia 2013

23 - Od miłości do żądzy, od żądzy do prawdy.

Wybaczcie, że tak późno, ale miałam problem z dostępem do internetu ;-(  





Na zewnątrz zrobiło się jakby mroźniej, niż zanim weszłam do klubu. Naciągając na nogi i tak za krótką sukienkę, nerwowo rozglądałam się po, na pierwszy rzut oka pustym parkingu. Co ja tu robię ? Już dawno powinnam być w domu i wypłakiwać oczy w mojego czerwonego jaśka. Zauważając niewielką grupkę ludzi stojącą przy czarnym vanie, nie zwracając uwagi na obecność w niej, Toma, ruszyłam w jej kierunku.
Jeden wielki, towarzyszący mi chaos nie był już w stanie mnie powstrzymać. Gdybym w każdej kwestii była tak zdecydowana, zupełnie inaczej wyglądałoby moje życie. Podeszłam bliżej, uważnie przyglądając się sylwetkom w ciemnościach. Skąd do cholery mam wiedzieć, czy Tom tam jest ? Może to jacyś seryjni gwałciciele czyhający na zagubione istoty ? BREDZISZ ! Odezwała się dawna znajoma wewnątrz mnie.
Jedna z postaci stojących naprzeciw, widząc mnie, rzuciła gestem ręki do kierowcy i podążyła w moim kierunku. Struchlałam. Mrużąc oczy, próbowałam dostrzec w niej kogoś znajomego, lecz ciemność panująca na parkingu uniemożliwiała mi obiektywną ocenę.
Coś podpowiadało mi, bym przestała stać, jak kołek i wreszcie coś przedsięwzięła. Czyżby wewnętrzna wojowniczka zmieniła postawę ?
Z cichej i zakotwiczonej gdzieś głęboko we mnie, do szturmującej mój umysł, dyktatorki. Dałam kilka kroków naprzód.
Kiedy wreszcie tajemnicza postać była na tyle blisko, bym mogła zobaczyć zarys jej twarzy, na chwilę odetchnęłam z ulgą. Lecz już po chwili mrowienie w brzuchu i to poczucie, że robię z siebie kompletną idiotkę, było nie do zniesienia.
- Przyszłaś po więcej ? Podchodząc, chłopak rzucił mi szelmowski uśmiech.
- Tom...ja...Zaczęłam dukać, co było zrozumiałe w mojej sytuacji. On natomiast patrzył na mnie z każdą chwilą coraz wyżej
unosząc brwi. - Pokłóciłam się z Gregorem. Dodałam po chwili, natychmiast odwracając wzrok, szukając punktu zaczepienia
w czymkolwiek innym, niż jego pełna ironii, twarz.
- Mam z nim pogadać ? Zabrać na piwo ? Pocieszyć cię ? Ciebie zabrać na piwo ? Wkładając ręce do kieszeni kurtki, wzruszył ramionami, kręcąc oczyma dookoła mojej osoby.
- Nie...Odparłam cicho. - Przepraszam, nie powinnam była...Odwróciłam się mając zamiar odejść.
Co ja sobie myślałam ? Nie chcę dopuścić, aby ktoś bawił się moimi uczuciami, a tymczasem robię identycznie. Tom jednak chwytając mnie za nadgarstek, w ostatniej chwili zmusił mnie do ponownego spojrzenia mu w oczy. Machnął ręką na swoich towarzyszy, a już po chwili van wyraźnie czekający na niego, odjechał.
- Odprowadzić cię do domu ? Rzucił, wpatrując się we mnie, swoimi wielkimi, błękitnymi oczyma.
Skinęłam głową nic już nie mówiąc. Czy ten stan rzeczy wymagał jakichkolwiek słów ? Miałam wrażenie, że ja to dwie całkiem odmienne osoby. Jedna pożąda, druga odpycha.
Ruszając w stronę bocznej części miasta, oboje milczeliśmy. Każde z nas czekało chyba na to, aż drugie łaskawie powie, że dziś wyjątkowo zimno. Musiałam się wreszcie odważyć.
- Porozmawiamy ?
- O tym co wydarzyło się pod klubem ? Chętnie. Odparł.
- Okłamałam cię. Spuściłam wzrok, wyjmując ręce z kieszeni żakietu
i przykładając je do ust, zaczęłam nerwowo w nie chuchać, chcąc choć trochę się rozgrzać.
- Okłamałaś ?
- Przyszłam wtedy na lotnisko. Wymamrotałam, przełykając ślinę tak intensywnie, że rozbolało mnie gardło.
Blondyn słysząc to, przystanął i wgapiając się w moją osobę, lekko uśmiechnął. Po krótkim czasie zaczął kręcić głową i śmiejąc się, co jakiś czas rzucał mi wątpliwe spojrzenie.
- Nie spodziewałem się tego po tobie.
- Dlaczego ?
- Zostawiłabyś wszystko ? Nie chce mi się wierzyć. Nadal co chwilę parskał śmiechem, który był chyba pomieszany z prawdziwym niedowierzaniem i...szczęściem ?
- Namieszałeś mi w głowie. Wcale tego nie chciałam. Rzuciłam cicho, znów ruszając przed siebie.
- Więc o co chodzi ?! Wrzasnął nagle, wciąż stojąc
w miejscu. - O Gregora ? O rodzinę ? Jego pełen ironii, głos rozbrzmiewał teraz po całej, pustej ulicy.
- O mnie ! Wykrzyknęłam, nagle wybuchając nieokiełznaną salwą dzikiego płaczu, uświadamiając sobie, że wszystko się wydało.
Tom, choć wcale się tego nie spodziewałam, zjawił się przy mnie
i z początku nie bardzo wiedząc, co robić, już po krótkim momencie wtulał mnie w siebie, jak pluszową zabawkę.
- Przestań się mazać. Dodał, po czym każąc mi na siebie spojrzeć, uśmiechnął się radośnie. Sama mimowolnie uśmiechnęłam się przez łzy.
To wszystko nie mieściło się w głowie. Czułam przy nim coś niesamowicie karygodnego w moim przypadku. Nieuchronną klęskę, do której doprowadzał mnie swoją obecnością. Żądzę, nad którą nie potrafiłam zapanować.

Cała droga do domu była, jak sen, z którego trudno było się obudzić. Choć mróz zacinał, a ja miałam na sobie jedynie niezbyt ciepły żakiet, wcale nie czułam zimna.Tom okazał się być szczerym do bólu, wiecznie uśmiechniętym, optymistą/ Mogłam z nim porozmawiać o wszystkim
i o niczym. Poznać go, choć tak naprawdę w ogóle tego nie potrzebowałam.
Ciemność w oknach mojego domu sugerowała, że rodzice ani myśleli wrócić przed północą.
- Dziękuje. Spuściłam wzrok. - Za wszystko.
- Drobiazg. Uśmiechnął się, z powrotem wkładając zmarznięte ręce do kieszeni kurtki.
Chwilowa cisza, niezręczna cisza, aż prosiła się aby ją przerwać. Wahaniom zarazem nie było końca.
- Wejdziesz ? Mruknęłam pod nosem, po chwili spoglądając na chłopaka z zakłopotaniem wymalowanym na twarzy.
Tom wzruszył tylko ramionami i bez zbędnych słów, oboje podążyliśmy do drzwi. Otwierając je, wpuściłam mojego gościa do środka, sama wchodząc.
- Niewiele się zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Rozglądając się, odnalazł mój wzrok, który nadal był nieśmiały i roztargniony.
- Nie ma czasu, aby cokolwiek zmieniać. Odrzekłam, zdejmując żakiet
i kierując się do kuchni. - Napijesz się czegoś ?
- Wystarczy woda. Usiadł na jednym z kuchennych stołków, przyglądając mi się uważnie.
Ja natomiast, nalałam wody do szklanki, podstawiając mu ją przed nos, prosząc w duchu, aby przestał.
- Ale nigdy nie byłem w twoim pokoju. Upijając łyk wody, obdarował mnie zawadiackim uśmiechem.
Skrzywiłam się, po chwili parskając śmiechem. Miała to być reakcja na świdrujące mój brzuch, motyle.
- Mogłabym pomyśleć, że masz niecne zamiary. Spojrzałam na niego niepewnie, marszcząc czoło.
- Niecne ? Zdziwił się, upijając spory łyk wody. - Rozwiniesz myśl ? Uśmiechnął się po chwili, dodając do tego rozbawiony wyraz twarzy.
- Chyba nie ma takiej potrzeby...po...poza tym...Nerwowo oblizując usta, odwróciłam się i bez większego namysłu zmierzyłam na górę.
Blondyn z miną zagubionego włóczęgi, odsunął się od kuchennej wysepki i stawiając na niej szklankę, ruszył za mną.

Serce podchodziło mi do gardła. Czułam się jakbym była niedotleniona. Kręciło mi się w głowie, a w oczach pojawiać się zaczęły dziwne kształty, odbijające się od ścian korytarza.
Otworzyłam drzwi mojego pokoju, wchodząc do środka i próbując opanować zdenerwowanie, które objawiało się trzęsącymi się, jak osika dłońmi.
Tom stanął w drzwiach i obejrzał dokładnie całe wnętrze.
- Szału nie ma. Roześmiał się, wchodząc i zamykając drzwi.
- Nie lubię przepychu. Odparłam szybko, spoglądając na jego poczynania. W przeciwieństwie do mnie, był niezwykle spokojny. Podszedł do komody, na której stało owe zdjęcie przedstawiające mnie i...mojego chłopaka, po czym chwytając je do ręki, zaczął obracać je
w dłoniach. W pewnym momencie miałam pewność, że mu z nich wypadnie i z tej pięknej historii zostanie już tylko sterta potłuczonego szkła.
- I co ja mam z tobą zrobić ? Zapytał, opierając się o szafkę i lustrując wzrokiem moją kontrakcję. Nie doczekał się jej jednak, ponieważ ani trochę nie wiedziałam, jak się zachować. Każda komórka mojego ciała nakazywała w tej chwili, ostrożność. Nerwowo przygryzałam dolną wargę, próbując skupić się na jego twarzy, która teraz niewiele mi mówiła.
Odbijając się ospale od mebla, ruszył nagle w stronę kosza na śmieci.
- Co robisz ? Drgnęłam nagle.
- Pozbywam się jedynego problemu. Odparł, przystając nad wiklinowym koszem i wciąż obserwując mój wzrok.
- Przestań. Mój cichy, niezdecydowany głos wcale nie odwiódł go od tego, co za chwilę zamierzał zrobić.
Uniósł nieznacznie głowę, a na jego twarzy pojawiło się lekkie zdziwienie.
- Jeśli nie ja, to kto ? Powiedział stanowczym tonem, który przeszył mnie na wskroś, po czym bez większych spekulacji, wypuścił z rąk szklaną ramkę, która z łoskotem powędrowała do kosza.
Serce mi stanęło. Jak mógł ?
- Nie musiałeś tego robić. Powiedziałam, natychmiast odwracając się. Nie chciałam, żeby teraz oglądał mój przykry wyraz twarzy świadczący o moim wewnętrznym zagubieniu w sytuacji.
Założyłam ręce na piersiach, próbując obrazić się, jak małe dziecko, zniechęcić go do siebie na tyle, żeby nie był w stanie mi zagrozić. Lecz już po chwili czułam. Dręczące mnie ciepło, dreszcze na całym ciele
i jego gorący oddech na mojej szyi.
Objął mnie w talii, przyciągając do siebie na tyle mocno, że czułam na plecach, bicie jego serca, które ani trochę nie zdawało się przyspieszać.
To niesprawiedliwe ! Bo kiedy ja mało nie schodzę na zawał, on stoi niewzruszony, jakbym ani trochę go nie pociągała. To było frustrujące.
Niedługo jednak byłam w stanie ukryć przerażenie w moich oczach. Chwytając mnie za nadgarstek, jednym zwinnym ruchem, odwrócił mnie przodem do siebie. Wpatrując się w każdy milimetr mojego oblicza, pozostawał spokojnym.
- Coś mi to przypomina. Odezwał się po chwili, uśmiechając lekko.
- Co ?
- Wtedy też się tak trzęsłaś. Mam powtórzyć kwestię z wtedy ?
- Proszę...Nie. Mruknęłam ostatkiem sił, odwracając wzrok. To było coś niezwykłego. Nagle poczułam się niezmiernie ciężka, zmęczona, jakby odbierał mi resztki sił i rozsądku.
Przykładając palec wskazujący do mojego podbródka, ujął go lekko
i z każdą sekundą nakazywał mi zbliżać się do niego, coraz bliżej i bliżej. Huragan w mojej głowie potęgujący się z każdą chwilą, był już na tyle silny, że nie miałam już dostatku woli aby się powstrzymać.
- Pocałujesz mnie wreszcie ? To było silniejsze ode mnie. Od kiedy wewnętrzna wojowniczka ma kontrolę nad moim językiem ?
Tom spojrzał na mnie, kręcąc głową. Jego usta zacisnęły się w cienką linię.
- Nie. Odrzekł, przekrzywiając głowę. - Pozostawię cię w tym stanie do końca mojej wizyty.
- Co ?! Zmarszczyłam czoło, odsuwając się. - Mścisz się za to, że poszłam do Gregora tuż po tym, kiedy się z tobą całowałam ?
Zastanowił się przez chwilę. Wyglądało to na istny teatr w jego wykonaniu. Każdy ruch był dokładnie zaplanowany.
- Moja mściwość nie zna granic, prawda ? Jego oczy, teraz zimne i puste, wpatrywały się w moją osobę bez krzty wzruszenia. Aczkolwiek bawiło go to. Tak. Bawiła go moja żałosna próba ponownego zbliżenia się do niego.
- Nic z tego nie rozumiem. Bąknęłam cicho, odwracając się i świdrując wzrokiem ciemną ścianę pokoju.
- Zadzwoń do niego, wasza kłótnia, to przez nadmiar tequili. Usłyszałam tuż przed tym, jak drzwi mojego pokoju zamknęły się z nijakim jękiem.
Mrużąc oczy, pragnęłam by nie popłynęły z nich łzy. To jednak marne błagania. Wybuchłam. Wszystko co trzymałam na wodzy, wypłynęło na powierzchnię. Nie mogłam się oprzeć uczuciu, że pragnął mnie jedynie zranić. Pragnął, bym poczuła się tak, jak on wtedy.
Mimo wszystko, w pośpiechu wdychając kolejne hausty powietrza, wybiegłam z pokoju, ruszając po schodach z prędkością światła, niosąc za sobą odgłos stada pędzących koni.
- Stój !!! Wrzasnęłam, dobiegając do drzwi wejściowych
i otwierając je. - Zatrzymaj się ! Słyszysz ?!!! Mój krzyk siał desperację, kiedy widziałam odchodzącą postać, nie reagującą na moje wołanie.
Nie zwracając uwagi na panujący ziąb, wybiegłam na zewnątrz
i ignorując ostrożność, ruszyłam za nim.
Wmawiałam sobie przez ten cały czas, że mogę się poddać, uciec od prawdy, ale teraz ona sama do mnie przybiegła, skamląc, jak bezdomny pies.
Tom jednak nie miał zamiaru do mnie przybiegać. Doganiając go, chwyciłam za jego nadgarstek.
- Czego ode mnie chcesz ?! Wrzasnął, echo jego głosu odbiło się od połaci lasów okalających mój dom.
Spojrzałam na niego z żalem, który zaczął wydobywać się z moich oczu. Łzy nie były jedynym problemem.
- Nie traktuj mnie w ten sposób. Szepnęłam, zagłuszając
łkanie. - Powiedz, że nie chcesz mnie więcej widzieć, że mnie nienawidzisz, cokolwiek, ale nie karz mnie za coś, na co nie mam wpływu.
- Przykro mi. Ja też nie mam na to wpływu. Wywinął rękę z mojego uścisku i nie próbując już zmusić się do spojrzenia mi w oczy, ulotnił się.

sobota, 7 grudnia 2013

Dzień dobry !

Witajcie. Co do rozdziałów mam chwilowy zastój, a to spowodowane nadmiarem pracy, przygotowaniami do świąt i tak dalej. Następny rozdział wypuszczę w poniedziałek :-*   Trzymajcie się dzióbki i miłego weekendu. Ja wybywam do Zakopanego zbierać doświadczenia i historie do kolejnych rozdziałów. :-)


wtorek, 3 grudnia 2013

22 - Pozwoliłam byś wpełzł do mojego umysłu.



Podeszłam do baru, opierając czoło o jego zimny, granitowy blat. 
Nagłe uczucie gorączki w okolicach skroni, w pewnym stopniu mnie obezwładniało. Przestałam też liczyć drinki, które na zmianę przynosili mi Grette i Mika. Spojrzałam na barmana zbłąkanymi oczyma. Maskując jednak moje zbyt niskie poczucie bezpieczeństwa i pewności, uśmiechnęłam się szeroko.
- Dwa Mojito ! Wykrzyknęłam, nie kontrolując już własnego głosu. Kolejny symptom braku wstrzemięźliwości. Wysoki, szczupły mężczyzna o dziwo traktując mnie poważnie, już po chwili podstawił dwie szklanki z trunkiem i kolorowymi parasolkami. 
Cudowny płyn. Dzięki niemu zapomniałam dosłownie o wszystkim, nawet o tym, kim jestem. W zasadzie, kobieta pijana, kobietą niczyją. Chwyciłam drinki w dłonie i chwiejnym krokiem podążyłam w stronę naszego stolika, gdzie aktualnie Gregor mierzył się na rękę z Juanem. Oboje wbrew pozorom bardzo się zaprzyjaźnili. Ciekawe, czy opowiadali sobie o mnie. Mam nadzieje, że Juan nie wyciągał przy Gregu szczegółów z naszego wspólnego dzieciństwa. W obecnej chwili nie interesowało mnie to szczególnie, ale po czasie działania alkoholu, mogłoby się zrobić nieprzyjemnie. 
- Jak się bawisz ?! Jess stuknęła się ze mną drinkiem, uśmiechając się, jak to miała w zwyczaju, promiennie i szczerze. 
- Jest świetnie ! Krzyknęłam jej do ucha, jednym susem wypijając drinka i odstawiając szklankę na stoliku. - Chodź ! Chwyciłam ją za rękę i tańcząc, obie ruszyłyśmy na parkiet. 
Alkohol mieszał mi w głowie na tyle poważnie, że przestawałam poznawać twarze, wszystko zaczęło się zlewać w jedną, wielką plamę. Odróżniałam jedynie kolorowe, migające światła. Liczyło się tylko tu
i teraz. Widząc, że Jess napotkała po drodze kogoś znajomego, puściłam jej dłoń i nie chcąc okazywać się niekulturalną, odwróciłam się od nich, skacząc i podrygując na przemian tym samym wtapiając się w tłum. Już dawno nie czułam się tak dobrze, jak właśnie w tej chwili. Zero obowiązków, zmartwień i rozczarowań. Jednym słowem, chillout !
Przyjemny rollercoaster w głowie, niezbyt prawidłowe panowanie nad ciałem, nie wybijało mnie jednak z rytmu remixu uncover Zary Larsson. Ta piosenka zawsze wzbudzała we mnie dziwne odczucia, zwłaszcza teraz. Wtórując blond wokalistce, zwróciłam uwagę na dość miłe wibracje, które ogarnęły moje ciało.
Poczułam na mojej talii przejmujące ciepło czyichś dłoni. Były tak chorobliwie męskie, że nie miałam zamiaru się z nich wyswobadzać. Oparłam tył głowy o tors ich posiadacza, przymykając oczy
i kompletnie odpływając, nie przyszło mi nawet do głowy sprawdzenie, z kim właściwie tańczę. Miałam po prostu pewność, że to brązowooki brunet. 
Wierzchnią stroną dłoni przyłożyłam do jego policzka, gładząc lekko
i napawając się zapachem męskich perfum bijących od chłopaka. Były one nieco inne, niż te, których zwykle używał, ale mała zmiana jeszcze nikomu nie wyszła na złe. Delikatny zarost drapiący moją skórę wywoływał drżenie całego mojego ciała, co mógł odczuć sam Gregor. 
Jego usta nagle musnęły moje ucho, lekko, ale z dozą zdecydowania. 
- Nie możesz być taka na co dzień ? Ten głos. Wciąż mając zaciśnięte powieki, próbowałam się skupić. I to uczucie. Jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. To nie był głos Grega ! Za to pojawiło się przeświadczenie, że gdzieś go już słyszałam.
Odwróciłam się. Powoli, nabierając potężny haust powietrza. Żołądek wywinął orła, a oczy zaszkliły się, jakbym doznała najpiękniejszej
i najprzykrzejszej chwili jednakowo. 
- Tom ? Szepnęłam jakby do siebie, nadal wpatrując się w jego pojawiającą się i znikającą za sprawą kolorowych świateł, twarz. 
- Więc jaka jest twoja cena ? Jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie. Pomiędzy nami nie znalazło się ani milimetra odległości.
Za sprawą jego dłoni napierającej na moje plecy, przylgnęłam do niego, niczym mucha do packi,  moje ręce ułożone na jego torsie, pociły się niemiłosiernie. Jakbym próbowała go od siebie odepchnąć
i przyciągnąć jednocześnie.
Na oślep wgapiałam się w jego oczy, próbując oddzielić jawę od snu. Jednak nagły mętlik w głowie skrzętnie mi to uniemożliwiał.
- Możemy stąd wyjść ? Wydukałam po chwili, wplatając swoje palce
w jego, nie spuszczając jego wzroku z oczu.
Poczułam jak zaciskają się w stanowczy sposób. Pociągnął mnie za sobą, wyprowadzając z tłumu. Odetchnęłam z ulgą. Rozejrzałam się też dookoła, napotykając wzrok Grette, która mimo podobnego stanu, od jakiegoś czasu uważnie mnie obserwowała. Ignorując ją jednak,
w stercie powieszonych na wieszaku, kurtek i płaszczy, odnalazłam mój żakiet i niechlujnie narzucając go na siebie, wyszłam mijając
w drzwiach jakąś dziewczynę, którą przypadkowo potrąciłam. Moje rozgrzane do czerwoności, zmysły w starciu z zimnym powietrzem doznały małego szoku, jednak ani na chwilę się nie ostudziły. Opierając się plecami o zimny mur, wpatrywałam się w przestrzeń przede mną, głośno oddychając.
Po którymś z rzędu wydechu gorącej pary na zewnątrz, w drzwiach pojawił się on.
Spoglądając na niego ukradkiem. Nic już nie czułam. Zimno, lęk i wstyd odszedł w niepamięć. Sekundy ciągnęły się w nieskończoność.
Ulica, na której znajdował się klub wydawała się być całkowicie pusta, wszyscy bawili się wewnątrz albo już dawno przewracali się z boku na bok w swoich ciepłych łóżkach. Latarnie dawały bladą poświatę okalającą całą alejkę. Moje oczy nagle przybrały zupełnie inny wyraz, były pewne i niewzruszone. On również wpatrywał się we mnie, jak
w obrazek. Podeszłam bliżej. Na tyle blisko bym mogła koniuszkami palców musnąć zarys jego dolnej szczęki.
- Jak zwykle niezdecydowana. Powiedział stanowczo. Zakłócił tę ciszę, która mogłaby trwać i trwać. Przymknęłam oczy czując napływającą do nich złość.
- Daruj sobie. Wywróciłam oczyma, chwytając obiema dłońmi jego koszulę i gwałtownie wpijając się w jego usta, przywarłam do niego całym ciałem, powodując nie lada zaskoczenie niebieskookiego blondyna, który dopiero po chwili był w stanie zareagować. 
Nie wiem ile to trwało. Emocje wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem, pomógł nadmiar alkoholu i okazało się, że nie mogę się oprzeć jego gorącemu oddechowi na mojej szyi.
Spojrzał na mnie i nabierając powietrze do ust, ponownie mnie pocałował przytwierdzając do ceglanego muru, napierając na mnie całym ciałem. Idiotyczne zachowanie ? To była raczej desperacja pomieszana z niezaspokojonym pragnieniem posiadania go w swoich ramionach, teraz.
- Wariatka. Szepnął, odklejając na chwilę swoje wargi od moich
i lustrując mnie wzrokiem.
- Szaleniec. Odparłam, gładząc dłońmi jego zimne policzki. Dopiero teraz czułam, że to nie miało prawa się wydarzyć, nie miało prawo mieć sensu. 
- Czy ja wam przypadkiem nie przeszkadzam ? Z boku dobiegł nas głos. Słysząc go, oboje automatycznie odskoczyliśmy od siebie, jak oparzeni. Widząc Grette obserwującą nas z dezaprobatą, aczkolwiek lekkim uśmiechem, poczułam niejaką ulgę. - Nie sądzisz, że całowanie się
z mniemam Tomem...Spojrzała na niego. - ...pod klubem, w którym jest twój chłopak, jest nieco bezmyślne ?! Znów przeniosła wzrok na mnie. Pobladłam.
- Gretts...ja..
- Tak, wiem. Rozmawiałyśmy o tym. Ucinając moje dukania, podeszła do Toma i uśmiechając się wyciągnęła dłoń w jego kierunku. - Grette, przyjaciółka Sonji. Jej bezpośredniość w kontaktach z ludźmi często, gęsto mnie zastanawiała.
Chłopak za to nie wiedząc co począć, z nutą rezygnacji uścisnął jej dłoń
i wywracając oczyma na boki, oparł się o mur, obserwując całą sytuację.
- Grette ja naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło ! W moich oczach pojawiły się łzy, które ona natychmiast stłumiła, ocierając je rękawem żakietu.
- Nie tłumacz się.
- Hej ! Rzucił po chwili Tom. Obie spojrzałyśmy na niego marszcząc czoło, jakbyśmy chciały powiedzieć "Po co się odzywasz, skoro nikt cię nie prosił ?". - Nie jesteś zaskoczona. Wywnioskował, kierując do Gretts, która nagle wpadła w stan niekontrolowanego rechotu.
- Wierzysz, czy nie, jeszcze dzisiaj o tobie rozmawiałyśmy. Machnęła ręką nadal się śmiejąc.
- Gretts, zamknij się proszę. Wtrąciłam, czerwieniąc się.
- A to ciekawe. Blondyn odbił się od ściany, podchodząc
do Grette. - Wtajemniczysz mnie w szczegóły ? Uśmiechnął się zawadiacko, jeszcze bardziej uwydatniając ten chytry, dziecinny wyraz twarzy.
- Nie sądzisz, że to by było świństwo ? Grette rzuciła mu pytające spojrzenie, chichocząc pod nosem.
- Ależ skąd.
- No więc...
- STOP ! Wrzasnęłam nagle, obojgu posyłając mordercze
spojrzenie. - Ani słowa więcej !
Nagle mój umysł się rozjaśnił i zdrowy rozsądek znów doszedł do głosu. Dość już dziś namieszałam i nie miałam zamiaru tego
pogłębiać. - Grette, wracajmy do środka. Mówiąc to, spojrzałam na Toma, który swoją pewną postawą nie zdradzał niczego.
Chwytając blondynkę pod rękę, pociągnęłam ją za sobą na tyle mocno, że nawet ignorancja w oczach Toma nie była w stanie utrzymać jej
w miejscu.
Weszłyśmy do środka. Odwiesiłam szybko żakiet i poprawiając włosy, konstruktywnie spojrzałam na Grette.
- Ani słowa. Oblizałam usta, czując jeszcze to ciepło, które zostawił na nich Tom.
- I tak to zostawisz ? Blondynka ogarnęła mnie osłupiałym spojrzeniem. Jej oczy stawały się przy tym coraz bardziej emanujące niezrozumieniem.
- Tak. Odparłam, wymijając ją szybko. Tak naprawdę nie mogłam już znieść jej miny, która wręcz narzucała mi, żebym zrobiła cokolwiek.
Pędem pomaszerowałam do Gregora, który siedząc przy stoliku
z drinkiem w ręku, wyraźnie kogoś wypatrywał. Jednak zamiast poczuć się lepiej w jego towarzystwie, z każdym krokiem czułam się coraz bardziej podle.
Dosięgając mnie wzrokiem, wstał i wyszedł naprzeciw, prawie natychmiast przytulając.
- Gdzieś ty się podziewała ?
- Byłam z Grette odetchnąć świeżym powietrzem. Unikając jego wzroku, wtuliłam się w niego z całych sił zagryzając dolną wargę.
- Jedziemy do domu ? Znajdując moją twarz schowaną gdzieś na poziomie jego koszuli, w którą kurczowo wczepiłam się dłońmi, uniósł kciukiem, podbródek i uśmiechnął się lekko.
Przyswajając jego wypowiedź, odetchnęłam z ulgą i skinąwszy głową kilka razy, oboje żegnając się ze znajomymi, zmierzyliśmy do wyjścia.
Wychodząc, mimo silnej woli, nie byłam w stanie nie spojrzeć na tamto miejsce, tuż przy wejściu do klubu. Jeszcze przed chwilą nie miałam zamiaru uciekać, a teraz właśnie tak się działo. Powinnam zniknąć, zaszyć się gdzieś i nie wychodzić przez kolejne dziesięć lat, a może
i więcej.
Wsiadłam do samochodu zatrzaskując za sobą drzwi. Oparłam głowę
o zagłówek i zdejmując szpilki z bolących i pulsujących nóg, wyprostowałam je odczuwając natychmiastowe ukojenie.
Gregor usadawiając się wygodnie w fotelu, spojrzał na mnie, chwytając za lodowato zimną dłoń.
- Zmęczona ?
- Wyczerpana.
- Ciekawe, jak się bawią nasi rodzice.
Kompletnie zapomniałam o ich spotkaniu. Dał mi do myślenia. Kiedy wrócą ? Co zrobią, kiedy zobaczą mnie w takim stanie ?
- Nie powinieneś jechać, przecież piłeś. Wymruczałam pod nosem, opierając czoło o chłodną szybę.
- Poza tobą nikt o tym nie wie. Roześmiał się, odpalając silnik auta.
- To, że wygrałeś kilka zawodów, nie znaczy, że możesz jeździć po pijaku.
- Sugerujesz, że to wykorzystuję ?
- Nie. Sugeruję, że możesz po drodze kogoś zabić. Warknęłam ze złością, która nagle zaczęła wylewać się ze mnie bez opamiętania.
- Możesz iść pieszo jeśli czujesz się zagrożona. Odparł beznamiętnie, czekając na moją reakcję,stukając palcami w kierownicę.
- No tak, przecież mogę iść pieszo ! Zagrzmiałam, zrywając się z miejsca. Nasunęłam szybko szpilki na mimo ogrzewania w samochodzie i tak zmarznięte stopy, otwierając drzwi i wysiadając, zatrzasnąwszy je
z impetem.
- Kretyn !! Wrzasnęłam przez szybę, ruszając przed siebie, stawiając małe, ostrożne kroki na oblodzonym chodniku.
- Wracaj ! Usłyszałam za sobą, lecz ani myśląc się odwracać, wciąż szłam, co jakiś czas ocierając łzy, pojedynczo skapujące po moich policzkach.
Przystanęłam przed wejściem do klubu odwracając się za siebie i widząc, że po zielonym aucie nie ma już śladu, westchnęłam głośno, wchodząc do środka.
Zabawa nadal trwała w najlepsze. Podeszłam do stolika, który wcześniej zajmowaliśmy i widząc zdziwioną minę Juana, który akurat kręcił się nieopodal, miałam ochotę wybuchnąć płaczem.
- Ty jeszcze tutaj ?! Gdzie Gregor ?!! Wrzasnął mi do ucha, a ja nic nie mówiąc wtuliłam się w przyjaciela, jak za dawnych czasów. - Sonja, co się stało ?
- Pokłóciliśmy się. To nic takiego. Ucięłam, gładząc jego policzek, po czym wywijając się z jego objęć, rozejrzałam się dookoła.
Zauważając niezbyt dobrze, ale znajomą mi twarz niskiego blondyna, podążyłam w jego kierunku, zostawiając Juana bez jakichkolwiek wyjaśnień.
Co chciałam w zasadzie mu powiedzieć, o co zapytać ? Przewróciłam oczyma, w tym bałaganie w głowie nie odnajdując już mojej wewnętrznej wojowniczki, byłam skazana na siebie. Mimo to, podeszłam do chłopaka, który rzucając mi obojętne spojrzenie, odebrał mi resztki pewności siebie, która i tak była już w totalnej rozsypce.
- Jesteś kolegą Toma, tak ? Zapytałam nieśmiało, co chwilę łapiąc się na tym, że pastwię się nad moją dolną wargą.
- Szukasz go ?
- Tak..jakby. Zawahałam się.
- Właśnie wyszedł, jak się pospieszysz, może dorwiesz go na parkingu. Uśmiechnął się, wracając do popijania drinka.
- Dzięki ! Rzuciłam już w biegu. Przebijając się przez tłum ludzi, na zmianę przepraszałam i rzucałam pojedyncze przepraszające uśmiechy.
Nie zważałam już nawet na Grette, którą minęłam bez słowa. Oby zdążyć, oby móc zrobić cokolwiek, aby już więcej nie płakać.

sobota, 30 listopada 2013

Skoków dziś nie będzie.

Pogoda w Kuusamo nie rozpieszcza. Niestety kwalifikacje się nie odbędą, z czego jestem bardzo niezadowolona, podobnie pewnie jest
z pozostałymi kibicami.
Może jutro uda się uratować honor finów :-)  Jestem dobrej
myśli. A wy ?



piątek, 29 listopada 2013

Nieobliczalnie

Gregor Schlierenzauer zwycięzcą. Z 15 miejsca załapać się na pierwsze ? Nie lada wyczyn.
Gratuluję Marinusowi Krausowi, który wykazał się bardzo chłodną głową. :-)
Powodzenia w Lillehammer chłopcy !!



czwartek, 28 listopada 2013

21 - Jestem królową katastrofy.

Znów nieco wcześniej, niż planowałam, ale skoro mogę sobie na to pozwolić, to czemu nie :D
Rozdział pisałam przy małej pomocy magnetyzującego głosu Lucii.
http://www.youtube.com/watch?v=Z87arO2T-Yo   

Kompletnie zapominając o całym świecie, pospiesznie wróciłam do domu.
Zatrzaskując za sobą drzwi mojego pokoju, zacisnęłam wargi, próbując się uspokoić. Jak on ma czelność mi wypominać takie rzeczy ?!! Przy jego znajomych !!
Zeszłam do salonu, wyciągając z szafki truskawkowe chrupki
i pochłaniając je z prędkością światła, upatrzyłam sobie dłuższą wskazówkę zegara, śledząc ją wzrokiem.
Nie mam pojęcia ile tak przesiedziałam, ale nim zorientowałam się, że opakowanie jest puste, w domu zjawiła się rozzłoszczona Grette.
- Dzwoniłam do ciebie ! Czemu nie odbierasz ? Stanęła na środku salonu, trzymając w ręku telefon i patrząc na mnie złowrogim wzrokiem.
- Przepraszam, nie słyszałam. Odpowiedziałam wymijająco.
- Co się z tobą dzieje ? Czuję, jakbym rozmawiała z duchem. Zdejmując kurtkę i rzucając ją na salonową kanapę, podeszła do mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu i przypatrując mi się z niejaką troską w oczach.
- Nic mi nie jest. Mam zły dzień. Odparłam, odwracając wzrok.
- Co się stało z moją dawną Sonją ? Przez żal wymalowany na jej niebieskich tęczówkach, zachciało mi się płakać. Nie wiem co się stało
z dawną mną. Chyba odeszła, ulotniła się z dniem, kiedy się tu zjawiłam. Już miałam zacząć uspokajać ją, kiedy słysząc dobiegający
z sypialni rodziców głos mamy wołający moje imię, zerwałam się
z miejsca, ruszając na górę.
Nie czekając, wtargnęłam do pokoju i widząc mamę stojącą bezradnie na jej środku, zmarszczyłam czoło.
- Co się dzieje ?
- Schlierenzauerowie zaprosili mnie i ojca na kolacje.
- To cudownie. Uniosłam brwi, dziwnie jej się przyglądając. Cudownie ? Byłam tam raz i więcej nie miałam zamiaru wracać do tych ludzi.
- Nie mogę znaleźć mojej sukienki. Sonju, ostatnio rzadko rozmawiamy, nie sądzisz ?
Usiadła na łóżku, gładząc miejsce obok siebie. Chcąc nie chcąc, musiałam się przysiąść. Wydawało mi się wtedy, że dobór ubioru, był tylko pretekstem.
- To przeze mnie mamo. Przepraszam. Rzekłam cicho.
- Kochanie, jeśli jest coś o czym powinnam wiedzieć, powiedz.
- Nie. Wszystko jest w porządku. Po prostu....trochę się pogubiłam. Spojrzałam na nią rozżalona, wtulając się w jej ramię.
- Wiesz, że zawsze możemy porozmawiać. Możesz mi powiedzieć, co cię gryzie.
- Ale mamo...dam sobie radę. Odrzekłam nagle, czując, że nie powinnam wywlekać na wierzch całej tej sytuacji. - W czarnej będzie ci do twarzy. Chwyciłam do ręki pierwszą lepszą kreację, kładąc ją na kolanach mamy, chcąc jak najszybciej odejść od mojego tematu.
- Tak myślisz ? Nie jest zbyt wulgarna ?
- Nie. Zmusiłam się do uśmiechu i z lekkim wahaniem skierowałam się do drzwi.
Skoro nawet ona czuje, że coś ze mną nie tak, to chyba rzeczywiście muszę zacząć nad sobą panować. Gdybym tylko wiedziała, jak to zrobić.

Wchodząc do mojego pokoju, znów spotkałam się ze smutną miną Grette.
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi ? Rzuciła pewnym głosem.
- Jakbyś się czuła, nie wiedząc co czujesz ? Spytałam, kładąc się na łóżku i wgapiając w nią. Moje pytanie wywołało u niej nie lada zaskoczenie.
- Jakbym się czuła ? Myślę, że byłby to pewien ambaras.
- Ambaras...Powtórzyłam cicho, przymykając oczy. - A jakbyś się go pozbyła ?
- Rany, powiedz o co dokładnie chodzi, wtedy ci pomogę. Żachnęła się, opadając bezradnie na fotel.
- Kocham Gregora. Powiedziałam stanowczo, nabierając masę powietrza do ust, próbując jakoś załagodzić ten chaos w mojej głowie, który według moich odczuć udzielał się również blondynce.
- To chyba dobrze. Wtrąciła Gretts.
- Byłoby świetnie, gdyby nie pojawił się ktoś, kto kompletnie zamazuje to uczucie. Dodałam po chwili, spoglądając na nią niepewnie.
- Ktoś ? Ożywiła się nieco, w jej oczach znów można było dostrzec te dziwne iskierki, które pojawiały się zawsze wtedy, kiedy miała nadejść jakaś katastrofa.
- Byłam skłonna zostawić wszystko i wszystkich, dla niego.
- To znaczy ?
- Chciałam wyjechać ! Powiedziałam donośnym głosem. - Z nim...
- Gregor wie ?
- Oszalałaś ? Wstając natychmiast i pukając się w czoło, obdarowałam ją głupkowatym spojrzeniem.
- To dlaczego z nim jesteś, skoro jest ktoś inny ? Grette, drapiąc się po czole, wyraźnie zainteresowała się problemem.
- Nie chcę dawać satysfakcji. Odparłam, opierając się o komodę
i wpatrując w zdjęcie moje i Grega.
- Komu ?
- Sobie...Tomowi.
- O ! Ten ktoś ma imię. Rzuciła Grette zachęcającym, teatralnym głosem. - Ten Tom...gdzie on teraz jest ?
- To kumpel Gregora. Schowałam twarz w dłoniach, czując, że się pogrążam. Grette rozdziawiła usta ze zdziwienia. Sądząc po jej minie, byłam na straconej pozycji. - Powiedz coś. Dodałam po chwili, spoglądając na nią.
- Sytuacja bez wyjścia. Odparła cicho.
- Dzięki za pomoc ! Rzuciłam oburzona.
- Sama się w to wpakowałaś, nie wyżywaj się na mnie. Blondynka naburmuszyła się, odwracając do mnie plecami i wpatrując w padający za oknem, śnieg.
- Przepraszam. Burknęłam. - Lepiej zastanówmy się co włożyć na to przyjęcie. Dodałam po chwili, próbując rozluźnić atmosferę. - Co powiesz na tę ?
Chwyciłam czerwoną, kusą sukienkę, przykładając ją do ciała i pozując. Grette rzuciła okiem, a po chwili na jej twarzy znów pojawił się uśmiech.
- Idealna.

Grette miała racje. Z tej sytuacji nie było wyjścia. Na horyzoncie żadnego sposobu uniknięcia cierpienia.
Godziny mijały, a ja z każdą, czułam się coraz gorzej, co było widoczne nawet w lustrze.
Tym razem nawet kąpiel nie przyszła z pomocą. Czerwona sukienka układała się idealnie na moim ciele, a czerwone szpilki dodały charakteru całej stylizacji. Grette w obcisłej szarej kreacji również prezentowała się zjawiskowo.
- Chodźmy już. Rzuciłam zniecierpliwiona, mając już dość wgapiania się w przeglądającą się po raz setny w lustrze, Grette.
- No idę, idę. Wymamrotała, popychając mnie ciałem do wyjścia.
- A gdzie Juan ?
- Mamy się spotkać na miejscu. Odparła, kierując się do wyjścia, przy okazji naciągając żakiet na nagie ramiona. Również to zrobiłam
i żegnając się jeszcze z rodzicami, życząc im miłego wieczoru, udałam się na zewnątrz.
- No i gdzie on jest ? Grette drepcząc w miejscu w próbie rozgrzania, spojrzała na mnie z lekkim grymasem.
- Zaraz się zjawi, nie marudź. Przewróciłam oczyma, wypatrując zielonego, sportowego auta.
Po krótkiej chwili, zza drzew dostrzegłam łunę reflektorowych świateł. Samochód z impetem podjechał pod dom. Muszę przyznać, że Gregor wie, jak zrobić wrażenie.
Grette spojrzała na mnie z niemałą aprobatą, ruszając naprzód. Gregor wysiadł z auta, uśmiechając się czarująco. Wyglądał nieziemsko. Ciemne jeansy, wsadzona w nie biała koszula z dwoma rozpiętymi guzikami i zmierzwione ciemne włosy.
Blondynka podeszła do niego i szeroko się uśmiechnęła.
- Więc to ty jesteś Gregor. Wyciągnęła dłoń w jego kierunku.
- To ja. Roześmiał się, ściskając jej dłoń. Zmieszana obserwowałam ich przez chwilę. Niepotrzebnie mówiłam jej o Tomie. Teraz wyszłam na idiotkę.
Pozbywając się szybko tej myśli, zeszłam po schodach i podchodząc do nich, przytuliłam się do Grega.
- To Grette, opowiadałam ci o niej.
- Miło poznać. Odrzekł pewnym głosem. - Wsiadajcie, chyba nie chcecie się spóźnić.
- Jasne, że nie. Grette wyćwierkała melodyjnym głosem, wsiadając do samochodu.
- Pięknie wyglądasz. Gregor puszczając mi oko, uroczo się uśmiechnął, otwierając drzwi od strony pasażera.

W klubowych rytmach You make me, w ciągu piętnastu minut dotarliśmy na miejsce. Moim oczom ukazał się gmach z kolorowym szyldem nad głównym wejściem. Przed nim stał rząd zaśnieżonych, drewnianych ławek, a obok dwa drzewka z połyskującymi ozdobami
i roziskrzonymi, pomarańczowymi lampkami.
- Podziwiajcie moje dzieło ! Wrzasnęła Gretts, szybko wysiadając i nie czekając na nas, drobnymi kroczkami potruchtała w stronę wejścia, gdzie czekał już wystrojony w czerwoną muchę, Mika.
- Jaki z ciebie gentleman. Ucałowała go w policzek i kiwając w naszą stronę, oboje weszli do środka.
Wysiadłam z samochodu co jakiś czas rzucając Gregorowi zmieszane spojrzenie.
- Nie jestem pewna czy chcę tam iść. Rzuciłam cicho, opierając się
o drzwi auta.
Gregor marszcząc czoło, podszedł do mnie i obejmując mnie w talii, uśmiechnął się lekko.
- Przecież nikt cię tam nie zje. Obiecuję, że spędzimy tam godzinę, może dwie, a wtedy zrobimy co zechcesz. Jego zachęcający uśmiech wprawił mnie w takie zakłopotanie, że nie byłam w stanie mu odmówić.
Chwytając pod rękę, poprowadził mnie do wejścia. Duchota, która panowała we wnętrzu od razu stała się nie do zniesienia. Zdjęłam żakiet podając go Gregorowi, a on spokojnie poprowadził mnie do stolika. Było tam mnóstwo ludzi. Wśród dziewczyn rewia mody, jedna chcąc wyglądać lepiej od drugiej, wymyślała bardziej ekstrawaganckie
 i bardziej kuse stylizacje. Prawie natychmiast obok nas zjawili się Grette i Mika.
- Pójdziemy po coś do picia ! Wrzasnął Greg, chcąc jakoś przebić się przez dudniącą z głośników, muzykę.
Skinęłam głową. Grette przysiadła się obok i objęła mnie, przyglądając się tańczącym na parkiecie, parom.
- Tom tu będzie ? Usłyszałam po chwili z jej ust. W jednej chwili zrobiło mi się niedobrze. Spojrzałam na nią paraliżującym wzrokiem, a już po chwili rozglądałam się dookoła.
- Mam nadzieję, że nie. Odparłam, przygryzając nerwowo dolną wargę.
- Chciałabym go poznać. Uśmiechnęła się zawadiacko, szturchając mnie lekko.
- Gretts !! Wrzasnęłam, posyłając jej mroźne spojrzenie.
- No co ?!! Mówię tak tylko. Wyluzuj Sonja, potrzebujesz rozrywki. Mówiąc to, chwyciła mnie za nadgarstek i siłą zaciągnęła
na parkiet. - Pokaż co potrafisz mała ! Już po chwili wirowała w tańcu
z jakimś przypadkowym brunetem.
Stałam tak na środku parkietu kompletnie nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Muzyka nie pozwalała mi zebrać myśli. Wszyscy dookoła skakali w rytm zapodawanych bitów, tymczasem ja szukałam drogi ucieczki.
Gdy w końcu, z trudem wydostałam się tego piekła, usiadłam
z powrotem przy stoliku, obserwując wejście.
Nie było go w klubie, czyli jeszcze nie przyszedł. Może w ogóle się nie pojawi, oby.
- Co tak dumasz ?! Przed moimi oczyma, jak spod ziemi wyrósł Gregor
z dwoma wysokimi szklankami w dłoniach. - Pij ! Rozluźnisz się. Podał mi jedną z nich, wzrokiem nalegając abym w całości ją opróżniła.
Niewiele myśląc przechyliłam szklankę z niebieskim płynem, wypijając od razu całą jej zawartość. Nie wiem czy był to akt desperacji, czy może moje pragnienie.
Gregor naśladując mnie, odstawił pustą szklankę na stolik i wyciągnął dłoń w moim kierunku.
- Potrzebujesz zabawy ! Nagle wszyscy, prócz mnie wiedzą, czego potrzebuję. Chwyciłam go za rękę, ostatni raz przenosząc wzrok na frontowe drzwi. Na szczęście nikt nimi nie wchodził od dłuższego czasu.
Brunet poprowadził mnie na parkiet, zarzucając sobie moje ręce, na szyi i nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Uśmiechnij się. Powiedział wprost do mojego ucha, a ja niczym posłuszny pies, natychmiast się uśmiechnęłam. - To jakaś katastrofa ! Nigdy nie widziałem bardziej sztucznego uśmiechu. Gregor parsknął śmiechem, gładząc mój policzek.
- Tak ! Jestem królową katastrofy.

Pogromcy Kuusamo

Jeśli kochacie skoki narciarskie, na pewno dobrze wiecie, że Rukatunturi w Kuusamo to bardzo wymagająca skocznia, żaden Polak nigdy nie wygrał na niej zawodów pucharu.
Przed Krzysztofem Biegunem nie lada wyzwanie. Całą ekipę mocno wspieram i czuję, że w tym roku możemy osiągnąć więcej, znacznie więcej. Dalej czekam na decyzję jury w sprawie dzisiejszych kwalifikacji. Skijumping.pl podaje, że warunki są wyjątkowo trudne.
Miejmy jednak nadzieje, że wszystko odbędzie się zgodnie z planem.


środa, 27 listopada 2013

Kocham Biel !

Witajcie ! Cóż mogę powiedzieć, to był owocny dzień, nowy rozdział będzie pisany na nowym, wymarzonym BIAŁYM sprzęcie :D  (Dziękuje Tatusiu !)  
Już jutro kwalifikacje w Kuusamo, nie mogę się doczekać. Wycofanie
 z kadry Bardala i Hildziaka mało nie spowodowało u mnie furii. Wściekłość nie do opsiania. ;-/ 
 Ale co możemy zrobić ?  Mam nadzieje, że Stoeckl jakoś ogarnie naszych Norków i wszystko wróci do normy. :-) 

Miłego wieczoru ptysie :-*

poniedziałek, 25 listopada 2013

20 - Koszmarze, wróciłeś ?

Trochę wcześniej, niż to miałam zamiar uczynić, wypuszczam kolejny rozdział, mam nadzieje, że się spodoba. :-)

Choć Grette i Juan zarzekali się, że była to świetna impreza, ja byłam zdania, że była to jedna wielka klapa.
Sebastian poczuł się urażony moją postawą. Przyznaję, broniłam Gregora, bo tak naprawdę, jak widać kompletnie nic o nim nie wiem.
W życiu nie czułam się aż tak bardzo wystawiona do wiatru, choć właściwie nikt nic mi nie zrobił. Czy mieliście tak kiedyś ? Czy świadomość, że ktoś bliski jest wam tak odmiennie obcy, pozwalała wam normalnie funkcjonować ? Zagubiona...taka właśnie jestem.
Nieubłaganie nadszedł dzień przyjazdu skoczków do Innsbrucka. Ten miesiąc był jakby wycięty z mojego życiorysu. Dni mijały, a ja widziałam jedynie wyrywane kartki z kalendarza. Chciałam wreszcie móc przytulić się do Gregora i zapomnieć o tej całej sprawie, która przez ostatnie dwie noce spędzała mi sen z powiek.

Grette ochoczo dodawała kolejne składniki do swojego specjału, omleta a'la Gretts, co jakiś czas rzucając mi rozpromienione spojrzenie, które gasło po starciu z moim ponurym, półmrocznym wzrokiem. Siedząc na stołku kuchennym tuż obok Juana, który dziś również był uśmiechnięty, a to pewnie za sprawą randki z Jess, przypatrywałam się im z lekkim zmieszaniem.
Dlaczego się nie cieszę ? Dziś wreszcie po długim rozstaniu zobaczę mojego chłopaka. Jednak ta myśl ani trochę nie pomogła mi się uśmiechnąć.
- Rozchmurz się ! Powiedziała stanowczo Grette, podsuwając mi pod nos talerz z omletem, który bądź co bądź wyglądał, jak potraktowane blenderem ziemniaki.
Uśmiechnęłam się nikle, grzebiąc widelcem w daniu. Nie miałam ochoty na jedzenie.
- Dziewczyny, będę musiał was opuścić. Rzucił po chwili Juan, wstając
i sięgając po kurtkę. - Umówiłem się z Jess. Spotkamy się na imprezie ?
- Jasne. Odrzekła Grette.
- Jakiej imprezie ? Podniosłam wzrok, próbując zrozumieć, o czym mówią.
- Mika organizuje dziś przyjęcie. Nie wiem dla kogo, ale jesteśmy zaproszeni. Roześmiała się Grette, po czym wkładając do ust pokaźną porcję omleta, pospiesznie podążyła na górę.
- Nie wiedziałam. Spojrzałam na Juana, który obdarował mnie wyrozumiałym spojrzeniem, lecz już po chwili zniknął za frontowymi drzwiami.
Impreza ? Jak zwykle dowiaduję się ostatnia. Odsunęłam od siebie tę papkę zaserwowaną przez Gretts i również udałam się na górę.
- Ty też gdzieś się wybierasz ? Stanęłam w drzwiach mojego pokoju
i widząc Grette przebierającą w stercie ubrań, zmarszczyłam czoło.
- Tak. Mika poprosił mnie o pomoc w przygotowaniu sali. Mam nadzieje, że się nie gniewasz.
- Nie. Położyłam się na łóżku, przymykając oczy.
- Nie jesteś zazdrosna o Jess ? Grette mówiąc to parsknęła niekontrolowanym śmiechem.
- Ani trochę. Również się roześmiałam - Cieszę się, że Juan ma z nią tyle wspólnego.
Wreszcie da mi spokój, pomyślałam, w duchu kręcąc głową. To dziwne, ale nagle zaczęło brakować mi samotności. Chwili na przemyślenie wszystkiego, na zastanowienie się, co dalej ?
Dźwięk telefonu znów przerwał moją próbę skupienia się. Uniosłam go w górę i widząc na wyświetlaczu uśmiechniętą na zdjęciu twarz Gregora, natychmiast odebrałam.
- Tak ?
- Właśnie idę na pierwszy trening. Może przyjedziesz ? W jego głosie czułam nutę ekscytacji pomieszanej z ogólnym zmęczeniem materiału.
- Dobrze. Odparłam krótko.
- Kocham cię. Dodał po chwili, po czym szybko się rozłączył. On mnie kocha. Właśnie przed chwilą mi to oznajmił. Wewnętrzna wojowniczka nakazywała skakać ze szczęścia, no, ale cóż...rzadko jej słuchałam.
12:30 nie wskazywała najlepiej. Moi rodzice mieli wrócić przed 14:00. Dom był w nie najgorszym stanie, więc chyba nie będą źli, jeśli znów zniknę na kilka godzin. Ostatnio rzadko z nimi rozmawiałam. Przestałam czuć więź między nami, między mną a mamą powstała jedna, wielka czarna dziura.
- Gregor ? Grette przymierzając kolejną z rzędu bluzkę, wreszcie utkwiła swój wzrok na mojej osobie.
- Tak. Muszę się zbierać. Mam jechać pod Bergisel. Mówiąc to zerwałam się, niczym oparzona, zdejmując bluzkę w drodze do łazienki.
Ten dzień to jakiś koszmar. Nie rozmawiałam z nim od tygodnia,
a kiedy w końcu zadzwonił, wypowiedziałam jedynie dwa słowa. Sonja ! Weź się w garść ! Alter ego apelowało, coraz jaśniej dając do zrozumienia, że popadam w paranoję.
Szybka kąpiel w kokosowym olejku, ciepły, miękki ręcznik i rześka głowa. To nieprawdopodobne, jak woda wygładza zmysły.
Ciemne jeansy, biała bokserka pod karmelowym, luźnym swetrem. Włosy w artystycznym nieładzie. Trudno uwierzyć, że jeszcze przed chwilą przedstawiałam wrak człowieka.
Kiedy wyszłam z łazienki, Grette właśnie zbierała się do wyjścia. Odziana w różową kurtkę i śniegowce tego samego koloru, uśmiechnęła się promiennie.
- Zadzwonię. Rzuciła, po czym wyszła pospiesznym krokiem.
Skinęłam głową, pakując do torby telefon, rękawiczki i pomadkę ochronną. Założyłam płaszcz i owijając się zielonym szalikiem
z porobionymi z frędzelków, warkoczykami, co było efektem braku zajęcia, również opuściłam mój pokój.
Po drodze sprawdziłam czy aby na pewno dom jest w dopuszczalnym do użytku stanie, po czym zamykając drzwi na klucz, ostrożnie zeszłam po oblodzonych stopniach werandy.
Mróz dziś szczególnie dawał się we znaki. Czułam go na moich odsłoniętych policzkach i nosie, który momentalnie zrobił się purpurowy.
Mimo to, postanowiłam się przejść. Do przystanku niedaleka droga, więc przy okazji mogłam przeanalizować przyczyny mojego karygodnego humoru.
Skrzypiący pod podeszwami, świeży śnieg wprawił mnie w przyjemny stan. Kto by pomyślał, że lekiem na depresyjne, schizofreniczne postrzeganie świata, okaże się śnieg, zamiast słońca, jak to miało miejsce w Madrycie.
Obserwowałam spadające z nieba, wielgaśne płatki owego białego puchu, zastanawiając się, jak skończy się ten dzień. Nie miałam ochoty na imprezę, na gapiących się ludzi. Wolałam ten wieczór spędzić tylko w jego obecności.
Widząc podjeżdżający pod przystanek autobus, ruszyłam szybkim krokiem, w jego stronę. Wsiadając w ostatniej chwili, wymieniłam
z kierowcą porozumiewawcze spojrzenie, kasując przy okazji bilet. Zajęłam miejsce na przodzie i wkładając do uszu, słuchawki, pogrążyłam się w spokojnych rytmach Sóley.

Podróż wydawała się być krótsza, niż zwykle. Autobus zatrzymał się na przystanku, przy niewielkim zagajniku. Wysiadłam i czując wiejący wiatr, poprawiłam szal, który swoimi końcami smagał mnie po twarzy.
Powolnym krokiem podążyłam naprzód. Widząc pokaźne grupy ludzi
z flagami poszczególnych krajów, wiedziałam, że idę w dobrym kierunku. Nie byłam w tej części miasta, więc ciekawiło mnie każde drzewo, każdy budynek.
Po kilkunastu metrach, zza zagajnika wyłonił się olbrzymi obiekt skoczni narciarskiej. Zaparło mi dech w piersiach. Na ekranie telewizora wyglądało to nieco inaczej, mniej przerażająco.
Niewielki obręb został oddzielony od reszty terenu, żelazną barierką. Zza niej dało się dostrzec drewniane domki z naklejonymi na ich drzwiach flagami. Finlandia, Austria, Norwegia, Słowenia. Pasmo tych malutkich jednopomieszczeniowych budynków ciągnęło się
w nieskończoność. Zapowiadało się ciekawie.
Podeszłam bliżej. Przerośnięty, łysy mężczyzna w oficerskich butach, bluzie z napisem security, wpuszczał po kolei każdego, sprawdzając bilety.
Bilety ? Ja nie miałam biletu. Podchodząc do barierki, rozejrzałam się po owym terenie. Mnóstwo skoczków z nartami opartymi na ramieniu, kręcących się tam i z powrotem.
- Chyba go tu nie znajdę. Szepnęłam do siebie, wkładając ręce do kieszeni, nadal obserwując.
Jednak po jakimś czasie sterczenia w mrozie dostrzegłam coś, co przykuło moją uwagę. Wysoki brunet, podążający w moim kierunku,
z torbą na ramieniu i długaśnymi nartami na drugim.
Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok. Jego uśmiech promieniał już z odległości.
- Panna Zachovic ! Wrzasnął, podbiegając, stawiając narty na ziemi
i opierając je o barierkę, jednym susem przeskoczył przez nią i zamknął mnie w swoich objęciach.
- Pan Schlierenzauer. Szepnęłam, wtulając się w niego najmocniej, jak tylko potrafiłam. Ochroniarz obrzucił nas obojętnym spojrzeniem. Poczułam nad nim nagłą przewagę. Bo widzisz panie osiłku, ja nie potrzebuję biletu, pomyślałam uśmiechając się.
- Tęskniłem. Uchylając się, lekko uniósł mój podbródek, wymierzając celny, krótki lecz namiętny pocałunek w moje spierzchnięte od mrozu, usta.
- Ja też. Oderwałam się od niego, przyglądając się jego twarzy, którą teraz trzymałam w dłoniach.
- Gotowa na wieczór ?
- Myślałam, że...
- Wiem i przepraszam, ale muszę tam być, to przyjęcie dla wszystkich ekip. Puścił mi smutne spojrzenie, po chwili znów
się uśmiechając. - Godzinka albo dwie, nie zepsuje tego wieczoru, prawda ?
Westchnęłam cicho, uśmiechając się nieśmiało.
- No dobrze. Przewróciłam oczyma, znów przykładając skroń do jego torsu.
- Przyjadę po ciebie o 19:00. Muszę jeszcze wpaść do domu.
- Ile masz teraz czasu ? Spojrzałam na niego od razu smutniejąc na myśl, że znów mnie opuści.
- Niewiele. Ale obiecuję, że czas szybko zleci.
- Chyba tobie. Roześmiałam się, gładząc dłonią po jego zimnym policzku.
- Chodź ! Poznam cię z resztą ! Powiedział donośnym głosem, zabierając narty i znów przeskakując na drugą stronę żelaznej barykady.
- Gregor, ale...
- Nie marudź !
- Oh !! Żachnęłam się i z jego małą pomocą, również pokonałam barierkę, spoglądając na bezradnego w tej sytuacji ochroniarza.
Podążyłam za Gregorem, który pewnym krokiem ruszył w stronę jednego z drewnianych domków.
Już po chwili zauważyłam wychodzącego z niego blondyna.
- Morgi ! Wrzasnął Gregor, wznosząc rękę w górę. Podchodząc do chłopaka, uśmiechnęłam się szeroko, odsłaniając zęby. - Poznaj Sonję.
- To ty ! Greg ciągle o tobie gada, aż nie chce się tego słuchać. Roześmiał się blondyn, ściskając przyjaźnie moją dłoń. - Thomas.
- Mówi o mnie ? Zdziwiłam się, spoglądając na bruneta, który wyraźnie się speszył. - Miło cię poznać.
- Gdzie reszta ? Spytał Gregor, marszcząc czoło.
- Na górze, tobie też radzę tam jechać.
- Ojej, przeszkadzam. Natychmiast się wycofałam, obrzucając obojga niepewnym spojrzeniem.
- Poczekaj tu. Rzucił Gregor, udając się wraz z Thomasem w stronę obiektu. Nim zdążyłam głęboko zaprotestować, obaj zniknęli z mojego pola widzenia.
- No pięknie. Żachnęłam się, zrezygnowana, siadając na jednym
z drewnianych stopni, prowadzących do domku Austriaków.
"Poczekaj tu." Ile mam czekać ? Godzinę ? Bo jeśli tak, wracam do domu. Tyłek mi odmarza już teraz, a przecież siedzę tu niespełna kilkanaście sekund.
Chcąc jakoś urozmaicić sobie ten czas oczekiwania na Gregora, postanowiłam pozwiedzać. Wstałam, otrzepałam z szalika puch, który zdążył na niego napadać, kiedy to tkwiłam w miejscu i ruszyłam
w stronę miasteczka skoczków.
Mijałam kolejne domki, co jakiś czas stając się obiektem obserwacji poszczególnych zawodników.
Nagle, czując wibracje telefonu w mojej torbie, przystanęłam
i rozpoczynając poszukiwania, kompletnie przestałam się interesować tym, co dzieje się dookoła.
Szukać telefonu w mojej torebce, to jak poszukiwania szczęścia w worku bez dna.
- OOH !! Westchnęłam głośno, ze złością, nadal czując, że telefon daje
o sobie znać.

- Uważaj ! Ktoś za mną wrzasnął, a już po chwili poczułam piekący ból
w okolicy prawego pośladka.
- HEEJ ! Wrzasnęłam pretensjonalnie, za niechając poszukiwań komórki i odwracając się.
To co zobaczyłam, zwaliło mnie z nóg. Wysoki, szczupły blondyn
o prostych, średniej długości włosach, przyglądał mi się ze skwaszoną
i nieco zdziwioną miną.
Obok mnie leżała niebieska piłka do siatkówki. Przedmiot, którym zostałam potraktowana.
Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy ? "Wiej, Sonja ! Wiej !" Aczkolwiek nie miałam zamiaru dawać mu satysfakcji.
Obok niego stało jeszcze kilku chłopaków, w takich samych czerwonych kurtkach. Wszyscy przyglądali się z zaciekawieniem całej tej farsie. Obrzuciłam ich przelotnym spojrzeniem, unosząc podbródek, dodając sobie pewności siebie. Podniosłam piłkę ostatkiem sił, które pozostały w fazie niezszokowanej i biorąc głęboki wdech, ruszyłam naprzód.
Przystając przy niebieskookim, podałam mu ją i z grobową miną, odwróciłam się na pięcie, mając plan, który zakładał natychmiastową ewakuację. Jednak moja próba zakończyła się fiaskiem.
Stanął naprzeciw mnie z wymalowanym na twarzy szerokim uśmiechem.
- Znów się spotykamy. Rzucił melodyjnie, uwidaczniając przeurocze dołeczki w obydwu policzkach.
- Niestety. Mruknęłam, próbując wyminąć osobnika, który nadal zagradzał mi drogę.
- Gdybym chciał cię unikać, nie przyszedłbym pod twój dom. Mówiąc to, blondyn parsknął śmiechem.
Nie przyszło mi do głowy, że mogę go tu spotkać. Ależ ja głupia ! Nie mając pomysłu, jak wybrnąć z tego impasu, uśmiechnęłam się szyderczo i nic nie mówiąc, wyminęłam go, manewrując kilka razy na boki.
- A jednak wtedy nie przyszłaś ! Usłyszałam za sobą jego donośny, pewny i nieco ironiczny głos.
I wtedy coś uwolniło się z klatki, głęboko schowanej we mnie. Poczułam nieogarniętą złość. Moje policzki zaczęły piec z gorąca, a zmarznięte dłonie zacisnęły się w pięści.
Odwróciłam się i pewnym krokiem podeszłam do chłopaka, który lekko zmieszany moją nagłą zmianą zachowania, stanął w miejscu
i z niepewną miną obserwował moją twarz.
- Masz rację ! Nie przyszłam ! Po tym zdaniu, które wręcz wyrzuciłam
z siebie, nagle zamilkłam szukając odpowiednich słów, próbując być tym samym wiarygodną. - Nie jestem tania. Wysyczałam, po czym czując, że z nerwów przygryzam dolną wargę, znów obdarzyłam go widokiem moich pleców, po czym ruszając do przodu, modliłam się, żeby znów czegoś mi nie wykrzyczał.
Spotkałam się jednak z ciszą, co wbrew pozorom zaskoczyło mnie. Myślałam, że ma mi dużo do powiedzenia, zważywszy na to, że sama wcześniej nie wydawałam się zbyt wiarygodna.
To znowu się działo. Znów traciłam poczucie rzeczywistości. Znów to wrażenie, że ktoś zasłania mi cały światopogląd. Mogłabym przysiąc, że Tom, to jakiś szaman. Rzuca uroki na niewinne kobiety, potrzebujące do życia jedynie jasnych sytuacji i braku podejmowania samodzielnych decyzji.