Spędzając w moim pokoju większość dnia, dużo myślałam. Działo się coś czego nie potrafiłam wytłumaczyć. Jakbym posiadała dwa serca. Jedno lgnęło do Gregora, a drugie...nie mogłam nawet zmusić się by
o tym pomyśleć. Zabronił mi. Zakazał rozważań w tej kwestii. Zmusił mnie do braku reakcji, do pozostania w letargu.
Zrobię, jak chce. Przestanę się oszukiwać.
- Sonja ! Wychodzimy z tatą !
- Dobrze mamo ! Wrzasnęłam, opierając się o balustradę schodów
i przyglądając, jak tato gentleman pomaga mamie odziać się
w elegancki płaszcz.
Są tacy szczęśliwi będąc razem. Żadnych wątpliwości, żadnych niedomówień. Zazdrościłam im szczęścia.
Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, spojrzałam na Grette stojącą obok.
- Jakieś plany ?
- Miałam wyjść z Miką, ale nie chcę zostawiać cię samej.
- Jak się wam układa ? Uśmiechnęłam się nikle, spoglądając na blondynkę.
- Trudno powiedzieć. Niedługo wyjeżdżam, ciężko to przełknąć, nie chcę się angażować.
- Myślę, że odległość nic nie zmienia.
- Zmienia, Sonju. Nie oszukujmy się. Odparła spuszczając wzrok. Ja również dziwnie się poczułam.
Dostrzegałam w niej małą zmianę. Zawsze była nieco zwariowana
i podatna na krótkotrwałe znajomości, ale teraz jakby próbowała przyhamować. Ulokować uczucia w jednym miejscu, przy jednej osobie.
- Gdzie jest Juan ?
- U Jess, swoją drogą...ciekawe, co takiego robią ? Roześmiałyśmy się, obie myśląc o tym samym.
- Idź. Poradzę sobie. Powiedziałam stanowczo, uśmiechając się lekko.
- Mam przeczucie, że Gregor się zjawi. Nie chcę się o ciebie martwić. Ucałowała mój policzek, zarzucając torbę na prawe ramię i zbiegając po schodach. - Do zobaczenia później !
- Baw się dobrze ! Rzuciłam tuż przed jej wyjściem, sama w mig pojawiając się w salonie.
Kiedy Grette ma przeczucie, zazwyczaj się sprawdza. A co jeśli jest tak też z tym, co mówiła o Tomie ?
O nie...znów to samo.
Swoją drogą gdyby Gregor się zjawił...co miałam mu powiedzieć ? Wcale nie było mi przykro, nie czułam, że coś spieprzyłam.
Usiadłam na kanapie, chwytając do ręki pilot i włączając tv. Kolejne perypetie Marthy zagubionej i rozdartej pomiędzy Jessie'm i Johanem.
Trudno nie doszukać się nonsensownych podobieństw w historii mojej
i Marthy. Jedyna różnica to ta, że ona gra zagubioną i rozdartą, ja natomiast niczego nie muszę udawać.
Już miałam rozsiąść się wygodnie i czyhać na kolejne podobieństwa
i różnice, kiedy moich uszu dobiegł znajomy dźwięk dzwonka do drzwi.
Zerwałam się, jak oparzona, by zaraz znaleźć się przy nich i zwlekać
z nadmiaru plątających się słów w mojej głowie. Kiedy jednak chwyciłam za klamkę wszystko prysło nie wiadomo dokąd.
Po prostu otwórz te cholerne drzwi !
- Milcz. Szepnęłam, po czym otworzyłam.
- Sonja ! Przepraszam ! Nie wiem, co mnie wtedy ugryzło. Miałaś rację. Gregor, który nie wyglądając na zbyt świeżego, co wywnioskowałam po jego wyraźniejszym, niż zwykle zaroście, po prostu wszedł do środka, nie pozwalając mi dojść do słowa. - Jestem palantem. Spojrzał na mnie, chwytając za rękę.
- Gregor...Zaczęłam, patrząc na jego twarz, która wydawała się żałować bardziej, niż on sam. - Po prostu mnie przytul.
Brunet, nie zwalniając uścisku na moim nadgarstku, przyciągnął mnie do siebie i zamykając w swoim żelaznym uścisku, kilkakrotnie musnął czubek mojej głowy.
- Kocham cię Sonja. Szepnął, opierając na niej podbródek i patrząc przed siebie. Czułam jego z każdą chwilą spokojniejszy, oddech. Przygryzając dolną wargę, wtuliłam się w chłopaka, próbując zapomnieć. Próbując przestać wyobrażać sobie kogoś innego.
- Ja...ja ciebie też. Wymruczałam.
Nie kłamałam. Kochałam go. Tak, jak kocha się najważniejszą w życiu osobę.
- Mam niespodziankę. Spoglądając z uśmiechem na moją poszarzałą twarz, wyciągnął klucze.
- Co otwierają ?
- Mój wujek udostępnił nam domek letniskowy. Postanowiłem zrezygnować z wyjazdu do Lillehammer.
- Co ? Wydukałam, patrząc na niego, jak na człowieka, który odebrał mi jakąkolwiek nadzieję.
- Nie cieszysz się ? Jego uśmiech nagle znikł.
- Gregor...ja...zaskoczyłeś mnie. Odparłam szybko, odsuwając się błyskawicznie. - Moi rodzice...
- Porywam cię ! Zróbmy choć raz coś, na co nikt nie ma wpływu, poza nami.
Podle. Tak właśnie się czułam w tym momencie. Oszukując wszystkich dookoła zdziałam cuda. Gdyby dowiedział się, co robiłam, kiedy nie było go w pobliżu, mogłabym pożegnać się z jego uroczym uśmiechem
i czułością, którą teraz obdarowywał mnie na każdym kroku.
- Kiedy ? Zapytałam cicho, siadając na rogu kanapy i wpatrując się
w chłopaka posępnym wzrokiem.
- Teraz, zaraz. Chcę odkupić swoje winy i nie pozwolę ci odmówić. Przykucnął przy mnie i zagłębiając swoje czekoladowe oczy w moich, zapoczątkował jeden z tych uśmiechów, których nienawidziłam
z jednego względu. Nie potrafiłam się im oprzeć.
- Daj mi chwilę. Mówiąc to, ruszyłam na górę.
Zamykając się w moim pokoju, doznałam nagłego i nieoczekiwanego ataku paniki. Mój płytki oddech nie pozwalał mi skupić myśli. Dusiłam się i czując, jakby krew napływała mi do głowy, usiadłam na skraju łóżka, wgapiając się w podłogę.
Co mam zrobić ? Jak postąpić, kiedy wszystko obraca się przeciwko mnie ? Powinnam skakać ze szczęścia, z poczucia szaleńczej miłości do niego.
Zrób coś ! Rusz tyłek ! Wrzeszczące wnętrze skłoniło mnie do podjęcia środków, które według mnie wcale nie były odpowiednie.
Wstając i wyciągając z szafy walizkę, spakowałam kilka potrzebnych rzeczy, w tym kosmetyczkę i kilka rzeczy z łazienki. Jednak cały ten proces przypomniał mi moją próbę ucieczki, żałosną próbę poczucia bezpieczeństwa i tego, że komuś na mnie zależy.
Chwytając do ręki szalik, wybiegłam z pokoju, targając za sobą bagaż, który z łoskotem zsuwałam po schodach.
Widząc zadowolenie na twarzy Grega, mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Mam zamiar dobrze wspominać ten czas z tobą. Powiedziałam, zostawiając walizkę do dyspozycji Gregora i zasiadając na kuchennym stołku i pisząc krótki liścik do mamy, w którym między innymi zawarłam przeprosiny za moje nagłe zniknięcie przyczepiłam go do lodówki, kolorowym magnesem.
- Gotowa ?
- Tak myślę. Założyłam płaszcz i nadal trzymając szal w ręku, pozwoliłam Gregorowi zabrać walizkę.
Zamknęłam za sobą drzwi, klucz wkładając do wazonu, w którym zawsze go zostawiałam.
Bez odwracania się za siebie, wsiadłam do samochodu, oddychając
z ulgą.
Uciekałam. Wiedziałam jednak, że coś jest nie tak. Lecz zamiast dochodzić, co, wolałam o tym zapomnieć. Obawa przed tym, co w mojej głowie okazało się być problemem, była zbyt silna, aby się z nią zmierzyć. To nie czas i miejsce.
Dwie godziny drogi przez sypiący śnieg i śliską nawierzchnię jezdni okazał się być bardziej nużący, niż myślałam. Gregor tak się starał żeby wszystko było tak, jak on sobie wymarzył, tak bardzo chciał abym była zadowolona.
Początkowa ciemność uciszyła moje czuwanie, większość drogi spędziłam z zamkniętymi oczyma, kimając co jakiś czas.
Obudził mnie szczęk gasnącego silnika. Gregor spojrzał na mnie uśmiechając się delikatnie.
- Jesteśmy na miejscu. Powiedział, po czym wysiadł i okrążając auto, stanął przy drzwiach od strony pasażera, otwierając je za mnie.
- Dziękuję. Odparłam, podając mu dłoń i wyślizgując się z ciepłego wnętrza.
Rozejrzałam się i w tym momencie, Gregor wyjmując z kieszeni mały, szary pilot, wdusił jeden z przycisków, a w całym domku zapaliły się światła i wszystko zajarzyło się oranżową łuną.
Zaparło mi dech w piersiach. Dom wykonany był z pięknego, lakierowanego drewna, całe piętro było przeszklone, podobnie jak frontowe drzwi. Całą posesję okalał las, odbijający ciepłe, pomarańczowe światło w domu.
- Gregor...aa...
- Nic nie mów. Wplótł palce w moją dłoń i lekko za sobą pociągając, podążył do środka. A ja za nim, wciąż napawając się tym widokiem.
Wnętrze urządzone było bardzo nowocześnie, trochę nawet przypominało mi pokój Gregora. Kominek wykuty w kamieniu, stylowe, skórzane krzesła, świece na każdym stoliku i piękna kamienna rzeźba przy drzwiach do salonu.
- Tu jest tak pięknie...Rzuciłam cicho, pozwalając brunetowi zdjąć płaszcz z moich barków.
- Rozgość się, pójdę po drewno. Mówiąc to, musnął mój policzek, kierując się do innych, równie drewniano-szklanych drzwi, prowadzących na tył domu.
Jedyne co byłam w stanie z siebie wydusić w tej chwili, to pojedyncze westchnięcia. Zapomniałam o wszystkim, nawet o języku w ustach. Cudowne, ciche i majestatyczne miejsce. Czułam tu dziwny spokój. Jakby wszelkie zmartwienia odeszły, a nas, jako jedyne osoby na świecie, nigdy nie dotyczyły.
Zauważając schody, bez wahania ruszyłam na górę. Piętro również bardzo ustronne, kryło kilka pomieszczeń. Pierwsze drzwi po lewej były czymś w rodzaju schowka. Narty, stare książki, ubrania. Intuicyjnie podążyłam wgłąb korytarza natrafiając na następne, na samym jego końcu. Weszłam do środka. Moim oczom ukazało się wielkie, drewniane łoże, z szafirową pościelą. To ten pokój krył za sobą tajemnicę jednej wielkiej szyby, zamiast ściany. Stylowe wnętrze przypadłoby do gustu każdemu. Nowocześnie, ale zarazem przytulnie, jak w chatce babuni. Stałam tak kilka chwil, oparta o jedną z garderobianych szaf, przypatrując się każdemu, najdrobniejszemu szczegółowi.
Lekko skrzypiąca, pod ciężarem ciała, podłoga, wyrwała mnie z tej melancholijnej zadumy. Poczułam się niezręcznie, widząc Gregora, przystającego w drzwiach sypialni.
- Podoba ci się ? Spytał, opierając się o ścianę i nie spuszczając ze mnie oczu.
- Jest cudownie. Odparłam, dalej lustrując wzrokiem całe wnętrze. Po chwili jednak doznałam przyjemnego, lecz siejącego zamęt w moim żołądku, uczucia. Dłonie bruneta niepostrzeżenie znalazły się
w okolicach mojej talii, wabiąc mnie do siebie.
Dostrzegając jego skupioną na moich oczach, twarz powoli pochylającą się nade mną, zacisnęłam powieki, napawając się jego zapachem. Wyraźnie czułam wanilię pomieszaną z ostrym zapachem perfum. Gorący oddech na mojej skroni, sprawiał, że odbierałam to jakbym żegnała się z równowagą, na zawsze. Mój nos napotykał fragmenty skóry na jego lekko chropowatym przez zarost, policzku. Usta mimowolnie szukały jego ust, jak plus szukający minusa.
Napięcie rosło z sekundy na sekundę. Brunet wyraźnie nie mógł się mu oprzeć, wtapiając wargi w moje, całując je coraz gwałtowniej
i natarczywiej. Wszystko działo się tak niebywale szybko. Straciłam poczucie rzeczywistości. Napierając na mnie swoim ciałem, miałam wrażenie, że chce zepchnąć mnie w przepaść. Jednak zamiast czarnej dziury, na swojej drodze napotkałam bok łóżka, który teraz wbijał się
w moje uda. Nie chcąc stracić równowagi, przylgnęłam do niego oplatając rękoma jego szyję. Serce podchodziło mi do gardła. Nasze przyspieszone oddechy potęgowały to doznanie. Jego dłonie nie widziały już żadnych granic. Pozbył się mojej bluzki, rzucając ją w kąt pokoju, nie przestając błądzić po moim ciele.
Uległam. Z największą delikatnością ułożył mnie na jedwabnej pościeli, wdrapując się na mnie i ocierając nosem o mój nagi, pozbawiony jakiejkolwiek tarczy ochronnej, dekolt.
Z każdą chwilą mieliśmy coraz mniej do zrzucenia. Tors chłopaka dotykał mojego brzucha, dłonie wędrowały po moich udach, a każdy jego choćby najmniejszy dotyk, powodował dreszcze na całym moim ciele. Gdy jego usta znów spotkały się z moimi, spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Kocham cię. Szepnął, gładząc dłonią, moją twarz.
- Pocałuj mnie. Wymruczałam mu do ucha, przyciągając do siebie
i ponownie wpijając się w jego wilgotne wargi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz