Podeszłam do baru, opierając czoło o jego zimny, granitowy blat.
Nagłe uczucie gorączki w okolicach skroni, w pewnym stopniu mnie obezwładniało. Przestałam też liczyć drinki, które na zmianę przynosili mi Grette i Mika. Spojrzałam na barmana zbłąkanymi oczyma. Maskując jednak moje zbyt niskie poczucie bezpieczeństwa i pewności, uśmiechnęłam się szeroko.
- Dwa Mojito ! Wykrzyknęłam, nie kontrolując już własnego głosu. Kolejny symptom braku wstrzemięźliwości. Wysoki, szczupły mężczyzna o dziwo traktując mnie poważnie, już po chwili podstawił dwie szklanki z trunkiem i kolorowymi parasolkami.
Cudowny płyn. Dzięki niemu zapomniałam dosłownie o wszystkim, nawet o tym, kim jestem. W zasadzie, kobieta pijana, kobietą niczyją. Chwyciłam drinki w dłonie i chwiejnym krokiem podążyłam w stronę naszego stolika, gdzie aktualnie Gregor mierzył się na rękę z Juanem. Oboje wbrew pozorom bardzo się zaprzyjaźnili. Ciekawe, czy opowiadali sobie o mnie. Mam nadzieje, że Juan nie wyciągał przy Gregu szczegółów z naszego wspólnego dzieciństwa. W obecnej chwili nie interesowało mnie to szczególnie, ale po czasie działania alkoholu, mogłoby się zrobić nieprzyjemnie.
- Jak się bawisz ?! Jess stuknęła się ze mną drinkiem, uśmiechając się, jak to miała w zwyczaju, promiennie i szczerze.
- Jest świetnie ! Krzyknęłam jej do ucha, jednym susem wypijając drinka i odstawiając szklankę na stoliku. - Chodź ! Chwyciłam ją za rękę i tańcząc, obie ruszyłyśmy na parkiet.
Alkohol mieszał mi w głowie na tyle poważnie, że przestawałam poznawać twarze, wszystko zaczęło się zlewać w jedną, wielką plamę. Odróżniałam jedynie kolorowe, migające światła. Liczyło się tylko tu
i teraz. Widząc, że Jess napotkała po drodze kogoś znajomego, puściłam jej dłoń i nie chcąc okazywać się niekulturalną, odwróciłam się od nich, skacząc i podrygując na przemian tym samym wtapiając się w tłum. Już dawno nie czułam się tak dobrze, jak właśnie w tej chwili. Zero obowiązków, zmartwień i rozczarowań. Jednym słowem, chillout !
i teraz. Widząc, że Jess napotkała po drodze kogoś znajomego, puściłam jej dłoń i nie chcąc okazywać się niekulturalną, odwróciłam się od nich, skacząc i podrygując na przemian tym samym wtapiając się w tłum. Już dawno nie czułam się tak dobrze, jak właśnie w tej chwili. Zero obowiązków, zmartwień i rozczarowań. Jednym słowem, chillout !
Przyjemny rollercoaster w głowie, niezbyt prawidłowe panowanie nad ciałem, nie wybijało mnie jednak z rytmu remixu uncover Zary Larsson. Ta piosenka zawsze wzbudzała we mnie dziwne odczucia, zwłaszcza teraz. Wtórując blond wokalistce, zwróciłam uwagę na dość miłe wibracje, które ogarnęły moje ciało.
Poczułam na mojej talii przejmujące ciepło czyichś dłoni. Były tak chorobliwie męskie, że nie miałam zamiaru się z nich wyswobadzać. Oparłam tył głowy o tors ich posiadacza, przymykając oczy
i kompletnie odpływając, nie przyszło mi nawet do głowy sprawdzenie, z kim właściwie tańczę. Miałam po prostu pewność, że to brązowooki brunet.
Poczułam na mojej talii przejmujące ciepło czyichś dłoni. Były tak chorobliwie męskie, że nie miałam zamiaru się z nich wyswobadzać. Oparłam tył głowy o tors ich posiadacza, przymykając oczy
i kompletnie odpływając, nie przyszło mi nawet do głowy sprawdzenie, z kim właściwie tańczę. Miałam po prostu pewność, że to brązowooki brunet.
Wierzchnią stroną dłoni przyłożyłam do jego policzka, gładząc lekko
i napawając się zapachem męskich perfum bijących od chłopaka. Były one nieco inne, niż te, których zwykle używał, ale mała zmiana jeszcze nikomu nie wyszła na złe. Delikatny zarost drapiący moją skórę wywoływał drżenie całego mojego ciała, co mógł odczuć sam Gregor.
i napawając się zapachem męskich perfum bijących od chłopaka. Były one nieco inne, niż te, których zwykle używał, ale mała zmiana jeszcze nikomu nie wyszła na złe. Delikatny zarost drapiący moją skórę wywoływał drżenie całego mojego ciała, co mógł odczuć sam Gregor.
Jego usta nagle musnęły moje ucho, lekko, ale z dozą zdecydowania.
- Nie możesz być taka na co dzień ? Ten głos. Wciąż mając zaciśnięte powieki, próbowałam się skupić. I to uczucie. Jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. To nie był głos Grega ! Za to pojawiło się przeświadczenie, że gdzieś go już słyszałam.
Odwróciłam się. Powoli, nabierając potężny haust powietrza. Żołądek wywinął orła, a oczy zaszkliły się, jakbym doznała najpiękniejszej
i najprzykrzejszej chwili jednakowo.
i najprzykrzejszej chwili jednakowo.
- Tom ? Szepnęłam jakby do siebie, nadal wpatrując się w jego pojawiającą się i znikającą za sprawą kolorowych świateł, twarz.
- Więc jaka jest twoja cena ? Jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie. Pomiędzy nami nie znalazło się ani milimetra odległości.
Za sprawą jego dłoni napierającej na moje plecy, przylgnęłam do niego, niczym mucha do packi, moje ręce ułożone na jego torsie, pociły się niemiłosiernie. Jakbym próbowała go od siebie odepchnąć
i przyciągnąć jednocześnie.
Na oślep wgapiałam się w jego oczy, próbując oddzielić jawę od snu. Jednak nagły mętlik w głowie skrzętnie mi to uniemożliwiał.
- Możemy stąd wyjść ? Wydukałam po chwili, wplatając swoje palce
w jego, nie spuszczając jego wzroku z oczu.
Poczułam jak zaciskają się w stanowczy sposób. Pociągnął mnie za sobą, wyprowadzając z tłumu. Odetchnęłam z ulgą. Rozejrzałam się też dookoła, napotykając wzrok Grette, która mimo podobnego stanu, od jakiegoś czasu uważnie mnie obserwowała. Ignorując ją jednak,
w stercie powieszonych na wieszaku, kurtek i płaszczy, odnalazłam mój żakiet i niechlujnie narzucając go na siebie, wyszłam mijając
w drzwiach jakąś dziewczynę, którą przypadkowo potrąciłam. Moje rozgrzane do czerwoności, zmysły w starciu z zimnym powietrzem doznały małego szoku, jednak ani na chwilę się nie ostudziły. Opierając się plecami o zimny mur, wpatrywałam się w przestrzeń przede mną, głośno oddychając.
Po którymś z rzędu wydechu gorącej pary na zewnątrz, w drzwiach pojawił się on.
Spoglądając na niego ukradkiem. Nic już nie czułam. Zimno, lęk i wstyd odszedł w niepamięć. Sekundy ciągnęły się w nieskończoność.
Ulica, na której znajdował się klub wydawała się być całkowicie pusta, wszyscy bawili się wewnątrz albo już dawno przewracali się z boku na bok w swoich ciepłych łóżkach. Latarnie dawały bladą poświatę okalającą całą alejkę. Moje oczy nagle przybrały zupełnie inny wyraz, były pewne i niewzruszone. On również wpatrywał się we mnie, jak
w obrazek. Podeszłam bliżej. Na tyle blisko bym mogła koniuszkami palców musnąć zarys jego dolnej szczęki.
- Jak zwykle niezdecydowana. Powiedział stanowczo. Zakłócił tę ciszę, która mogłaby trwać i trwać. Przymknęłam oczy czując napływającą do nich złość.
- Daruj sobie. Wywróciłam oczyma, chwytając obiema dłońmi jego koszulę i gwałtownie wpijając się w jego usta, przywarłam do niego całym ciałem, powodując nie lada zaskoczenie niebieskookiego blondyna, który dopiero po chwili był w stanie zareagować.
Za sprawą jego dłoni napierającej na moje plecy, przylgnęłam do niego, niczym mucha do packi, moje ręce ułożone na jego torsie, pociły się niemiłosiernie. Jakbym próbowała go od siebie odepchnąć
i przyciągnąć jednocześnie.
Na oślep wgapiałam się w jego oczy, próbując oddzielić jawę od snu. Jednak nagły mętlik w głowie skrzętnie mi to uniemożliwiał.
- Możemy stąd wyjść ? Wydukałam po chwili, wplatając swoje palce
w jego, nie spuszczając jego wzroku z oczu.
Poczułam jak zaciskają się w stanowczy sposób. Pociągnął mnie za sobą, wyprowadzając z tłumu. Odetchnęłam z ulgą. Rozejrzałam się też dookoła, napotykając wzrok Grette, która mimo podobnego stanu, od jakiegoś czasu uważnie mnie obserwowała. Ignorując ją jednak,
w stercie powieszonych na wieszaku, kurtek i płaszczy, odnalazłam mój żakiet i niechlujnie narzucając go na siebie, wyszłam mijając
w drzwiach jakąś dziewczynę, którą przypadkowo potrąciłam. Moje rozgrzane do czerwoności, zmysły w starciu z zimnym powietrzem doznały małego szoku, jednak ani na chwilę się nie ostudziły. Opierając się plecami o zimny mur, wpatrywałam się w przestrzeń przede mną, głośno oddychając.
Po którymś z rzędu wydechu gorącej pary na zewnątrz, w drzwiach pojawił się on.
Spoglądając na niego ukradkiem. Nic już nie czułam. Zimno, lęk i wstyd odszedł w niepamięć. Sekundy ciągnęły się w nieskończoność.
Ulica, na której znajdował się klub wydawała się być całkowicie pusta, wszyscy bawili się wewnątrz albo już dawno przewracali się z boku na bok w swoich ciepłych łóżkach. Latarnie dawały bladą poświatę okalającą całą alejkę. Moje oczy nagle przybrały zupełnie inny wyraz, były pewne i niewzruszone. On również wpatrywał się we mnie, jak
w obrazek. Podeszłam bliżej. Na tyle blisko bym mogła koniuszkami palców musnąć zarys jego dolnej szczęki.
- Jak zwykle niezdecydowana. Powiedział stanowczo. Zakłócił tę ciszę, która mogłaby trwać i trwać. Przymknęłam oczy czując napływającą do nich złość.
- Daruj sobie. Wywróciłam oczyma, chwytając obiema dłońmi jego koszulę i gwałtownie wpijając się w jego usta, przywarłam do niego całym ciałem, powodując nie lada zaskoczenie niebieskookiego blondyna, który dopiero po chwili był w stanie zareagować.
Nie wiem ile to trwało. Emocje wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem, pomógł nadmiar alkoholu i okazało się, że nie mogę się oprzeć jego gorącemu oddechowi na mojej szyi.
Spojrzał na mnie i nabierając powietrze do ust, ponownie mnie pocałował przytwierdzając do ceglanego muru, napierając na mnie całym ciałem. Idiotyczne zachowanie ? To była raczej desperacja pomieszana z niezaspokojonym pragnieniem posiadania go w swoich ramionach, teraz.
- Wariatka. Szepnął, odklejając na chwilę swoje wargi od moich
i lustrując mnie wzrokiem.
- Szaleniec. Odparłam, gładząc dłońmi jego zimne policzki. Dopiero teraz czułam, że to nie miało prawa się wydarzyć, nie miało prawo mieć sensu.
Spojrzał na mnie i nabierając powietrze do ust, ponownie mnie pocałował przytwierdzając do ceglanego muru, napierając na mnie całym ciałem. Idiotyczne zachowanie ? To była raczej desperacja pomieszana z niezaspokojonym pragnieniem posiadania go w swoich ramionach, teraz.
- Wariatka. Szepnął, odklejając na chwilę swoje wargi od moich
i lustrując mnie wzrokiem.
- Szaleniec. Odparłam, gładząc dłońmi jego zimne policzki. Dopiero teraz czułam, że to nie miało prawa się wydarzyć, nie miało prawo mieć sensu.
- Czy ja wam przypadkiem nie przeszkadzam ? Z boku dobiegł nas głos. Słysząc go, oboje automatycznie odskoczyliśmy od siebie, jak oparzeni. Widząc Grette obserwującą nas z dezaprobatą, aczkolwiek lekkim uśmiechem, poczułam niejaką ulgę. - Nie sądzisz, że całowanie się
z mniemam Tomem...Spojrzała na niego. - ...pod klubem, w którym jest twój chłopak, jest nieco bezmyślne ?! Znów przeniosła wzrok na mnie. Pobladłam.
- Gretts...ja..
- Tak, wiem. Rozmawiałyśmy o tym. Ucinając moje dukania, podeszła do Toma i uśmiechając się wyciągnęła dłoń w jego kierunku. - Grette, przyjaciółka Sonji. Jej bezpośredniość w kontaktach z ludźmi często, gęsto mnie zastanawiała.
Chłopak za to nie wiedząc co począć, z nutą rezygnacji uścisnął jej dłoń
i wywracając oczyma na boki, oparł się o mur, obserwując całą sytuację.
- Grette ja naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło ! W moich oczach pojawiły się łzy, które ona natychmiast stłumiła, ocierając je rękawem żakietu.
- Nie tłumacz się.
- Hej ! Rzucił po chwili Tom. Obie spojrzałyśmy na niego marszcząc czoło, jakbyśmy chciały powiedzieć "Po co się odzywasz, skoro nikt cię nie prosił ?". - Nie jesteś zaskoczona. Wywnioskował, kierując do Gretts, która nagle wpadła w stan niekontrolowanego rechotu.
- Wierzysz, czy nie, jeszcze dzisiaj o tobie rozmawiałyśmy. Machnęła ręką nadal się śmiejąc.
- Gretts, zamknij się proszę. Wtrąciłam, czerwieniąc się.
- A to ciekawe. Blondyn odbił się od ściany, podchodząc
do Grette. - Wtajemniczysz mnie w szczegóły ? Uśmiechnął się zawadiacko, jeszcze bardziej uwydatniając ten chytry, dziecinny wyraz twarzy.
- Nie sądzisz, że to by było świństwo ? Grette rzuciła mu pytające spojrzenie, chichocząc pod nosem.
- Ależ skąd.
- No więc...
- STOP ! Wrzasnęłam nagle, obojgu posyłając mordercze
spojrzenie. - Ani słowa więcej !
Nagle mój umysł się rozjaśnił i zdrowy rozsądek znów doszedł do głosu. Dość już dziś namieszałam i nie miałam zamiaru tego
pogłębiać. - Grette, wracajmy do środka. Mówiąc to, spojrzałam na Toma, który swoją pewną postawą nie zdradzał niczego.
Chwytając blondynkę pod rękę, pociągnęłam ją za sobą na tyle mocno, że nawet ignorancja w oczach Toma nie była w stanie utrzymać jej
w miejscu.
Weszłyśmy do środka. Odwiesiłam szybko żakiet i poprawiając włosy, konstruktywnie spojrzałam na Grette.
- Ani słowa. Oblizałam usta, czując jeszcze to ciepło, które zostawił na nich Tom.
- I tak to zostawisz ? Blondynka ogarnęła mnie osłupiałym spojrzeniem. Jej oczy stawały się przy tym coraz bardziej emanujące niezrozumieniem.
- Tak. Odparłam, wymijając ją szybko. Tak naprawdę nie mogłam już znieść jej miny, która wręcz narzucała mi, żebym zrobiła cokolwiek.
Pędem pomaszerowałam do Gregora, który siedząc przy stoliku
z drinkiem w ręku, wyraźnie kogoś wypatrywał. Jednak zamiast poczuć się lepiej w jego towarzystwie, z każdym krokiem czułam się coraz bardziej podle.
Dosięgając mnie wzrokiem, wstał i wyszedł naprzeciw, prawie natychmiast przytulając.
- Gdzieś ty się podziewała ?
- Byłam z Grette odetchnąć świeżym powietrzem. Unikając jego wzroku, wtuliłam się w niego z całych sił zagryzając dolną wargę.
- Jedziemy do domu ? Znajdując moją twarz schowaną gdzieś na poziomie jego koszuli, w którą kurczowo wczepiłam się dłońmi, uniósł kciukiem, podbródek i uśmiechnął się lekko.
Przyswajając jego wypowiedź, odetchnęłam z ulgą i skinąwszy głową kilka razy, oboje żegnając się ze znajomymi, zmierzyliśmy do wyjścia.
Wychodząc, mimo silnej woli, nie byłam w stanie nie spojrzeć na tamto miejsce, tuż przy wejściu do klubu. Jeszcze przed chwilą nie miałam zamiaru uciekać, a teraz właśnie tak się działo. Powinnam zniknąć, zaszyć się gdzieś i nie wychodzić przez kolejne dziesięć lat, a może
i więcej.
Wsiadłam do samochodu zatrzaskując za sobą drzwi. Oparłam głowę
o zagłówek i zdejmując szpilki z bolących i pulsujących nóg, wyprostowałam je odczuwając natychmiastowe ukojenie.
Gregor usadawiając się wygodnie w fotelu, spojrzał na mnie, chwytając za lodowato zimną dłoń.
- Zmęczona ?
- Wyczerpana.
- Ciekawe, jak się bawią nasi rodzice.
Kompletnie zapomniałam o ich spotkaniu. Dał mi do myślenia. Kiedy wrócą ? Co zrobią, kiedy zobaczą mnie w takim stanie ?
- Nie powinieneś jechać, przecież piłeś. Wymruczałam pod nosem, opierając czoło o chłodną szybę.
- Poza tobą nikt o tym nie wie. Roześmiał się, odpalając silnik auta.
- To, że wygrałeś kilka zawodów, nie znaczy, że możesz jeździć po pijaku.
- Sugerujesz, że to wykorzystuję ?
- Nie. Sugeruję, że możesz po drodze kogoś zabić. Warknęłam ze złością, która nagle zaczęła wylewać się ze mnie bez opamiętania.
- Możesz iść pieszo jeśli czujesz się zagrożona. Odparł beznamiętnie, czekając na moją reakcję,stukając palcami w kierownicę.
- No tak, przecież mogę iść pieszo ! Zagrzmiałam, zrywając się z miejsca. Nasunęłam szybko szpilki na mimo ogrzewania w samochodzie i tak zmarznięte stopy, otwierając drzwi i wysiadając, zatrzasnąwszy je
z impetem.
- Kretyn !! Wrzasnęłam przez szybę, ruszając przed siebie, stawiając małe, ostrożne kroki na oblodzonym chodniku.
- Wracaj ! Usłyszałam za sobą, lecz ani myśląc się odwracać, wciąż szłam, co jakiś czas ocierając łzy, pojedynczo skapujące po moich policzkach.
Przystanęłam przed wejściem do klubu odwracając się za siebie i widząc, że po zielonym aucie nie ma już śladu, westchnęłam głośno, wchodząc do środka.
Zabawa nadal trwała w najlepsze. Podeszłam do stolika, który wcześniej zajmowaliśmy i widząc zdziwioną minę Juana, który akurat kręcił się nieopodal, miałam ochotę wybuchnąć płaczem.
- Ty jeszcze tutaj ?! Gdzie Gregor ?!! Wrzasnął mi do ucha, a ja nic nie mówiąc wtuliłam się w przyjaciela, jak za dawnych czasów. - Sonja, co się stało ?
- Pokłóciliśmy się. To nic takiego. Ucięłam, gładząc jego policzek, po czym wywijając się z jego objęć, rozejrzałam się dookoła.
Zauważając niezbyt dobrze, ale znajomą mi twarz niskiego blondyna, podążyłam w jego kierunku, zostawiając Juana bez jakichkolwiek wyjaśnień.
Co chciałam w zasadzie mu powiedzieć, o co zapytać ? Przewróciłam oczyma, w tym bałaganie w głowie nie odnajdując już mojej wewnętrznej wojowniczki, byłam skazana na siebie. Mimo to, podeszłam do chłopaka, który rzucając mi obojętne spojrzenie, odebrał mi resztki pewności siebie, która i tak była już w totalnej rozsypce.
- Jesteś kolegą Toma, tak ? Zapytałam nieśmiało, co chwilę łapiąc się na tym, że pastwię się nad moją dolną wargą.
- Szukasz go ?
- Tak..jakby. Zawahałam się.
- Właśnie wyszedł, jak się pospieszysz, może dorwiesz go na parkingu. Uśmiechnął się, wracając do popijania drinka.
- Dzięki ! Rzuciłam już w biegu. Przebijając się przez tłum ludzi, na zmianę przepraszałam i rzucałam pojedyncze przepraszające uśmiechy.
Nie zważałam już nawet na Grette, którą minęłam bez słowa. Oby zdążyć, oby móc zrobić cokolwiek, aby już więcej nie płakać.
z mniemam Tomem...Spojrzała na niego. - ...pod klubem, w którym jest twój chłopak, jest nieco bezmyślne ?! Znów przeniosła wzrok na mnie. Pobladłam.
- Gretts...ja..
- Tak, wiem. Rozmawiałyśmy o tym. Ucinając moje dukania, podeszła do Toma i uśmiechając się wyciągnęła dłoń w jego kierunku. - Grette, przyjaciółka Sonji. Jej bezpośredniość w kontaktach z ludźmi często, gęsto mnie zastanawiała.
Chłopak za to nie wiedząc co począć, z nutą rezygnacji uścisnął jej dłoń
i wywracając oczyma na boki, oparł się o mur, obserwując całą sytuację.
- Grette ja naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło ! W moich oczach pojawiły się łzy, które ona natychmiast stłumiła, ocierając je rękawem żakietu.
- Nie tłumacz się.
- Hej ! Rzucił po chwili Tom. Obie spojrzałyśmy na niego marszcząc czoło, jakbyśmy chciały powiedzieć "Po co się odzywasz, skoro nikt cię nie prosił ?". - Nie jesteś zaskoczona. Wywnioskował, kierując do Gretts, która nagle wpadła w stan niekontrolowanego rechotu.
- Wierzysz, czy nie, jeszcze dzisiaj o tobie rozmawiałyśmy. Machnęła ręką nadal się śmiejąc.
- Gretts, zamknij się proszę. Wtrąciłam, czerwieniąc się.
- A to ciekawe. Blondyn odbił się od ściany, podchodząc
do Grette. - Wtajemniczysz mnie w szczegóły ? Uśmiechnął się zawadiacko, jeszcze bardziej uwydatniając ten chytry, dziecinny wyraz twarzy.
- Nie sądzisz, że to by było świństwo ? Grette rzuciła mu pytające spojrzenie, chichocząc pod nosem.
- Ależ skąd.
- No więc...
- STOP ! Wrzasnęłam nagle, obojgu posyłając mordercze
spojrzenie. - Ani słowa więcej !
Nagle mój umysł się rozjaśnił i zdrowy rozsądek znów doszedł do głosu. Dość już dziś namieszałam i nie miałam zamiaru tego
pogłębiać. - Grette, wracajmy do środka. Mówiąc to, spojrzałam na Toma, który swoją pewną postawą nie zdradzał niczego.
Chwytając blondynkę pod rękę, pociągnęłam ją za sobą na tyle mocno, że nawet ignorancja w oczach Toma nie była w stanie utrzymać jej
w miejscu.
Weszłyśmy do środka. Odwiesiłam szybko żakiet i poprawiając włosy, konstruktywnie spojrzałam na Grette.
- Ani słowa. Oblizałam usta, czując jeszcze to ciepło, które zostawił na nich Tom.
- I tak to zostawisz ? Blondynka ogarnęła mnie osłupiałym spojrzeniem. Jej oczy stawały się przy tym coraz bardziej emanujące niezrozumieniem.
- Tak. Odparłam, wymijając ją szybko. Tak naprawdę nie mogłam już znieść jej miny, która wręcz narzucała mi, żebym zrobiła cokolwiek.
Pędem pomaszerowałam do Gregora, który siedząc przy stoliku
z drinkiem w ręku, wyraźnie kogoś wypatrywał. Jednak zamiast poczuć się lepiej w jego towarzystwie, z każdym krokiem czułam się coraz bardziej podle.
Dosięgając mnie wzrokiem, wstał i wyszedł naprzeciw, prawie natychmiast przytulając.
- Gdzieś ty się podziewała ?
- Byłam z Grette odetchnąć świeżym powietrzem. Unikając jego wzroku, wtuliłam się w niego z całych sił zagryzając dolną wargę.
- Jedziemy do domu ? Znajdując moją twarz schowaną gdzieś na poziomie jego koszuli, w którą kurczowo wczepiłam się dłońmi, uniósł kciukiem, podbródek i uśmiechnął się lekko.
Przyswajając jego wypowiedź, odetchnęłam z ulgą i skinąwszy głową kilka razy, oboje żegnając się ze znajomymi, zmierzyliśmy do wyjścia.
Wychodząc, mimo silnej woli, nie byłam w stanie nie spojrzeć na tamto miejsce, tuż przy wejściu do klubu. Jeszcze przed chwilą nie miałam zamiaru uciekać, a teraz właśnie tak się działo. Powinnam zniknąć, zaszyć się gdzieś i nie wychodzić przez kolejne dziesięć lat, a może
i więcej.
Wsiadłam do samochodu zatrzaskując za sobą drzwi. Oparłam głowę
o zagłówek i zdejmując szpilki z bolących i pulsujących nóg, wyprostowałam je odczuwając natychmiastowe ukojenie.
Gregor usadawiając się wygodnie w fotelu, spojrzał na mnie, chwytając za lodowato zimną dłoń.
- Zmęczona ?
- Wyczerpana.
- Ciekawe, jak się bawią nasi rodzice.
Kompletnie zapomniałam o ich spotkaniu. Dał mi do myślenia. Kiedy wrócą ? Co zrobią, kiedy zobaczą mnie w takim stanie ?
- Nie powinieneś jechać, przecież piłeś. Wymruczałam pod nosem, opierając czoło o chłodną szybę.
- Poza tobą nikt o tym nie wie. Roześmiał się, odpalając silnik auta.
- To, że wygrałeś kilka zawodów, nie znaczy, że możesz jeździć po pijaku.
- Sugerujesz, że to wykorzystuję ?
- Nie. Sugeruję, że możesz po drodze kogoś zabić. Warknęłam ze złością, która nagle zaczęła wylewać się ze mnie bez opamiętania.
- Możesz iść pieszo jeśli czujesz się zagrożona. Odparł beznamiętnie, czekając na moją reakcję,stukając palcami w kierownicę.
- No tak, przecież mogę iść pieszo ! Zagrzmiałam, zrywając się z miejsca. Nasunęłam szybko szpilki na mimo ogrzewania w samochodzie i tak zmarznięte stopy, otwierając drzwi i wysiadając, zatrzasnąwszy je
z impetem.
- Kretyn !! Wrzasnęłam przez szybę, ruszając przed siebie, stawiając małe, ostrożne kroki na oblodzonym chodniku.
- Wracaj ! Usłyszałam za sobą, lecz ani myśląc się odwracać, wciąż szłam, co jakiś czas ocierając łzy, pojedynczo skapujące po moich policzkach.
Przystanęłam przed wejściem do klubu odwracając się za siebie i widząc, że po zielonym aucie nie ma już śladu, westchnęłam głośno, wchodząc do środka.
Zabawa nadal trwała w najlepsze. Podeszłam do stolika, który wcześniej zajmowaliśmy i widząc zdziwioną minę Juana, który akurat kręcił się nieopodal, miałam ochotę wybuchnąć płaczem.
- Ty jeszcze tutaj ?! Gdzie Gregor ?!! Wrzasnął mi do ucha, a ja nic nie mówiąc wtuliłam się w przyjaciela, jak za dawnych czasów. - Sonja, co się stało ?
- Pokłóciliśmy się. To nic takiego. Ucięłam, gładząc jego policzek, po czym wywijając się z jego objęć, rozejrzałam się dookoła.
Zauważając niezbyt dobrze, ale znajomą mi twarz niskiego blondyna, podążyłam w jego kierunku, zostawiając Juana bez jakichkolwiek wyjaśnień.
Co chciałam w zasadzie mu powiedzieć, o co zapytać ? Przewróciłam oczyma, w tym bałaganie w głowie nie odnajdując już mojej wewnętrznej wojowniczki, byłam skazana na siebie. Mimo to, podeszłam do chłopaka, który rzucając mi obojętne spojrzenie, odebrał mi resztki pewności siebie, która i tak była już w totalnej rozsypce.
- Jesteś kolegą Toma, tak ? Zapytałam nieśmiało, co chwilę łapiąc się na tym, że pastwię się nad moją dolną wargą.
- Szukasz go ?
- Tak..jakby. Zawahałam się.
- Właśnie wyszedł, jak się pospieszysz, może dorwiesz go na parkingu. Uśmiechnął się, wracając do popijania drinka.
- Dzięki ! Rzuciłam już w biegu. Przebijając się przez tłum ludzi, na zmianę przepraszałam i rzucałam pojedyncze przepraszające uśmiechy.
Nie zważałam już nawet na Grette, którą minęłam bez słowa. Oby zdążyć, oby móc zrobić cokolwiek, aby już więcej nie płakać.
Następny , pls :D
OdpowiedzUsuń