czwartek, 28 listopada 2013

21 - Jestem królową katastrofy.

Znów nieco wcześniej, niż planowałam, ale skoro mogę sobie na to pozwolić, to czemu nie :D
Rozdział pisałam przy małej pomocy magnetyzującego głosu Lucii.
http://www.youtube.com/watch?v=Z87arO2T-Yo   

Kompletnie zapominając o całym świecie, pospiesznie wróciłam do domu.
Zatrzaskując za sobą drzwi mojego pokoju, zacisnęłam wargi, próbując się uspokoić. Jak on ma czelność mi wypominać takie rzeczy ?!! Przy jego znajomych !!
Zeszłam do salonu, wyciągając z szafki truskawkowe chrupki
i pochłaniając je z prędkością światła, upatrzyłam sobie dłuższą wskazówkę zegara, śledząc ją wzrokiem.
Nie mam pojęcia ile tak przesiedziałam, ale nim zorientowałam się, że opakowanie jest puste, w domu zjawiła się rozzłoszczona Grette.
- Dzwoniłam do ciebie ! Czemu nie odbierasz ? Stanęła na środku salonu, trzymając w ręku telefon i patrząc na mnie złowrogim wzrokiem.
- Przepraszam, nie słyszałam. Odpowiedziałam wymijająco.
- Co się z tobą dzieje ? Czuję, jakbym rozmawiała z duchem. Zdejmując kurtkę i rzucając ją na salonową kanapę, podeszła do mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu i przypatrując mi się z niejaką troską w oczach.
- Nic mi nie jest. Mam zły dzień. Odparłam, odwracając wzrok.
- Co się stało z moją dawną Sonją ? Przez żal wymalowany na jej niebieskich tęczówkach, zachciało mi się płakać. Nie wiem co się stało
z dawną mną. Chyba odeszła, ulotniła się z dniem, kiedy się tu zjawiłam. Już miałam zacząć uspokajać ją, kiedy słysząc dobiegający
z sypialni rodziców głos mamy wołający moje imię, zerwałam się
z miejsca, ruszając na górę.
Nie czekając, wtargnęłam do pokoju i widząc mamę stojącą bezradnie na jej środku, zmarszczyłam czoło.
- Co się dzieje ?
- Schlierenzauerowie zaprosili mnie i ojca na kolacje.
- To cudownie. Uniosłam brwi, dziwnie jej się przyglądając. Cudownie ? Byłam tam raz i więcej nie miałam zamiaru wracać do tych ludzi.
- Nie mogę znaleźć mojej sukienki. Sonju, ostatnio rzadko rozmawiamy, nie sądzisz ?
Usiadła na łóżku, gładząc miejsce obok siebie. Chcąc nie chcąc, musiałam się przysiąść. Wydawało mi się wtedy, że dobór ubioru, był tylko pretekstem.
- To przeze mnie mamo. Przepraszam. Rzekłam cicho.
- Kochanie, jeśli jest coś o czym powinnam wiedzieć, powiedz.
- Nie. Wszystko jest w porządku. Po prostu....trochę się pogubiłam. Spojrzałam na nią rozżalona, wtulając się w jej ramię.
- Wiesz, że zawsze możemy porozmawiać. Możesz mi powiedzieć, co cię gryzie.
- Ale mamo...dam sobie radę. Odrzekłam nagle, czując, że nie powinnam wywlekać na wierzch całej tej sytuacji. - W czarnej będzie ci do twarzy. Chwyciłam do ręki pierwszą lepszą kreację, kładąc ją na kolanach mamy, chcąc jak najszybciej odejść od mojego tematu.
- Tak myślisz ? Nie jest zbyt wulgarna ?
- Nie. Zmusiłam się do uśmiechu i z lekkim wahaniem skierowałam się do drzwi.
Skoro nawet ona czuje, że coś ze mną nie tak, to chyba rzeczywiście muszę zacząć nad sobą panować. Gdybym tylko wiedziała, jak to zrobić.

Wchodząc do mojego pokoju, znów spotkałam się ze smutną miną Grette.
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi ? Rzuciła pewnym głosem.
- Jakbyś się czuła, nie wiedząc co czujesz ? Spytałam, kładąc się na łóżku i wgapiając w nią. Moje pytanie wywołało u niej nie lada zaskoczenie.
- Jakbym się czuła ? Myślę, że byłby to pewien ambaras.
- Ambaras...Powtórzyłam cicho, przymykając oczy. - A jakbyś się go pozbyła ?
- Rany, powiedz o co dokładnie chodzi, wtedy ci pomogę. Żachnęła się, opadając bezradnie na fotel.
- Kocham Gregora. Powiedziałam stanowczo, nabierając masę powietrza do ust, próbując jakoś załagodzić ten chaos w mojej głowie, który według moich odczuć udzielał się również blondynce.
- To chyba dobrze. Wtrąciła Gretts.
- Byłoby świetnie, gdyby nie pojawił się ktoś, kto kompletnie zamazuje to uczucie. Dodałam po chwili, spoglądając na nią niepewnie.
- Ktoś ? Ożywiła się nieco, w jej oczach znów można było dostrzec te dziwne iskierki, które pojawiały się zawsze wtedy, kiedy miała nadejść jakaś katastrofa.
- Byłam skłonna zostawić wszystko i wszystkich, dla niego.
- To znaczy ?
- Chciałam wyjechać ! Powiedziałam donośnym głosem. - Z nim...
- Gregor wie ?
- Oszalałaś ? Wstając natychmiast i pukając się w czoło, obdarowałam ją głupkowatym spojrzeniem.
- To dlaczego z nim jesteś, skoro jest ktoś inny ? Grette, drapiąc się po czole, wyraźnie zainteresowała się problemem.
- Nie chcę dawać satysfakcji. Odparłam, opierając się o komodę
i wpatrując w zdjęcie moje i Grega.
- Komu ?
- Sobie...Tomowi.
- O ! Ten ktoś ma imię. Rzuciła Grette zachęcającym, teatralnym głosem. - Ten Tom...gdzie on teraz jest ?
- To kumpel Gregora. Schowałam twarz w dłoniach, czując, że się pogrążam. Grette rozdziawiła usta ze zdziwienia. Sądząc po jej minie, byłam na straconej pozycji. - Powiedz coś. Dodałam po chwili, spoglądając na nią.
- Sytuacja bez wyjścia. Odparła cicho.
- Dzięki za pomoc ! Rzuciłam oburzona.
- Sama się w to wpakowałaś, nie wyżywaj się na mnie. Blondynka naburmuszyła się, odwracając do mnie plecami i wpatrując w padający za oknem, śnieg.
- Przepraszam. Burknęłam. - Lepiej zastanówmy się co włożyć na to przyjęcie. Dodałam po chwili, próbując rozluźnić atmosferę. - Co powiesz na tę ?
Chwyciłam czerwoną, kusą sukienkę, przykładając ją do ciała i pozując. Grette rzuciła okiem, a po chwili na jej twarzy znów pojawił się uśmiech.
- Idealna.

Grette miała racje. Z tej sytuacji nie było wyjścia. Na horyzoncie żadnego sposobu uniknięcia cierpienia.
Godziny mijały, a ja z każdą, czułam się coraz gorzej, co było widoczne nawet w lustrze.
Tym razem nawet kąpiel nie przyszła z pomocą. Czerwona sukienka układała się idealnie na moim ciele, a czerwone szpilki dodały charakteru całej stylizacji. Grette w obcisłej szarej kreacji również prezentowała się zjawiskowo.
- Chodźmy już. Rzuciłam zniecierpliwiona, mając już dość wgapiania się w przeglądającą się po raz setny w lustrze, Grette.
- No idę, idę. Wymamrotała, popychając mnie ciałem do wyjścia.
- A gdzie Juan ?
- Mamy się spotkać na miejscu. Odparła, kierując się do wyjścia, przy okazji naciągając żakiet na nagie ramiona. Również to zrobiłam
i żegnając się jeszcze z rodzicami, życząc im miłego wieczoru, udałam się na zewnątrz.
- No i gdzie on jest ? Grette drepcząc w miejscu w próbie rozgrzania, spojrzała na mnie z lekkim grymasem.
- Zaraz się zjawi, nie marudź. Przewróciłam oczyma, wypatrując zielonego, sportowego auta.
Po krótkiej chwili, zza drzew dostrzegłam łunę reflektorowych świateł. Samochód z impetem podjechał pod dom. Muszę przyznać, że Gregor wie, jak zrobić wrażenie.
Grette spojrzała na mnie z niemałą aprobatą, ruszając naprzód. Gregor wysiadł z auta, uśmiechając się czarująco. Wyglądał nieziemsko. Ciemne jeansy, wsadzona w nie biała koszula z dwoma rozpiętymi guzikami i zmierzwione ciemne włosy.
Blondynka podeszła do niego i szeroko się uśmiechnęła.
- Więc to ty jesteś Gregor. Wyciągnęła dłoń w jego kierunku.
- To ja. Roześmiał się, ściskając jej dłoń. Zmieszana obserwowałam ich przez chwilę. Niepotrzebnie mówiłam jej o Tomie. Teraz wyszłam na idiotkę.
Pozbywając się szybko tej myśli, zeszłam po schodach i podchodząc do nich, przytuliłam się do Grega.
- To Grette, opowiadałam ci o niej.
- Miło poznać. Odrzekł pewnym głosem. - Wsiadajcie, chyba nie chcecie się spóźnić.
- Jasne, że nie. Grette wyćwierkała melodyjnym głosem, wsiadając do samochodu.
- Pięknie wyglądasz. Gregor puszczając mi oko, uroczo się uśmiechnął, otwierając drzwi od strony pasażera.

W klubowych rytmach You make me, w ciągu piętnastu minut dotarliśmy na miejsce. Moim oczom ukazał się gmach z kolorowym szyldem nad głównym wejściem. Przed nim stał rząd zaśnieżonych, drewnianych ławek, a obok dwa drzewka z połyskującymi ozdobami
i roziskrzonymi, pomarańczowymi lampkami.
- Podziwiajcie moje dzieło ! Wrzasnęła Gretts, szybko wysiadając i nie czekając na nas, drobnymi kroczkami potruchtała w stronę wejścia, gdzie czekał już wystrojony w czerwoną muchę, Mika.
- Jaki z ciebie gentleman. Ucałowała go w policzek i kiwając w naszą stronę, oboje weszli do środka.
Wysiadłam z samochodu co jakiś czas rzucając Gregorowi zmieszane spojrzenie.
- Nie jestem pewna czy chcę tam iść. Rzuciłam cicho, opierając się
o drzwi auta.
Gregor marszcząc czoło, podszedł do mnie i obejmując mnie w talii, uśmiechnął się lekko.
- Przecież nikt cię tam nie zje. Obiecuję, że spędzimy tam godzinę, może dwie, a wtedy zrobimy co zechcesz. Jego zachęcający uśmiech wprawił mnie w takie zakłopotanie, że nie byłam w stanie mu odmówić.
Chwytając pod rękę, poprowadził mnie do wejścia. Duchota, która panowała we wnętrzu od razu stała się nie do zniesienia. Zdjęłam żakiet podając go Gregorowi, a on spokojnie poprowadził mnie do stolika. Było tam mnóstwo ludzi. Wśród dziewczyn rewia mody, jedna chcąc wyglądać lepiej od drugiej, wymyślała bardziej ekstrawaganckie
 i bardziej kuse stylizacje. Prawie natychmiast obok nas zjawili się Grette i Mika.
- Pójdziemy po coś do picia ! Wrzasnął Greg, chcąc jakoś przebić się przez dudniącą z głośników, muzykę.
Skinęłam głową. Grette przysiadła się obok i objęła mnie, przyglądając się tańczącym na parkiecie, parom.
- Tom tu będzie ? Usłyszałam po chwili z jej ust. W jednej chwili zrobiło mi się niedobrze. Spojrzałam na nią paraliżującym wzrokiem, a już po chwili rozglądałam się dookoła.
- Mam nadzieję, że nie. Odparłam, przygryzając nerwowo dolną wargę.
- Chciałabym go poznać. Uśmiechnęła się zawadiacko, szturchając mnie lekko.
- Gretts !! Wrzasnęłam, posyłając jej mroźne spojrzenie.
- No co ?!! Mówię tak tylko. Wyluzuj Sonja, potrzebujesz rozrywki. Mówiąc to, chwyciła mnie za nadgarstek i siłą zaciągnęła
na parkiet. - Pokaż co potrafisz mała ! Już po chwili wirowała w tańcu
z jakimś przypadkowym brunetem.
Stałam tak na środku parkietu kompletnie nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Muzyka nie pozwalała mi zebrać myśli. Wszyscy dookoła skakali w rytm zapodawanych bitów, tymczasem ja szukałam drogi ucieczki.
Gdy w końcu, z trudem wydostałam się tego piekła, usiadłam
z powrotem przy stoliku, obserwując wejście.
Nie było go w klubie, czyli jeszcze nie przyszedł. Może w ogóle się nie pojawi, oby.
- Co tak dumasz ?! Przed moimi oczyma, jak spod ziemi wyrósł Gregor
z dwoma wysokimi szklankami w dłoniach. - Pij ! Rozluźnisz się. Podał mi jedną z nich, wzrokiem nalegając abym w całości ją opróżniła.
Niewiele myśląc przechyliłam szklankę z niebieskim płynem, wypijając od razu całą jej zawartość. Nie wiem czy był to akt desperacji, czy może moje pragnienie.
Gregor naśladując mnie, odstawił pustą szklankę na stolik i wyciągnął dłoń w moim kierunku.
- Potrzebujesz zabawy ! Nagle wszyscy, prócz mnie wiedzą, czego potrzebuję. Chwyciłam go za rękę, ostatni raz przenosząc wzrok na frontowe drzwi. Na szczęście nikt nimi nie wchodził od dłuższego czasu.
Brunet poprowadził mnie na parkiet, zarzucając sobie moje ręce, na szyi i nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Uśmiechnij się. Powiedział wprost do mojego ucha, a ja niczym posłuszny pies, natychmiast się uśmiechnęłam. - To jakaś katastrofa ! Nigdy nie widziałem bardziej sztucznego uśmiechu. Gregor parsknął śmiechem, gładząc mój policzek.
- Tak ! Jestem królową katastrofy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz