sobota, 23 listopada 2013

19 - Po co nosić maskę, gdy nie ma się już twarzy ?

Mam nadzieje, że rozdział będzie się podobał :-)  

Mijały kolejne tygodnie. Rzadko rozmawiałam z Gregorem. Teraz nie mogę, Mam trening czy Jestem zmęczony, budziło we mnie niesamowitą złość, która z czasem przerodziła się w obojętność. Czy mnie to martwiło ? Oczywiście. Co weekend okupowałam miejsce przed telewizorem, trzymając kciuki, zarazem odwracając wzrok, kiedy na ekranie pojawiał się uśmiechnięty blondyn. Moja mama również kibicowała, zastanawiając się też, skąd u mnie taka nagła miłość do skoków narciarskich. Tak naprawdę nie wiedziałam o nich nic. Liczyła się tylko lokata wyświetlona w środku małego kwadraciku, zaraz obok not, na które w ogóle nie zwracałam uwagi.
Większość tygodnia spędzałam zaś z Sebastianem i Jess, która okazała się być świetną, otwartą i pewną siebie dziewczyną. Kilka godzin dziennie poświęcałam też rodzicom, głównie tacie, który nadal usilnie próbował zachęcić mnie do wizji prowadzenia jego firmy.
Ja natomiast odliczałam dni do przyjazdu skoczków do Innsbrucka. Tego dnia oczekiwałam tak bardzo, że nic nie było w stanie wybić mi
z głowy mojego planu spędzenia z Gregorem całego jego wolnego czasu, nawet moja rosnąca indyferencja. Byłam w stanie poświęcić dla niego wszystko, bez wyjątku.
Jednak dziś nie myślałam o jego przyjeździe. Zaprosiłam do siebie Sebastiana, Jess i Mikę, na małą wieczorną posiadówkę przy grzanym piwie. To byli moi jedyni przyjaciele tutaj i nie chciałam wyjść na nieuprzejmą i zamkniętą w sobie. Jednocześnie tak bardzo tęskniłam za Grette i Juanem. Marzyłam o tym, aby dziś mogli być tu ze mną.
Razem z mamą i naszym szoferem Marcelem, którego tata zwerbował już pierwszego dnia pobytu w Innsbrucku, pojechaliśmy na zakupy. Świeża sałata, pomidory, ser feta, ananasy w puszce, mnóstwo chipsów, popcornu i moich ulubionych truskawkowych chrupek.
Przygotowując smakołyki na dzisiejszy wieczór, świetnie bawiłam się
z mamą. Słuchając kawałków Pitbulla, podrygiwałyśmy
i wtórowałyśmy mu, dławiąc się ze śmiechu.
- Cieszę się, że masz tutaj nowych znajomych. Mama, chwytając mnie za rękę, szeroko się uśmiechnęła.
- Ja też się cieszę, choć kogoś tu brakuje. Spuściłam wzrok, a moja mina przywdziała smutny wyraz.
- Już niedługo się zobaczycie. Schowała mnie w swoich ramionach, całując czubek głowy.
Uśmiechnęłam się lekko i już miałam zabierać się z powrotem do pracy, kiedy nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Czyżbym nie powiadomiła ich, o której godzinie mają się zjawić ?
- Otworzę ! Zawołałam, wycierając ręce w różowy fartuszek i pędząc do drzwi.
Uchyliłam je najpierw, wtykając głowę w szczelinę pomiędzy. To co zobaczyłam, mało nie wywołało u mnie palpitacji serca. W progu stała dość wysoka blondynka o bardzo kobiecych kształtach, opierająca się
o wielką różową walizkę, a obok ? Wysoki, opalony brunet, również
z pokaźnym bagażem.
- Macie tu okropne drogi ! Nieźle mnie wytrzęsło ! Powiedziała pretensjonalnym głosem, uśmiechając się szeroko.
- Grette !!!! Juan !!!! Wrzasnęłam, rzucając się na dziewczynę z takim impetem, że tak wpadła wprost na chłopaka. - Tak się cieszę, że tu jesteście !!! Okropnie tęskniłam !!
- Gdzie się podziewasz całymi dniami ? Można dzwonić i dzwonić ! Grette obrzuciła mnie groźnym spojrzeniem, a ja będąc całkowicie oszołomioną, tylko przepraszająco się uśmiechnęłam.
Juan milcząc, uśmiechał się nieśmiało, ciągle mnie obserwując. Podeszłam i obdarowując go radosnym uśmiechem, który od kilkudziesięciu sekund nie schodził mi z twarzy, przytuliłam się do niego najmocniej, jak tylko mogłam.
- Tęskniłem. Rzucił cicho, zagarniając mnie wyrzeźbionym ramieniem.
- Długo mamy tu stać ? Wtrąciła Gretts, psując całą tę piękną chwilę. Swoją drogą, brakowało mi tej jej bezpośredniości.
- Jasne. Otworzyłam drzwi  i puściłam przodem moich gości. - Czujcie się, jak u siebie.
- Kochanie ?! Kto to ?! Zawołała mama, wychylając się zza kuchennej wyspy.
- Dzień dobry Pani Zachovic ! Wrzasnęła Grette, prawie natychmiast lądując w objęciach nieźle zdziwionej mamy.
- Grette. Juan ! Tak się cieszę. Mama, uśmiechnięta od ucha do ucha, tuliła obojga.
Byłam wniebowzięta ! Nie da się opisać uczucia, które towarzyszy, kiedy przyjaciele, których musiałam opuścić, nagle się zjawiają. Ciepło i wielka radość w sercu rozpierała całe moje ciało i umysł. Nagle mogłam latać !
- Na długo jesteście ? Wtrąciłam się tym wszystkim uściskom
i wymianom poglądów mamy na temat wyglądu każdego z nich.
- Tydzień. Przyjechałabym sama, ale mama nie chciała słyszeć o tym, że mam lecieć taki kawał bez nikogo znajomego.
- Nie ! Wrzasnęłam, po czym szybko się opanowując, roześmiałam, jak dziecko. - Dobrze, że jesteście, oboje. Świetnie trafiliście, poznacie moich nowych znajomych. Uśmiechnęłam się lekko, kierując obojga na górę.
- Impreza ?!! Wykrzyknęła Grette, a jej oczy nagle wypełniły się milionem iskierek. - A twoi rodzice ? Powiedziała już ciszej, lustrując mnie wzrokiem.
- Wychodzą, jeśli o to ci chodzi. Odparłam, obrzucając ją znaczącym spojrzeniem.
- Juan słyszysz ? Będzie impreza ! Gretts trąciła go łokciem, chichocząc ukradkiem.
- Yhym. Bąknął smętnie.
Poprowadziłam ich do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi i widząc minę Grette, mimowolnie się roześmiałam.
- Jest identycznie, jak w twoim starym pokoju ! Weszła do środka, rozglądając się po całym pokoju.
Juan wszedł jako ostatni. Również wędrując wzrokiem po całym pomieszczeniu, szczególną uwagę zwrócił na jedno ze zdjęć stojące na półce, oprawione w czarną matową ramkę z czerwonym, wypukłym serduszkiem w prawym dolnym rogu.
Grette, gdy tylko nasyciła wzrok całym wyposażeniem mojego pokoju, przeniosła go na Juana. Podeszła, wlepiając spojrzenie w to samo zdjęcie.
- To Gregor ? Pytając, rzuciła okiem na moją minę.
Zdjęcie przedstawiało nasze uśmiechnięte twarze na tle jednego
z zabytkowych budynków w Innsbrucku, wtedy, kiedy pierwszy raz zjawił się u mnie. Westchnęłam głośno, uśmiechając się.
- Tak. Pojutrze będziecie mieli okazję go poznać. Rzuciłam od niechcenia, po czym chcąc zająć Juana czymś innym, pociągnęłam go za rękę, wychodząc z pokoju. - Pomożesz mojej mamie ? My za chwilę dołączymy.
- Jasne. Odparł bez życia, zbiegając po schodach, do kuchni.
Ja tymczasem wróciłam do pokoju i spojrzałam z pełną powagą na Grette.
- Nie przeszło mu jeszcze  ?
- Ani trochę, wiesz jak cieszył się na ten przyjazd ? Ciągle o tobie mówił, miałam tego dość już po godzinie.
Przewróciła oczyma, przytulając się do mnie. - Tęskniłam wariatko.
A mówiłaś, że nigdy się nie zakochasz.
Uśmiechnęłam się na samą myśl o naszej rozmowie na plaży. Niektóre kwestie mojego nastawienia, nie uległy zmianie, jednak czułam się nieco odmieniona.
- Nie przejmuj się nim, to duży chłopiec, poradzi sobie. Dodała blondwłosa.
- Mam nadzieje. Oparłam czoło o jej obojczyk, stukając nim w niego kilka razy. - Chodźmy im pomóc. Odkleiłam się od niej, ciągnąc ją za rękę, podobnie, jak jeszcze przed chwilą, Juana.

Dochodziła 19:00. Wszystko było już gotowe, nawet specjalne zamówienie Miki, koreczki z oliwek.
- Sonja, chciałabym mieć pewność, że nie spalisz domu. Mama spojrzała na mnie z powagą, po chwili, która zamieniła się w dziki śmiech obojga rodziców.
- Możesz mieć pewność. Bawcie się dobrze. Ucałowałam ich policzki, stojąc przy drzwiach i wręcz nalegając ciałem, aby już wyszli.
- Wy też dobrze się bawcie. Nie przeholuj z alkoholem.
- Dobrze mamo. Odpowiedziałam tak, jakbym miała wyuczoną formułkę, którą powtarzałam przed każdym ich wyjściem. Tak z resztą było.
Mama w drodze do samochodu, jeszcze kilka razy przystawała
i patrzyła na mnie tym ostrzegawczym spojrzeniem, po którym po plecach przechodziły mi ciarki.
Zatrzasnąwszy za nią drzwi, odetchnęłam z ulgą.
- Nareszcie ! Wrzasnęłam, zanosząc się śmiechem wraz z Grette. Widząc jednak Juana, w takim stanie, w jakim aktualnie się znajdował, ta radość szybko odchodziła.
- Juan, napijesz się czegoś ?
- Tak z chęcią. Uraczył mnie uśmiechem, chyba drugim przez ten cały czas.
Podałam mu butelkę piwa, drugą wręczając Gretts, która dobrała się do niej tak, jakby nie piła piwa przez rok.
- Chcesz pierwsza się załatwić ? Popatrzyłam na nią, śmiejąc się.
- Nie mam zamiaru się załatwiać. Odparła, podkręcając głośność. Ta piosenka sprawiała, że chciało mi się tańczyć. Bujając biodrami, podeszłam do drzwi chcąc sprawdzić, czy aby Mika i reszta ekipy już nie przyszli.
Otwierając je, zobaczyłam Mikę, który właśnie miał zamiar nadusić guzik dzwonka.
- Witaj ! Rzuciłam się na niego, czując, że chłopak ugina się pod ciężarem moim i alkoholu, który przytośtał ze sobą. Za nim pojawili się Jess i Sebastian.
- Wchodźcie ! Gestem ręki zaprosiłam do środka całą trójkę. Grette widząc uśmiechniętego Mikę, aż przystanęła w tańcu.
- No tak. To niemożliwe żebyście się znali. To jest Jess, Sebastian i Mika, a to ? Grette i Juan. Moi przyjaciele z Madrytu. Wszyscy wymienili uprzejme uściski. Juan wstał, całując dłoń Jess, której bardzo to zaimponowało. Usiadła nawet obok niego, od razu zagłębiając się
w rozmowę. Widziałam, że Juan odżył. Mój uśmiech również nie znikał.
Popijając piwo, co jakiś czas rzucaliśmy sobie z Sebastianem radosne uśmiechy.

Impreza się rozkręcała. Mika żywo gestykulując, pokazywał Gretts na czym polega różnica pomiędzy jazdą na nartach, snowboardem. Juan
i Jess ? Aż żal im przerywać.
Sebastian natomiast, nagle wstał z miejsca, podchodząc i racząc mnie szerokim uśmiechem.
- Możemy pogadać ?
- Tak. Chwyciłam jego dłoń i oboje podążyliśmy na górę.
- Szybko się zintegrowali. Roześmiał się spoglądając jeszcze raz zza balustrady na dobrze bawiącą się czwórkę.
- O czym chciałeś rozmawiać ? Zaprosiłam chłopaka do mojego pokoju, wygodnie siadając na fotelu. Alkohol lekko szumiał mi w głowie, ale dobrze wiedziałam, co robię.
Sebastian rozglądając się dookoła, wzrokiem napotkał to samo zdjęcie, z którym nie mógł pogodzić się Juan. To prawda, całkiem o tym zapomniałam. Miałam mu powiedzieć już wcześniej o tym, co łączy mnie z Gregorem, ale nie widziałam w jego niewiedzy nic złego.
- O nie...Burknął zrezygnowany, obrzucając mnie nadal zszokowanym spojrzeniem. - Nie mów mi tylko, że...
- Tak. Ucięłam krótko.
- Niezłych kitów musiał ci nawciskać. Mówiąc to, usiadł na skraju łóżka, na tym samym, na którym zazwyczaj siadał Gregor
i ukrył twarz w dłoniach, wyraźnie próbując się skupić.
- Byłbyś w stanie wytłumaczyć mi, dlaczego aż tak go nie cierpisz ? Spokój w moim głosie zadziwiał samą mnie.
- Nie pochwalił się ?
- Sebastianie, czym ?
- Wystawił mnie do wiatru. Poszło o dziewczynę, a z resztą nie tylko
o nią...Przerwał nagle, wzdychając ciężko.
- Słucham. Powiedziałam stanowczo, ruszając się z miejsca i siadając tuż obok niego.
- Sandra od zawsze mi się podobała. Wiedział o tym, a mimo to wszedł mi w drogę, żeby rzucić ją po dwóch tygodniach. To ma być przyjaciel ?
A może on mówi o innym Gregorze ? Robiłam wszystko, żeby jakoś go usprawiedliwić, ale faktem było to, że sprzeciwił się ich przyjaźni, postąpił, jak ostatnia świnia.
- A ten drugi powód ?
- Przez niego nie mogę profesjonalnie uprawiać snowboardu. Zawsze liczyły się tylko jego uczucia, ważne było tylko to, co on myśli. Inni się nie liczą. Dziwi mnie też, dlaczego taka dziewczyna, jak ty...
Wpatrując się w moje oczy mówił dalej. - ...inteligentna, z poczuciem humoru i dystansem do siebie, nie przesiąknięta tym chorym ego, wybrała właśnie jego.
Zrobiło się bardzo niezręcznie. Czując na sobie jego oddech, natychmiast wstałam, nerwowo chodząc po pokoju.
- Wiesz...może się zmienił. Może teraz tego żałuje.
- Żałuje ?! Wrzasnął. - Dwa lata czekałem na jedno zwykłe "przepraszam". Nadal się nie doczekałem i już chyba się nie doczekam. Wstał i podążając do wyjścia, zatrzymał się przy drzwiach,
spoglądając na mnie. - Mimo to, tobie życzę szczęścia. Mam nadzieje, że ciebie nie potraktuje w ten czy podobny sposób. Dodał, po czym wyszedł. Zbiegając po schodach, zabrał swoje rzeczy i po prostu się ulotnił. Bez słowa.
Czyżbym miała do czynienia z kreowanym przez samego Gregora, miłym, namiętnym i zrównoważonym Gregorem ? Mimo, że próbowałam ciągle wmawiać sobie, że Sebastian koloryzuje, to i tak zastanawiało mnie kilka kwestii. Zmieniło się moje wyobrażenie cudownego brązowookiego chłopaka. Na jego miejsce wszedł bezwzględny manipulator. Po co nosić maskę, gdy nie ma się
już twarzy ? Odtąd zaczęłam zadawać sobie to pytanie coraz częściej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz