sobota, 4 października 2014

33 - Co za szkoda, chłopak tak piękny...z paskudnym sercem.

WITAJCIE !! Oto jest. Kontynuacja opowiadania. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Czeka mnie tygodniowy urlop, co skutkuje tym, że będę miała dla was więcej czasu. :-)





Czy ja śnię ? A może to wszystko to urojenie. Kto wie, do czego zdolna jest moja głowa, która nie radzi sobie z natłokiem myśli. Słoneczny dzień miał rozwiać wszelkie wątpliwości.
Plan na dziś ? Dowiedzieć się, czego chcę od życia, od siebie i od...
On wyjechał. Nie pożegnałam się.
- Masz zamiar dziś wyjść z tej łazienki ?!!! Wrzask Grette. Wracamy do normalności. Ruszyłam zostawiając w spokoju moje lustrzane odbicie
i minęłam ją w drzwiach.
- Wiesz ? Chcę zacząć od nowa. Przestać przejmować się wszystkim dookoła. Chcę skupić się na sobie.
Grette popatrzyła na mnie, jakby to co mówię było co najmniej nie do wykonania.
- Nie patrz tak na mnie ! Żachnęłam się, umiejscawiając na talii biały fartuszek i nie czekając na nią, ruszyłam do wyjścia.
Tom już nie jest w stanie mną manipulować. Jasne i czyste myśli, zero strachu i...
Dlaczego nigdy nic mi się nie udaje ? Widząc blondyna przechadzającego się po holu, westchnęłam ciężko, mając ochotę cofnąć czas i nie pakować się w kolejne deklaracje.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że stoję, niczym słup soli wpatrując się w niego z miną zdziczałego psa.
- Cześć. Mruknęłam pod nosem ze spuszczoną głową, powołując moją nogę, by wykonała choć jeden krok i próbując go wyminąć, poczułam uścisk na nadgarstku.
- Speszona z rana ? Co takiego stało się wczoraj ?
Jego szelmowski uśmiech przyprawiał mnie o zawroty głowy. Może czas, by podświadomą agresję wyprowadzić na spacer...bez smyczy.
Niewiele myśląc cisnęłam pięścią w tors chłopaka, zaciskając wargi, by nie widział miny, która kryła nutę władzy. Ten jedynie puścił moją dłoń.
- Jak to możliwe ? Z przyzwoitego faceta, stajesz się dupkiem. Masz jakiś przełącznik ? Wyrwałam dłoń obrzucając Toma natarczywym spojrzeniem.
Pani Haller wyraźnie zaintrygowana, zjawiła się dosłownie znikąd.
- Coś się stało, Tom ?
- Nie mamo. Wszystko w porządku, prawda ? Wymierzył we mnie zaiste gromiący wzrok, zmuszając twarz do uśmiechu, który jednak ani trochę nie wyglądał na ten właściwy.
- Pójdę nakryć do stołu. Niczym posłuszna podwładna, zrezygnowanym krokiem zmierzyłam w stronę kuchni.
Grette, która już tam była spojrzała na mnie, jednak to nie był odpowiedni moment na przyjacielskie wywody. Nagle poczułam dziwną potrzebę rozmowy z Gregorem.
Ciągle mam pretensje do całego świata o to, że jestem traktowana, jak popychadło. A niby jak ja potraktowałam jego ? Obrzydzenie do własnego, wybałuszonego ego sięgnęło zenitu.

Cały poranek minął wbrew pozorom spokojnie. Tom unikał mnie szerokim łukiem, a mi było to całkiem na rękę. Nasz pokój pokrył mrok wieczoru, ze wzrokiem wbitym w ekran laptopa, dokładnie analizowałam każde zdjęcie, które zrobiłam Gregorowi. Gdzie ten czas, kiedy miałam wrażenie, że wszystko kręci się wokół niego ?
- Pójdźmy się rozerwać.
- Nie mam ochoty. Idź sama. Wymamrotałam, nie spuszczając wzroku
z uśmiechniętej twarzy ze zdjęcia.
- Masz zamiar udawać, że wszystko w porządku ? To miał być dobry wybór.
- O czym właściwie mówisz ? Dopiero teraz na nią spojrzałam, z niekrytym wyrzutem.
- Przecież wszystko kręci się wokół Toma.
- Naprawdę ?
- Wyluzuj, Sonja. Zachowujesz się, jakby wszystko straciło sens, a przecież nic się nie stało.
Grette działała czasem na nerwy, ale właściwie za każdym razem miała rację. To frustrowało mnie jeszcze bardziej.
- Dobrze. Co masz zamiar robić ?
- Odwiedzić ciekawy klub. Może nawet kogoś poznać.
- A Mika ? Zapytałam, nadal nie mogąc pojąć, jak ona sobie z tym radzi.
- Mówiłam Ci już. To nie miałoby sensu. Ubieraj się ! Zerwała się z łóżka, zatrzaskując za sobą drzwi łazienki.
Będę się oszukiwać. Tego właśnie potrzebujesz. Nie zapominaj o nim, bo kiedy tylko usilnie próbujesz, wszystko odwraca się w przeciwnym kierunku i wali, jak grom z jasnego nieba.
Nie musiałam długo czekać na Grette w seledynowej sukience, idealnie kontrastującej z jej ciemną karnacją, włosami upiętymi w długi koński ogon i szpilkami, które trzymała w ręku.
- Obiecaj mi, że ani razu nie poruszymy tematu facetów, których znamy. Rzuciła w moim kierunku, uśmiechając się pobłażliwie.
Nie musiała długo czekać na odpowiedź.
- Obiecuję.


- Ubrałaś się, jak na pogrzeb ! Wrzasnęła, totalnie zbijając mnie z tropu.
Co było złego w czarnej sukience bez dekoltu ? Chciałam czuć się choć odrobinę swobodnie. Na nogi wsunęłam trampki nijak mające się do ogólnego stroju, po czym pewnym siebie krokiem zmierzyłam do drzwi. Grette nie musiała mnie dodatkowo dobijać i chyba wyczuła aluzję, bo od razu poszła za mną.
Odgórnym założeniem było dobrze się bawić, bez tematu Toma, Gregora, czy choćby Juana.
Autobus z przesiadką w centrum miasteczka, to nie był dobry pomysł. Grette co krok ślizgając się na oblodzonym chodniku, wczepiła się w moje ramię, analizując, czy aby na pewno nie pomyliła drogi.
- Słyszysz ?
- Co ? Mruknęłam, rozglądając się po opustoszałej dzielnicy.
- Muzyka ! Wrzasnęła, pociągając mnie za sobą w stronę niezbyt przyjemnie wyglądającej, ciemnej uliczki. W oddali powitał nas jaskrawo niebieski szyld obwieszczający, że Brenneriet wita wszystkich szerokim uśmiechem i równie szerokimi barkami dwóch ochroniarzy stojących
u wejścia.
- Nie wygląda źle. Chociaż to nijak się ma do naszych klubów. Grette mimo ciętej opinii, pewnie wtargnęła do środka, od razu kierując się w stronę baru.
Ja natomiast wolałam najpierw rozejrzeć się dookoła. Kilku gości grających na saksofonach, doskonale wpasowujących się w rytm My Love. Dziewczyny w skąpych strojach, przy których ja wyglądałam, jak Eskimos opatulony w kombinezon i kilku mężczyzn kręcących się przy nich z wyraźnym zainteresowaniem.
Grette wyrosła przede mną, wciskając mi w dłonie szklankę z napojem
o dziwnym kolorze fuksji.
- Co to ?
- Pij ! Zażądała, odwracając się gwałtownie i smagając moją twarz końcówkami włosów. Czułam się, jak wyrzutek pomiędzy tymi ludźmi. Upiłam spory łyk tajemniczego płynu, odczuwając przyjemne gryzienie
w okolicach krtani. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że dawno nie piłam, dawno też nie bawiłam się beztrosko nie myśląc o niczym.
Okazja jedna na milion.
Przysiadłam bezpiecznie w kącie, przy barze obserwując Grette, którą zdecydowanie poniósł ten wciągający rytm. Sączyłam drinka, a kiedy niespodziewanie szklanka została opróżniona, postawiłam ją na barze, patrząc, jak barman chwyta ją w dłoń i wymierza we mnie przyjazne spojrzenie.
- To samo ?! Zapytał. Poczułam, jak czerwone wypieki lądują na moich policzkach. Był nawet przystojny.
- Poproszę ! Skinęłam głową, by dokładnie zrozumiał. Nie miałam zamiaru mieszać alkoholu. Ostatnio źle się to skończyło.
- Tutejsza ?
- Nie, przyjezdna. Praca ! Odparłam, sztywno opierając łokieć na kontuarze. Plan był taki, by nie pokazać ani trochę, że się stresuję. Postawił przede mną szklankę, wkładając do niej słomkę z kolorową parasolką i kawałkiem limonki.
- Na koszt firmy. Robbie. Wyciągnął dłoń w moim kierunku, ukazując rząd białych zębów.
- S...Sonja ! Gula w moim gardle wzrosła do poziomu krytycznego. Dlaczego aż tak się denerwuję ?
- Jesteś tu sama ?
- Nie, moja koleżanka postanowiła bawić się lepiej ode mnie. Uśmiechnęłam się kwaśno, mocząc wargi w gryzącym płynie.
- A więc przyjezdna i na dodatek nie ma chłopaka. Poruszył zabawnie brwiami, obsługując jedną ze stojących obok mnie dziewczyn.
- Właściwie to mam. Wypaliłam nagle, czując, jak każda część mojego ciała zaczyna odmawiać mi posłuszeństwa, nawet język.
- Co to za chłopak skoro zostawia Cię samą w weekend ?
Doskonałe pytanie.
- Dużo pracuje i...i w ogóle jest bardzo zajęty i..muszę już iść. Ześlizgnęłam się tego "gorącego krzesła", ruszając w stronę Gretts, która na szczęście nie zdążyła zniknąć mi z oczu.
Wszak żałosne. To uczucie przesiąknęło mnie całkowicie powodując chwilami odruchy wymiotne.
Podeszłam do Grette, kusząco kręcącej biodrami, wzruszając bezradnie ramionami.
- Miałaś się dobrze bawić. Wrzasnęła, jednak nie dotarło do mnie ani jedno słowo. Wszystkie myśli skupiały się na tym, by wyrzucić z nich tę jedną
o Tomie.
Powrót do domu okazałby się najlepszym rozwiązaniem. Z drugiej strony Gregor...
Dlaczego w Hiszpanii nie miałam takich problemów ? Juan zrozumiał, że nic do niego nie czuję. Problem w tym, że nie mogę się zdecydować. Darzę uczuciem dwojga ludzi. To nienormalne, niemoralne i niedopuszczalne.
Jeszcze przez chwilę obserwując beztroską Grette, powoli zaczęłam wycofywać się ku drzwiom wyjściowym. To nie miało sensu, a oszukiwanie Grette i przede wszystkim samej siebie okazało się pomysłem spalonym na panewce.

Lillehammer nocą było ciche i spokojne, podobnie jak Innsbruck. Trampki już od godziny dawały mi się we znaki, a próbując utrzymać równowagę na śliskim chodniku, odruchowo chwytałam się latarni rozstawionych co kilka metrów.
Czekała mnie jeszcze przeprawa przez drogę ulokowaną w środku gęstego, świerkowego lasu i mogę powiedzieć, że jestem w domu. Dom to też pojęcie względne.
Zmarznięta i zmęczona, stanęłam przed drzwiami rezydencji, szukając kluczy w torebce. Grette mnie zabije. Nie odczyta nawet smsa, którego jej wysłałam.
Umieszczając klucz w dziurce, przekręciłam nim dwukrotnie, cicho otwierając drzwi i oddychając z ulgą, kiedy poczułam na skórze przejmujące ciepło. Od razu skierowałam się do mojego pokoju, po drodze pozbywając się butów.
Ta noc to jeden wielki niewypał. Wskoczyłam pod kołdrę nie zważając na sukienkę i wertując wszystkie kontakty, zatrzymałam się na G.
Chciałam to zrobić przez cały dzień. Wcisnęłam zieloną słuchawkę, nie mając pojęcia czy trzęsę się z zimna, czy może nerwy wzięły górę nad rozumem.
Pierwszy sygnał, drugi i trzeci...czwarty..
- Halo ? Usłyszałam nagle zaspany, męski głos.
Teraz nie ma już odwrotu. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 01:30. Zacisnęłam powieki, nerwowo oblizując usta i biorąc głęboki wdech.
- Halo.. Głos zmienił ton na bardziej zniecierpliwiony.
- Przepraszam, że dzwonię tak późno. Wymamrotałam. Słyszałam jego równy oddech, co jakiś czas nieznacznie się przeciągający.
- Sonja ?
- Gregor przepraszam za wszystko.
- Ja też nawaliłem.
- Nie. Wykorzystałam Cię. Nigdy nie chciałam...Urwałam w połowie, próbując ukryć szloch i ocierając łzy same napływające
do oczu. - Porozmawiasz ze mną ? Wracam do domu.
Jego milczenie bolało teraz bardziej, niż najbardziej wyszukane obelgi. Chciałam wiedzieć o czym myśli, ale nie byłby na tyle głupi, by się zdemaskować.
- Będę czekał. Oznajmił po dłuższej chwili, powodując niejaką ulgę powoli opanowującą moje ciało.
- Wrócę, jak najszybciej się da. Obiecuję.
Rozłączyłam się, kuląc w kłębek i chowając twarz w poduszkę, rozkleiłam się na dobre. Tęsknota za domem, za rodzicami, za Gregorem..okazała się zbyt silnym doznaniem. Zbyt długo sobie z tym radziłam. Chciałam zobaczyć mamę, tatę, nawet po tych słowach, jakie od niego usłyszałam.
A Tom ? To przeszłość. Przystojniak z paskudnym sercem.

2 komentarze:

  1. Ojeju <3 suuper rozdział, cieszę sie, ze wróciłaś! Pozdrowki (:

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie ma pojęcia kochana ile poświęciłam czasu na nadrobienie tych wszystkich wspaniałości... Było trudno , ale już po przeczytaniu jedynki , człowiek niemalże nie może odejść sprzed monitora... Zwyczajnie uzależniasz! A historia którą tworzysz jest niesamowita!
    Jest Gregor .. Postać a jaką Go kreujesz? Nieziemska. Moje ulubione wydanie Schlierenzauera!
    Czekam na kolejny!
    --
    Jeżeli będziesz miała chwilę zapraszam na http://du-sei-stark.blogspot.com/ , będzie mi bardzo miło jak zajrzysz.
    Ann.

    OdpowiedzUsuń